[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na poczekaniu. - A
najlepiej mi się myśli, kiedy biegam sama.
91
- Dobrze się czujesz, Cal? - Ansel sypał do kawy cukier, łyżeczka za
łyżeczką.
- Jak ty to możesz pić? - spytałam z obrzydzeniem.
- Odpowiedz mi na pytanie. - Uniósł kubek do ust.
- Wszystko w porządku.
- Mama powiedziała, że jak byłem na patrolu, spędziłaś pół dnia w
łóżku. - Wziął cukier i
wsypał do kawy jeszcze jedną łyżeczkę.
- W piątek byliśmy w klubie do czwartej nad ranem.
- Co ty powiesz. To ja musiałem wstać dwie godziny pózniej. A Mason
nie jest
najprzyjemniejszym gościem, kiedy jest zmęczony. Drażliwy jak
cholera. Kiedy się przestraszył
królika, tak kłapnął, że przegryzł go na pół.
Ansel jeszcze raz posmakował kawę; tym razem uśmiechnął się i zaczął
popijać wielkimi łykami.
- Ale serio, Calla - powiedział. - Czujesz się dziwnie po zabiciu
Poszukiwacza?
- Nie. - Zrobiłam niepewną minę i westchnęłam. -Zabicie tego
Poszukiwacza to był mój
obowiązek. Chciał zaatakować Shaya.
- Mówisz o tym nowym, o którym wszyscy gadają?
- Tak. - Wstałam, żeby dolać sobie kawy. - Opiekunom zależy na tym,
żeby był bezpieczny.
Mieszka z nimi.
Ansel podał mi swój pusty kubek.
- To dziwne. I Poszukiwacze próbowali go zaatakować?
- Tak. Zabiłam jednego. A drugi... - Zawahałam się, zanim napełniłam
jego kubek kawą. - Nalać
ci do połowy, żeby zostało miejsce na cukier?
Nie dał się podpuścić.
- Co się stało z drugim Poszukiwaczem?
- Opiekunowie nasłali na niego zmorę. Zobaczyłam, że zbladł.
- I co mu zrobiła?
92
- Nie wiem. - Postawiłam przed nim kubek. - Efron nas odprawił. Ale
wyglądało na to, że dzięki
zmorze ich przesłuchanie będzie dość skuteczne.
- Cieszę się, że tego nie widziałem. - Znów zaczął swój cukrowy rytuał.
- Ja wolałabym nie widzieć tego, co sama zrobiłam -stwierdziłam. Ansel
zmrużył oczy. - I
owszem, właśnie dlatego zostałam wczoraj w łóżku.
- I dlaczego jeszcze? - naciskał.
Zapatrzyłam się w ciemną powierzchnię swojej kawy.
- Niepokoi mnie Logan.
- Co znowu z Loganem? - Ansel wstał i poszedł do kredensu, żeby
dosypać cukru do pustej
cukierniczki.
- Przejmie nowy klan.
Usłyszałam za plecami brzęk tłuczonej porcelany. Błyszczące drobinki
rozsypały się po
podłodze.
- Ansel! - Skoczyłam po zmiotkę.
- Przepraszam - mruknął, zgarniając rękami cukier na kupkę. - Serio?
Logan? Nie Efron czy
Lumina, albo oboje, jakoś na zmianę?
- Ciesz się, że to nie Efron - powiedziałam, podając mu szufelkę.
Dostrzegł moją ponurą minę.
- Dlaczego?
Zamiatałam powoli, mocno ściskając zmiotkę.
- Chodzi ci o Sabinę? - spytał cicho.
Znieruchomiałam.
- Ty wiesz?
- Neville powiedział Masonowi, a Mason powiedział mi. - Zapatrzył się
na kupkę cukru.
93
- Mnie powiedział Ren - odparłam cicho i wróciłam do zamiatania.
Ansel podstawił szufelkę, żebym zmiotła na nią cukier.
- Mason powiedział, że Ren jest tym naprawdę załamany. Informacja
jest niby z trzeciej ręki, ale
ja w to wierzę. Nie może ochronić Sabiny przed Efronem. Nie
wyobrażam sobie, jak to jest dla alfy.
Pan czy nie pan, Ren na pewno jest wściekły, że nie może ochronić
swoich towarzyszy.
Bez słowa zmiatałam cukier w stronę Ansela.
- A co ty o tym myślisz? - spytał.
- Po raz pierwszy cieszyłam się, że Lumina jest naszą panią - odparłam.
- I mam nadzieję, że
Logan jest inny. Ren powiedział, że nie jest taki jak ojciec, ale że jest
nieprzewidywalny.
Ansel wzruszył ramionami.
- Hm, Logan na pewno będzie inny. Wiesz, na pewno nie będzie chciał...
