[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobie sprawę, że jego życie było jej kompletnie obojętne. Powinna go była zapytać... Właśnie, o co
powinna go była zapytać? Nawet nie o to, czego chciał, ale co myślał, co czuł i co sobie wyobrażał.
Tak, najważniejsze było to, co sobie wyobrażał. Tymczasem ona traktowała go tak jak prostytutka
traktuje klienta  z odrazą. Prawdopodobnie traktowała tak wszystkich mężczyzn, którzy nie pod-
porządkowali jej sobie, jak ojciec lub Howard Singer. Powinien był nawet teraz okazać jej litość.
Zamiast tego odczuwał rozżalenie, nie wiadomo do kogo, że tak młoda osoba może mieć tak
ograniczoną wrażliwość.  Mów wszystkim, jaki jesteś wielki". Tę głupkowatą zasadę Katy podniosła
do rangi jakiejś filozofii. Głosiła ją tak jak inni swoją religię, upowszechniała w ewangelicznym
wprost ferworze. Przyswoiła sobie tę maksymę w stosunkowo póznym okresie życia, a ponieważ była
dość poślednim ma-
teriałem, w efekcie stała się ślepa na odczucia innych, na te właściwości bliznich, które ułomni
przedstawiciele naszego gatunku muszą dostrzec, by wiedzieć, jak kierować swym życiem i jak
obchodzić się z innymi.
W przeciwieństwie do jej planów, jego projekty miały tę zaletę, że uwzględniały dobro ich obojga.
Wyłaniała się z nich jakaś wizja znośnego życia i dla niego, i dla niej. Gdyby planował inaczej, byłby
nie tyle łotrem, ile durniem, człowiekiem opanowanym przez szaleństwo, człowiekiem, który
zapomniał
o swym wieku i swych upodobaniach, swojej biografii
i godności. W jego sumieniu nie było lubieżnych intencji, a obojętność na to, co mówiło mu o niej jej
zachowanie, jedynie wzmacniała postanowienie, by skusić ją perspektywą zupełnie nowego życia,
życia, które przemknęło jakoś obok niego w latach pełnego posłuszeństwa. Chciał, by pozostali
niewinni, by zachowywali się jak dwoje podróżnych, którzy spotkali się przypadkowo i nie musieli
obciążać się wzajem historiami swego życia; których zachwycił sam fakt, że natrafili na siebie w
opustoszałym i bezludnym miejscu. Trudno było oczekiwać, że taka niewinność w ogóle istnieje,
trudno jej było od kogoś wymagać. Ale uświadomił to sobie z całą wyrazistością dopiero teraz.
Wreszcie cierpiał z powodu swych fantastycznych założeń, a nie wskutek nie zrealizowanych fantazji.
Swoje wizje odnosił do kogoś, kto nawet się ich nie domyślał i kogo nie mógł obwiniać o ich
odrzucenie. Nie miał więc prawa potępiać jej za to, że chciała go wykorzystać. W pewnym sensie on
zachował się gorzej.
Nie pasowały do siebie style ich życia. To była istota rzeczy. Jego przeszłość stanowiła dla niej obcy
ląd, którego nie zamierzała i nie odczuwała potrzeby zwiedzać. Wzajemne dostosowanie się nie jest
kwestią chwili. Musi je poprzedzać wiedza, sympatia i zro-
zumienie. Musi je poprzedzać wspólna przeszłość, jak przeszłość, którą podzielał z Louise i z
Putnamem. Teraz rozumiał, dlaczego Louise była ciągle obecna w jego myślach, choć robił, co mógł,
by te myśli ignorować, i nawet mu się to udawało. Intuicyjnie też wyczuwał, że ten okres w ich życiu,
gdy żadne wyjaśnienia nie były potrzebne, ten długi okres nudnej przewidywalności  to była
prawdziwa przyjazń. Przyjazń oznaczała, że mogli na sobie wzajem polegać, że mieli do kogo
zadzwonić, gdyby zdarzyło się nieszczęście, i że spiesznie każde z nich odpowiedziałoby na taki
telefon. Przyjaznią jest to, co mogą sobie dać, gdy ich dni będą dobiegały końca. Choćby nie wiadomo
jak bujna była jego wyobraznia, nie mógł sobie wyobrazić Katy przy swoim łóżku. On jednak byłby
przy niej w razie potrzeby. Byłby, ale nie będzie. Jego wyobraznia niepotrzebnie podsuwała mu
zbędne problemy do rozwiązania. Postać w letnim ubraniu stojąca na balkonie pozostanie tylko wizją,
choć niezwykle silną; wizją nieznajomego, którego poznałby bliżej z wielką radością.
Mimo że było dopiero wpół do szóstej, poszedł do sypialni i się położył. Wiedział, że czeka go [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl