[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na prowincję, by w posiadłości rodzinnej towarzyszyła hrabinie podczas rozwiązania, nie
wzbudzi żadnych niepotrzebnych komentarzy. Pozbędzie się jej, i to na dobre.
A ona pozbędzie się jego!
- Zgadzam się, bardzo chętnie - odparła, dumnie unosząc głowę. - To wszystko?
- Nie. Wydaje mi się, że chciałabyś wiedzieć, iż nie będzie żadnego procesu z powodu
twoich... przejść. Nikt się o tym nie dowie, jeżeli ty zachowasz milczenie.
A więc Robert uważał, że nie ma potrzeby karać ludzi, którzy porwali ją z ulicy, bili i
trzymali w niewoli? Czy mógł istnieć lepszy dowód jego całkowitego braku współczucia?
Chciał po prostu cały ten incydent zamieść pod dywan!
I chciał, by Deborah zniknęła z jego życia.
Aż dziw, że w ogóle zadał sobie trud przyjścia jej na ratunek. Gdyby ją tam zostawił,
prawdopodobnie nie miałby już żony. Testament stawiał jedynie warunek, by kapitan
Fawley się ożenił, nie precyzował, jak długo powinien pozostawać w związku. Jako
wdowiec zyskałby swobodę...
Nie, nie powinna tak myśleć! Uświadomienie sobie jego prawdziwej natury to jedno, a
podejrzewanie go o dążenie do jej śmierci to całkiem co innego. Podniosła do czoła
drżącą rękę, a drugą machnęła, by go odprawić. Nie myślała jasno. Ciągle denerwowała
się, jak to przyjmie jej matka.
240
Annie Burrows
Kiedy podniosła głowę, już go nie było. A czego się spodziewała?
Przyszedł, żeby ją powiadomić, w jaki sposób zaplanował jej przyszłość. I wyszedł,
spełniwszy swoje zadanie. Czy miał jakiś powód, by zostać?
%7ładnego.
Nagle wydało się Deborah, że pod jej stopami otworzyła się czarna czeluść. Spadała w nią
i spadała, i nie było nikogo, kto mógłby jej pomóc, ani niczego, czego mogłaby się uchwycić. Z całej
siły zacisnęła palce na poręczy fotela i... wróciła na ziemię. Uświadomiła sobie,
że siedzi w ślicznym saloniku, w wygodnym fotelu, że wkrótce pojedzie na wieś, gdzie zamieszka we
wspaniałym pałacu.
Jej świat wcale się nie skończył!
Więc dlaczego zaczęła płakać? Dlaczego jej ciałem wstrząsa szloch? Dlaczego padła na
kolana na tym ślicznym, błękitnym dywanie? Dlaczego zwinęła się w kłębek i zacisnęła
ręce w pięści?
Nie potrafiła wytłumaczyć.
Nie kochała już przecież Roberta, więc głupotą było rozpaczanie z tego powodu, że ich
drogi życiowe się rozeszły.
Powinna dziękować Bogu, że się odkochała! Naprawdę powinna.
Bo gdyby nie to, to odesłanie jej na prowincję, z dala od Roberta, złamałoby jej serce.
Rozdział trzynasty
Mieli wyruszyć do Wycke w piątek. Deborah cieszyła się, że wyjeżdża. Bo w pięknym
apartamencie Walton House czuła się tak samo więzniem jak w tamtej zatęchłej celi. Po
pierwszych kilku dniach, kiedy była zbyt słaba i obolała, by robić coś więcej poza
jedzeniem i spaniem, zaczęła krążyć po pokoju jak tygrys w klatce, którego widziała
kiedyś w menażerii w Tower.
W Wycke będzie mogła przynajmniej chodzić na długie spacery i dzięki wysiłkowi
fizycznemu rozładować nieco gniew. Albo jezdzić konno. Lord Walton zjawił się któregoś
dnia i zapewnił ją uprzejmie, że w jego stajniach z pewnością znajdzie się spokojny koń,
którego odda do jej dyspozycji.