Frontowe drzwi otworzyły się z hukiem i do kuchni wpadła Bryn.
Ansel wstał gwałtownie, rozsypując cukier z szufelki z powrotem na
podłogę. Jęknęłam.
- Och. Sorki. - Spojrzał na mnie przepraszająco i wziął ode mnie
zmiotkę.
- Gotowa do wycieczki na łono przyrody? - Bryn uśmiechnęła się i
spojrzała na podłogę. - Co się
stało?
- Ansel uważa, że kawę należy pić w równych proporcjach z cukrem. -
Uśmiechnęłam się do
brata, który zrobił się czerwony jak burak. -1 trochę się tym
podekscytował.
Bryn roześmiała się i ruszyła do drzwi.
- Hej, czekaj chwilkę - powiedziałam, chwytając ją za łokieć.
Spojrzała na mnie, unosząc brew.
- Chciałabym się dzisiaj przebiec solo. Masz coś przeciwko? - Trudno mi
było opanować głos.
- Co?
- Wolałabym pójść na patrol sama. - Gorączkowo szukałam pretekstu,
ale bez powodzenia.
Marnie ci idzie, Calla, bardzo marnie. Ona w życiu tego nie kupi.
94
- Rozumiem. - Podeszła do stołu i usiadła na krześle. - Spotykasz się z
Renem?
- Co? - wypaliłam.
- Co?! - Ansel zerwał się z podłogi, znów rozsypując cukier. Zaklął, ale
nie kucnął z powrotem,
żeby sprzątnąć.
Spoglądałam to na Bryn, to na Ansela.
- Nie spotykam się z Renem. - Nie tego się spodziewałam, ale
zrozumiałam, że może to
wystarczy, żeby Bryn nie poszła ze mną na patrol. Nawet jeśli miało to
oznaczać znoszenie przez
tydzień docinków tej dwójki.
- Serio? - Bryn zaczęła się bawić pustą cukierniczką na stole. - Zdawało
mi się, że całkiem dobrze
dogadywaliście się w Edenie. Ren jest świetnym tancerzem. Prawda,
Ansel?
Puściła oko do mojego brata, który zachichotał. Popatrzyłam na nich
kolejno.
- Nie spotykam się z Renem. - Wiedziałam, że jeśli nie będę
protestować, to Bryn nie zapali się
do swojej nowej teorii spiskowej.
- W porządku. - Uśmiechnęła się, a jej oczy mówiły, że nie wierzy mi ani
trochę, co w tym
przypadku działało na moją korzyść. - To dobrze, bo tak właściwie to
wbrew zasadom, żeby dwie
alfy patrolowały razem. Wiesz, na wypadek gdyby coś miało się stać i
oboje byście zginęli.
- Tak właściwie nie jesteśmy jeszcze alfami nowego klanu. Ciągle
jesteśmy Cieniem Nocy i Karą
Nocy - zri-postowałam.
- A, więc jednak się z nim spotykasz. - Jej uśmiech stał się tak szeroki,
że o mało nie przepołowił
twarzy.
- Nie spotykam się! - Wyrwałam Anselowi łyżeczkę do cukru i rzuciłam
w Bryn, ale z łatwością
się uchyliła.
%7łołądek ścisnął mi się w bolesny supeł. Byłam niemal pewna, że na
wczorajszej imprezie w
Edenie udało mi się skutecznie odepchnąć od siebie alfę klanu Kary
Nocy.
95
Bryn roześmiała się i podeszła do szafki.
- Niech ci będzie. - Wzięła sobie kubek do kawy. - Jeśli chcesz iść sama,
mnie to nie przeszkadza.
Cokolwiek zamierzasz tam robić.
Wciąż zerkając na nią ze złością, wróciłam do stołu, żeby dopić kawę.
Anselowi udało się wreszcie przetransportować rozsypany cukier do
kosza.
- Hm, Bryn. - Wziął pustą cukierniczkę i poszedł do kredensu.
Zdziwiłam się, że został jeszcze
cukier; zmietliśmy z podłogi całe mnóstwo. - Skoro dzisiaj nie
patrolujesz, to mógłbym cię prosić o
przysługę?
Bryn wypiła łyk kawy i się skrzywiła.
- Jeśli przyniesiesz mi cukru do tej siekiery. - Spojrzała na mnie. - Nie
wiem, jak możesz to pić
bez niczego. Twardzielka z ciebie.
- Dlatego jestem twoją szefową.
Ansel wrócił do stołu tanecznym krokiem, wywijając napełnioną
cukierniczką.
- Przestań tym machać, bo znowu wysypiesz - mruknęłam.
- Grzeczny chłopak. - Bryn odebrała cukierniczkę. Ansel otworzył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]