[ Pobierz całość w formacie PDF ]
świcie. Jeśli chcemy z nimi jadać, musimy się dostosować.
- W porządku, a więc do rana - powiedziała i szybko przeszła do
swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Cholera! - przeklął w myślach. Nie miał prawa jej pragnąć ani nawet o
niej myśleć! Za trzy tygodnie ich drogi rozejdą się. Jego życie to Wyoming,
rancza i otwarte przestrzenie. Jej - plaże Florydy. Poza tym wiedział, że
kobiety to same kłopoty, i obiecał sobie, że już nigdy nie sparzy się na
żadnej, szczególnie po tym, co przeżył z Amy.
Serce Candee biło mocno. Wciąż była pod wrażeniem tego
nieoczekiwanego spotkania z Mikiem. W pokoju panował chłód, dlatego
szybko wsunęła się pod kołdrę i szczelnie się nią opatuliła. Otworzyła
książkę i próbowała czytać. Wyrazy zamazywały jej się przed oczyma i nie
mogła pozbierać myśli. Zamiast liter, widziała wysokiego bruneta,
opierającego się o framugę drzwi. Niemal czuła jego bliskość, widziała
zarys ust i zmysłowy dołeczek w policzku. Przycisnęła książkę mocno do
siebie. Potrząsnęła głową, by odgonić od siebie myśli o Mike'u. Powoli jego
49
RS
obraz odpłynął, przeczytała jeszcze kilka stron, po czym odłożyła książkę.
Rozejrzała się po raz ostatni po pokoju i zasnęła.
Dom przeszył kobiecy głośny krzyk. W ciągu dwóch sekund Mike
znalazł się w jej pokoju, gotowy, by jej bronić. Leżała w łóżku.
Najwyrazniej przyśnił jej się jakiś koszmar. Krzyk wydobył się z jej ust
jeszcze raz.
Mike bezszelestnie podbiegł do łóżka i podniósł jej głowę z poduszki.
- Candee, Candee, obudz się. To tylko sen.
Powoli otworzyła oczy.
- To ty, Mike?
- Miałaś zły sen. Boże, krzyczałaś tak, że myślałem, iż ktoś się tu
wdarł i zaatakował cię.
- To było okropne - wyszeptała ze łzami w oczach.
- Co ci się śniło? - zapytał, delikatnie kładąc ręce na jej ramionach.
- Wszystko było pomieszane, nie po kolei. Strzelanina, wybuch
bomby, tamten policjant raniony odłamkami szkła. - Candee przetarła oczy.
- A najgorsze było na końcu. Ramirez z bronią wycelowaną we mnie.
Próbowałam biec, ale nie mogłam.
Objął ją i przycisnął mocno do piersi.
- Wiem, że to wszystko jest dla ciebie bardzo trudne, ale musisz być
dzielna, nie możesz się teraz załamać. Zdaję sobie sprawę, że przeszłaś
bardzo wiele, ale już nie jesteś sama. Przejdziemy przez to razem. Tu
jesteśmy bezpieczni. Poza tym, do procesu już tylko kilka tygodni i niedługo
będziesz mogła wrócić do normalnego życia.
- Być może. Ale czasem wydaje mi się, że nigdy o tym wszystkim nie
zapomnę.
50
RS
- Podobno czas leczy rany. Poczekaj trochę, a zapomnisz o tym
koszmarze. Nie martw się, wszystko będzie dobrze... Zobaczysz. - Mówił
spokojnie, łagodnie i stopniowo ściszał głos. Chciał, aby Candee mogła jak
najszybciej zasnąć.
Candee objęła mocno Mike'a- i przytuliła się do niego. Cieszyła się, że
nie jest sama. Była bardzo śpiąca i zmęczona, ale odczuwała strach przed
powtórnym zaśnięciem. Nie chciała po raz setny przeżywać tego samego
koszmaru sennego, który niezmiennie ją przerażał. Powoli jednak jej po-
wieki zaczęły ciążyć i zasnęła.
Gdy Candee obudziła się, za oknem wciąż panowała ciemność, tylko
na horyzoncie niebo miało bladoróżowy odcień. Usłyszała szum wody i
ponownie wtuliła głowę w poduszkę. Przez moment z zamkniętymi oczyma
wyobrażała sobie Mike'a biorącego prysznic. Widziała krople wody
spływające po jego szerokich ramionach i muskularnej klatce piersiowej.
Otworzywszy oczy, musiała złapać głęboki oddech. Przypomniała sobie, jak
czule obejmował ją ostatniej nocy, gdy obudziła się z krzykiem. Chyba
jednak miał bardziej skomplikowany charakter, niż wydawało jej się zaraz
na samym początku ich znajomości. Zastanawiała się, czy zdoła go dobrze
poznać podczas tych trzech tygodni wspólnego pobytu na ranczu. Czy
będzie z nią rozmawiał i chętnie spędzał czas w jej towarzystwie, czy raczej
będzie trzymał się z dala od niej i jedynie ograniczał się do wykonywania
swoich służbowych obowiązków. Ciekawa była, czy podzieli się z nią choć
odrobiną siebie.
Candee wstała z łóżka, podeszła do szafy i ubrała się w ekspresowym
tempie. Dziś, by nie drażnić Mike'a, włożyła dłuższą koszulkę i wcisnęła ją
w spodnie. Włosy zebrała w koński ogon. Zastanawiała się, czy zauważy
51
RS
zmianę w jej wyglądzie i czy doceni to, że zastosowała się do jego poleceń.
Wiedziała, że Mike wciąż jest w łazience, choć już nie słyszała odgłosu
lecącej wody. Cichutko wyszła na korytarz i bezbłędnie odnalazła drzwi do
drugiej łazienki. Szybko umyła zęby, twarz i dłonie, po czym na palcach
przeszła do pustego salonu. Stanęła w oknie i zapatrzyła się na góry. Ich
szczyty były ciągle spowite ciemnością, ale podczas gdy obserwowała je,
niebo stopniowo się rozjaśniało i zarys wierzchołków stawał się coraz
wyrazniejszy.
- Myślałem, że będziesz dłużej spała - rozległ się głos Mike'a.
Odwróciła się. Miał na sobie czyste niebieskie dżinsy, bardzo podobne
do tych, w których był wczoraj, niebieską koszulę z podwiniętymi rękawami
i wilgotne ciemne włosy.
- Idziemy już na śniadanie? - zapytała, a jej spojrzenie uciekło gdzieś
w bok. Szybko zrozumiała, że nie ma sensu gapić się na niego i kusić samej
siebie. Mój Boże, ledwo mogła mu się oprzeć, a znała go dopiero drugi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]