Ale Robert z nim nie przyszedł.
Dość tego! Odwróciła się na pięcie, podeszła do kominka i szarpnęła sznur dzwonka.
Poprosiła, by któryś z lokajów sprowadził dla niej doroż kę. %7łałowała, że poprzednio nie
zachowała takiej ostrożności. Tamci ludzie, co uświadomiła sobie teraz z dreszczem,
musie li śledzić jej poczynania już od pewnego czasu, szukając oka-242
Annie Burrows
zji, by ją porwać. Zorientowali się, że często wzywała dorożkę, by pojechać z wizytą do
matki. Już nigdy nie będzie taka nieostrożna!
Może lord Walton zgodzi się nawet, żeby zabrała ze sobą jednego z lokajów?
Wybrała niebieską, wełnianą narzutkę i czepek. Przez parę chwil mozoliła się, by
przymocować do ronda woalkę, bo Robert z jakichś względów nie chciał, by pokazywała
twarz, choć siniaki już zbladły, a opuchlizna znacznie się zmniejszyła. Arnika okazała się
bardzo skuteczna, bez porównania lepsza od piwa.
Po paru minutach pokojówka zawiadomiła ją, że dorożka czeka. Dopiero w połowie
schodów Deborah zauważyła stojącego na dole Roberta.
- Dokąd się wybierasz?
- Odwiedzić matkę - odparła, dumnie unosząc głowę.
- To niewskazane. - Wyraz jego twarzy świadczył o zdecydowanym sprzeciwie.
Ale Deborah miała już kompletnie dosyć jego apodyktycznego zachowania.
- Nie wyjadę z miasta bez pożegnania. Mama uznałaby to za nader dziwne. - Zeszła z
ostatniego stopnia i zamierzała go minąć, ale Robert złapał ją za rękę.
- Skoro upierasz się, pojadę z tobą.
- Nie ma potrzeby.
- Jest, i to wielka!
Przez parę chwil mierzyli się wzrokiem. Deborah nie mogła zrozumieć, dlaczego
obstawał, by jej towarzyszyć, skoro niedwuznacznie dał jej do zrozumienia, że robi mu się
niedobrze
Cnotliwa żona
243
na jej widok. Po paru sekundach jednak olśniło ją. Nie chciał, by powiedziała coś, co
mogłoby zmartwić jego najdroższą Susannah, która nadal mieszkała z jej matką. Jedynym
powodem, dla którego zamierzał z nią jechać, było dopilnowanie, by zachowywała się
należycie. Potraktowała to jako obelgę.
- Cóż, skoro nalegasz, nie mogę ci zabronić. - Westchnęła i rzuciła tęskne spojrzenie w
stronę drzwi.
Po chwili wrócił z cylindrem i płaszczem i razem podeszli do dorożki. Podał jej rękę przy
wsiadaniu. Z daleka mogło się wydawać, że są normalną parą małżeńską, która udaje się
razem z wizytą.
Ale był ponury i przez całą drogę oboje milczeli jak zaklęci.
Pani Gillies była zachwycona. Gdy lokaj wprowadził ich do pokoju, w którym pisała listy,
zerwała się i uściskała córkę. Ale zmarszczyła czoło, kiedy Deborah uniosła woalkę, by ją
ucałować.
- O Boże! Co się stało z twoją twarzą? -Ja...
Nie przygotowała sobie żadnego wyjaśnienia. Myślała tylko o tym, żeby wyrwać się z
domu i zobaczyć z matką. Chciała uklęknąć u jej stóp, położyć głowę na jej kolanach i
wypłakać się z całego serca.
W tym momencie do pokoju wpadła Susannah.
- Debs! - krzyknęła radośnie i podbiegła, by uściskać przyjaciółkę. - Tak za tobą tęskniłam
przez ostatnich kilka dni. Cieszę się, że przyjechałaś, bo mam wspaniałe wiadomości! O,
244
Annie Burrows [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl