16._Coffman_Elaine_ _Ocalona 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

grodę dla każdego, kto udzieli informacji na
temat jego narzeczonej i miejsca jej pobytu.
Również król Francji zaoferował znaczną sumę.
- Rozumiem. DziÄ™kujÄ™ panu za te wiadomo­
Å›ci. Jak można z panem siÄ™ skontaktować, gdy­
bym się czegoś dowiedział?
OCALONA 203
- Proszę przysłać mi wiadomość do gospody
 Pod Czarnym Bykiem". Często zatrzymuję się
lam na noc.
Po wyjÅ›ciu MacDougala Vilain zaczÄ…Å‚ siÄ™ za­
stanawiać nad tym, co zdarzyło się w ciągu
minionych dni, i doszedł do wniosku, że Sophie
bez nazwiska, którą James Graham przywiózł do
Monleigh Castle, to właśnie Sophie d'Alembert.
Nazwisko nic mu nie mówiło, jednak nie należało
wykluczać możliwości, że rodzina d'Alembert jest
spokrewniona z Ludwikiem XV i w jej żyłach
płynie krew Burbonów.
Vilain zdecydował, że nikomu nie zdradzi
tożsamości Sophie i miejsca jej pobytu dopóty,
dopóki nie dowie się, jak bardzo zależy na niej
królowi Francji. Od czasu wygnania z kraju przed
dziesiÄ™ciu laty Vilain marzyÅ‚ o możliwoÅ›ci po­
wrotu do Francji, odzyskaniu swego domu
i skonfiskowanych ziem.
Pozostawało pytanie, czy król będzie gotów
oddać mu majątek za Sophie?
Postanowił przyjąć zaproszenie Grahamów na
wieczerzÄ™.
Po wieczerzy zaczęły się tańce, jednak Sophie
nie wykazywała takiej ochoty do zabawy jak
jeszcze przed kilkoma dniami, kiedy udzielił jej
się beztroski nastrój balu i entuzjazm gości.
204 ELAINE COFFMAN
- Naprawdę chcesz już nas opuścić? - zapytał
Bran. -Mógłbym przetańczyć z tobą cały wieczór.
- Ja z tobą też, ale poczułam się bardzo
zmęczona.
- W takim razie mogłabyś posiedzieć, popijać
wino i patrzyć, jak my taÅ„czymy - zaproponowa­
Å‚a Arabella.
- Dziękuję, ale nie dziś. Może następnym
razem.
- A zatem dobranoc - powiedziała Arabella
i pocałowała Sophie w policzek. - Czy mogę
zajrzeć do ciebie, kiedy będę szła do swojej
sypialni?
- Odprowadzę cię do komnaty - zaofiarował
siÄ™ Fraser.
- Dziękuję, naprawdę nie ma takiej potrzeby.
Poznałam już zamek na tyle dobrze, że bez trudu
trafię. Muszę się porządnie wyspać; jutro będę jak
nowo narodzona.
Sophie pożegnaÅ‚a siÄ™ z braćmi Jamesa, z wyjÄ…t­
kiem Caluma, który, jak zwykle, siedziaÅ‚ w pew­
nej odległości od nich i podejrzliwie jej się
przyglądał. Często widywała go w towarzystwie
Gillian, z którą na osobności prowadził długie,
poufne rozmowy. Gdyby nie wiedziaÅ‚a, jak bar­
dzo Gillian zależy na poślubieniu Jamesa, gotowa
byÅ‚aby przysiÄ…c, że tych dwoje darzy siÄ™ uczu­
ciem. Oboje posępni i podejrzliwi, pasowaliby do
siebie bardziej niż James i Gillian.
OCALONA 205
Zdawała sobie sprawę, że nie powinno to jej
obchodzić i że dla własnego dobra należałoby jak
najszybciej wyjechać z Monleigh Castle.
Była przekonana, że Rockingham uznał, iż nie
zginęła w katastrofie statku, i rozesłał swoich
ludzi, by ją odszukali, a król Ludwik zapewne
wyznaczyÅ‚ nagrodÄ™ za jej odnalezienie. Potrzebo­
wała dobrego planu, jednak sytuację utrudniał
brak pieniędzy. Musi sprzedać część swoich
rzeczy, a nastÄ™pnie bÄ™dzie mogÅ‚a pojechać wÅ‚aÅ›­
ciwie wszędzie, oczywiście z wyjątkiem Anglii,
Francji i Norwegii.
Może powinna poszukać szczęścia we WÅ‚o­
szech albo w Ameryce?
