[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ani takie proste, jak się Brei wydaje. Może i jestem królową
dramatu, ale śmiertelnie przeraża mnie myśl, że moje życie
mogłoby się zamienić w walkę z całą rodziną Novaków o Kevina.
Kupili nam dom, Brea. W Filadelfii. A my nawet jeszcze nie
wiemy, czy Kevin będzie tam pracować.
Kupili wam dom?
Nieważne. Ty nic nie rozumiesz. I wcale tego od ciebie nie
oczekuję. Nie obchodzi mnie to. Daj mi tylko prawo do własnych
uczuć, dobrze? Zrzuciłam szpilki i ruszyłam w kierunku El
Camino w samych pończochach. Będą do wyrzucenia, ale co tam.
Gdzie jesteś, Ashley?
Na El Camino powiedziałam, przekrzykując ryk
samochodów. Po drugiej stronie centrum handlowego.
Już po ciebie jadę.
Nie, muszę wracać do pracy, a potem do domu, do Rhetta,
gdzie moje miejsce. To jedyny samiec w moim świecie bez
koszmarnej rodzinki.
Wiesz co, małżeństwo to nie romantyczny pochód do ołtarza.
To codzienna walka. Być może teraz Bóg cię do tego
przygotowuje. Dlaczego niby w twoim życiu miałoby się obyć bez
konfliktów i trudności? Kim jesteś, że ma cię to ominąć?
Daj mi spokój, Brea.
Nie, nie dam. Dalami ci spokój, jak chodziłaś z Sethem, bo on
był głupkiem, ale Kevin cię kocha. A ty jego. I daleko razem
zajdziecie, mówię ci to tu i teraz. Ale jeśli nie jesteś gotowa do
małżeństwa, lepiej zrezygnuj od razu, bo nie przetrzymacie razem
pierwszego roku. Małżeństwo wydało ci się nagle niefajnie? To
siedz sobie sama ze swoim psem. Nie sądziłam, że z ciebie taki
mięczak!
Klik.
Rzuciła słuchawkę. Brea rzuciła słuchawkę!
Po drugiej stronie El Camino majaczyło centrum handlowe
Stanford. Po raz pierwszy poczułam, że nawet nowa para butów w
niczym mi nie pomoże. Choć akurat w tej chwili bardzo by mi się
przydały wygodne adidasy.
26.
Wszyscy w biurze byli zawaleni robotą, więc tylko przelotnie
rzucili okiem na moje nieobute stopy oraz to, co zostało z rajstop
za osiemnaście dolarów. Praca w Dolinie Krzemowej polega na
byciu wiecznie zajętym. Ciekawe, co ci wszyscy ludzie robią, bo
dla mnie wyglądają jak roboty wykonujące jakieś automatyczne
ruchy i kurczowo ściskające w ręku komputerowe myszki.
Poszłam do toalety, ściągnęłam rajstopy, potem wskoczyłam w
spodnie i buty. Przez chwilę patrzyłam na swoje odbicie w lustrze,
myśląc z niechęcią o czekających mnie pytaniach na temat
degustacji potraw weselnych. Jeśli to ma być tylko zapowiedz
walki z teściową, to nawet nie chcę wiedzieć, jak wygląda
prawdziwa batalia.
Purvi niedługo wyjeżdża, a ja nie chcę nawet myśleć o
powrocie na stanowisko głównego doradcy. Nie nadaję się do
tego. Musisz zawsze być oficjalna i do tego bez przerwy
przerzucać tony dokumentów. A ja chyba nie jestem dobra w
robieniu wielu rzeczy naraz. Poza tym musiałabym na co dzień
współpracować ze swoim byłym chłopakiem jako dyrektorem
działu oprogramowania.
Kiedy tylko pojawiłam się na korytarzu, oblepiły mnie
spojrzenia administracyjnych. Gapili się i gapili, wodzili za mną
wzrokiem, gdziekolwiek się ruszyłam. Nagle, ku memu wielkiemu
niezadowoleniu, tuż przede mną wyrosła Tracy i wepchnęła mnie
do gabinetu.
Co ty robisz? spytałam, patrząc, jak wyciąga mi zza paska
podarte rajstopy. Pewnie za bardzo myślałam o powrocie do pracy
i zapomniałam wyrzucić ich do kosza. Czy ja przedefilowałam
przez całe biuro z tym dyndającym mi u talii?
Skinęła głową.
Wspaniałe zwieńczenie popołudnia. Może jeszcze wetknę
sobie do butów trochę papieru toaletowego. Niech się za mną
wlecze, jak będę szła na następne spotkanie.
Nie ma czasu na wygłupy. Purvi dzisiaj wyjeżdża.
Nie, dopiero za tydzień powiedziałam. Otworzyłam mój
terminarz i pokazałam jej palcem podkreśloną na czerwono datę.
Widzisz, tu jest napisane PURVI WYJE%7łD%7łA .
Muszą zapisać Pushpana do szkoły, więc lecą do Indii
wcześniej, żeby mały się trochę przyzwyczaił.
Otworzyłam szeroko usta i poczułam, jak wali mi serce. Przez
lata pracy w Dolinie Krzemowej widziałam, jak ludzie odchodzili
z pracy natychmiast, ale zawsze decydował o tym ktoś inny. Co ja
mam powiedzieć? Niespełna dwie godziny temu byłam zaręczoną
rzeczniczką patentową i mogłam wybierać, gdzie chcę
zamieszkać. Teraz jednak, po potajemnych ustaleniach Kevina z
jego rodzicami, nie jestem pewna, czy w ogóle za niego wyjdę. A
moja praca? W miejsce sukcesu nadchodzi nieuchronna porażka.
Wspominałam wam już, że jako doradca generalny ani trochę się
nie sprawdzam? Ale może warto spojrzeć na to z jaśniejszej
strony. Przynajmniej nie będę musiała zajmować się planowaniem
wesela, zostaje mi tylko praca, w której nie jestem dobra.
Ashley, słyszałaś, co powiedziałam? odezwała się Tracy.
Tak. Daj mi chwilę.
Purvi nauczyła mnie wszystkiego. Jako zwierzchnik pozwalała
mi, żebym wykonywała moje obowiązki po swojemu, a ona
zajmowała się swoimi. Nie czepiała się szczegółów ani nie
wchodziła mi w drogę. Pewnie, ciągle się na mnie darła, ale ona
ma po prostu taki styl komunikowania. Nigdy nie brałam sobie
tego zbytnio do serca. Teraz czułam wściekłość z powodu tego, że
Purvi mnie zostawia, ale jednocześnie jakaś część mnie
zazdrościła jej ucieczki od wyścigu szczurów zwanego Doliną
Krzemową. Chociaż nie wiem, czy Indie są akurat dobrym
miejscem, ale to już moje osobiste zdanie.
Ashley Purvi wetknęła głowę przez drzwi. Słyszałaś już?
Słyszałam. Jedziesz sobie. A ja jestem beznadziejna i nie
potrafię cię godnie zastąpić. Nie utrzymam się ani miesiąca. A
jeśli stracę pracę, Kevin będzie cię ścigać po całych Indiach, bo
nie dam rady spłacić hipoteki.
Purvi roześmiała się.
Zajmowałaś się tym przez dziewięć miesięcy, dasz sobie
radę. Już wiesz, jakie popełniłaś błędy. Ja pomogłam ci tylko
zacząć.
Potrząsnęłam głową.
Nieprawda. Ta praca znaczy dla ciebie wszystko.
Purvi weszła do mojego gabinetu, dając Tracy da zrozumienia,
żeby wyszła.
Moja rodzina znaczy dla mnie wszystko, a nie praca. Wy, tu
w Ameryce, jesteście rozpaskudzeni. Większość z was ma na
miejscu rodzinę i pracę. My nie zawsze. Zobaczymy, czy będąc w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]