Martwiło ją to, że nie może zwierzyć się
Jamesowi, chociaż coraz częściej ogarniało ją
przekonanie, że mu na niej nie zależy. Zachowy­
wał się tak, jakby byli sobie obcy. Jedynym miłym
akcentem w ostatnich dniach był serdeczny,
dowcipny list od Tavisha. %7łałowała, że jest
w Edynburgu i nie mają okazji porozmawiać.
Odpisała mu prawie natychmiast. Już od dawna
chciała mu podziękować za uratowanie życia.
Nie widziaÅ‚a Jamesa od wczesnego popoÅ‚u­
dnia. Wyglądała wtedy z okna swej komnaty
i widziała, jak w dzikim pędzie wjeżdża na
dziedziniec wraz z grupkÄ… swoich ludzi; pled
powiewał za nim niczym chorągiew.
Przerzucił nogę przez siodło i zgrabnie zesko-
206 ELAINE COFFMAN
czył z Corriego na ziemię. Sophie zastanawiała
się, jaka może być przyczyna tego pośpiechu.
Zapewne Gillian...
Wyszła z wielkiej sali i popatrzywszy w okno,
zorientowaÅ‚a siÄ™, że przestaÅ‚ padać Å›nieg. Po­
stanowiła udać się do swojej sypialni krótszą
drogą przez blanki. U szczytu schodów nasunęła
kaptur na głowę i szczelnie otuliła się peleryną,
gdyż na dworze było mrozno. Potem pchnęła
ciężkie drzwi i wyszła na zewnątrz.
Tymczasem w wielkiej sali Vilain Rogeaux
oparÅ‚ siÄ™ o kamiennÄ… Å›cianÄ™ pod arrasem, przed­
stawiajÄ…cym Roberta Bruce'a w walce z Ang­
likami, i patrzyÅ‚, jak Gillian odprowadza wzro­
kiem Jamesa, zmierzajÄ…cego ku drzwiom, przez
które zaledwie przed paroma minutami wyszła
Sophie.
ZauważyÅ‚, że oczy Gillian zwÄ™ziÅ‚y siÄ™ w szpar­
ki. Zastanawiał się, czy powoduje nią kobieca
zazdrość, czy też Jamesa i Sophie połączyło coś,
co usprawiedliwiałoby nienawiść Gillian.
ZaczÄ…Å‚ odtwarzać w myÅ›lach niezmiernie inte­
resujÄ…cÄ… rozmowÄ™ z Mirrenem MacDougalem;
pomyślał też o liście, który wysłał wcześniej tego
dnia do króla Ludwika. PostanowiÅ‚ nie podej­
mować żadnych decyzji do czasu otrzymania
odpowiedzi od króla.
Los stwarzał mu niepowtarzalną okazję na
OCALONA 207
zmianę życia; zamierzał w pełni ją wykorzystać.
Pomyślał o pięknej, anielskiej twarzy Sophie i jej
cudownych oczach. Musiał przyznać, że miała
w sobie je ne sais quoi, owo tajemnicze, nieokreÅ›­
lone  coÅ›", co czyniÅ‚o jÄ… niezwykle ponÄ™tnÄ…. Jesz­
cze zanim dowiedział się, że Sophie jest kuzynką
króla Francji, uznaÅ‚, że mademoiselle jest najpiÄ™k­
niejszą kobietą, jaką zdarzyło mu się spotkać.
Wystarczyło zresztą tylko spojrzeć na pokrytą
czerwonymi plamami, wykrzywioną złością
twarz Gillian, by przekonać się o prawdziwości
tej opinii. Z uśmiechem podszedł do Gillian, która
przez nieuwagę przewróciła kieliszek z winem,
po czym wpadła w furię.
Był piękny wieczór; na niebie jaśniał ogromny
księżyc, dookoÅ‚a panowaÅ‚a cisza. Niesione wiat­
rem nieliczne chmury przemykały, nie zasłaniając
gwiazd. Sophie oparła ręce o mur i zapatrzyła się
na Morze Północne. CzuÅ‚a sÅ‚onawy zapach mor­
skiej wody. GÅ‚Ä™boko wciÄ…gnęła powietrze, wsÅ‚u­
chując się w uderzenia fal o skały.
Miała nadzieję, że uwolni się od nieznośnego
bólu głowy, który dręczył ją od paru godzin
i niemal rozsadzał skronie. Wystawiła twarz na
podmuchy wiatru.
Oczami wyobrazni ujrzaÅ‚a Jamesa, jakiego za­
pamiętała z ostatniego dnia pobytu w Danegeld;
siedziała na łóżku, a on szedł w jej stronę.
208 ELAINE COFFMAN [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl