[ Pobierz całość w formacie PDF ]

RS
- To prawda.
- Skoro więc moja praca za grosz nie przypomina pracy kamerdynera, dlaczego
zabraniasz mi rozmawiać z Sarą o wychowaniu dzieci? A jeśli dzięki temu uda
się jakoś wpłynąć na chłopców?
- Niczego ci nie zabraniam.  Tyler podniósł rękę uspokajającym gestem.
- To co w takim razie robisz?
- Drażnię się z tobą - powiedział z diabelskim błyskiem w oku.
- To twój ulubiony sport. - Erin zagryzła wargi ze złości.
- Niekoniecznie - odezwał się niskim, kuszącym głosem. - Mój ulubiony sport
polega na czymś innym, ale dopóki nie powtórzy się okazja, żeby potrenować,
lubię się z tobą podrażnić.
Erin poczuła się tak, jakby dał jej w twarz. A więc to, co między nimi zaszło, nic
dla niego nie znaczyło! Serce ścisnęło się jej z bólu. Jak mógł! Ale zaraz potem
ogarnęła ją złość.
- Przykro mi - wysyczała - ale twoje ulubione sporty mało mnie obchodzą.
- O, tak! - Przyglądał sieje policzkom zaróżowionym z emocji. - Już w to
wierzę!
Wtedy Erin, wyprostowana jak struna, z wysoko podniesioną głową, odwróciła
się na pięcie i wyszła do kuchni. Spodziewała się jakiegoś złośliwego
komentarza, ale nic takiego nie nastąpiło.
Gdyby miała oczy z tyłu, zobaczyłaby, jak sfrustrowany Tyler rozpaczliwym
gestem wali się w głowę. Dlaczego powiedział coś takiego? Dlaczego znowu
sprawił Erin przykrość?
Doskonale wiedział, dlaczego. Bo jej pragnął, pożądał, chciał się z nią kochać.
Bo o mały włos, a już by to zrobił. Bo wiedział, że jeśli jeszcze raz dotknie Erin,
nigdy jej już nie wypuści. Przepadnie niezależność, którą wywalczył sobie z
takim trudem.
Musi odesłać ją stąd, zanim będzie za pózno. Poradzi sobie bez niej. Jest już
prawie całkiem zdrowy. Może robić wszystko poza prowadzeniem samochodu i
RS
jazdą konną. Doświadczenie pod drzewem morwy pokazało, że może nawet się
kochać. I tak za parę dni zdejmą mu gips. Wtedy ją odeśle.
Ale doskonale wiedział, że się na to nie zdobędzie.
- Cholera jasna - zaklął i wszedł do gabinetu, głośno trzaskając drzwiami.
- Czy ty prasujesz moje bokserki? - zapytał Tyler, wchodząc do kuchni
Serce Erin na chwilę przestało bić. Tak jej się przynajmniej wydawało.
Ostatnimi czasy zawsze tak reagowała, kiedy Tyler zaskakiwał ją znienacka.
Chyba musi iść do kardiologa!
- O, cześć. Myślałam, że pojechałeś z Samem do miasta.
- Tak. - Oczy Tylera pociemniały ze złości. - Pojechaliśmy kupić pastylki
siarkowe. Potem pomożesz mi zadać je krowom.
- W porządku. - Erin kiwnęła głową. - Wcześnie wróciłeś.
Nie dodała, jak bardzo ją to cieszy. Tęskniła za nim, kiedy nie było go w
pobliżu.
- Kazałem Samowi przywiezć mnie prosto do domu, bo zaraz po wyjściu ze
sklepu z paszami zaczął mnie ciągnąć do salonu EUie.
- Po co?
- Bo oni tam wypożyczają smokingi!
A zatem Sam przypuścił teraz atak na Tylera. Jak rozumiała, smoking był
elementem ślubnego stroju, który Sam wymyślił dla przyjaciela.
- Dobrze wiem, co teraz myślisz. - Tyler nalał sobie kawy z taką energią, że
połowa płynu znalazła się poza kubkiem. - Uważasz, że skoro Sam jest moim
przyjacielem, powinienem wybić mu z głowy ten kretyński plan. - Spojrzał
groznie na kubek. - Daję ci słowo, że próbowałem. Nie da się!
- Rozumiem.
Ale Erin nie myślała już z taką odrazą o ich ślubie. Gorzej. Od kiedy Tyler ją
pocałował, od kiedy o mało co nie kochali się wtedy, pod morwą, nie myślała o
niczym innym.
- Dlaczego prasujesz moje bokserki? - Tyler wrócił do pierwszego tematu.
RS
Nie mogła powiedzieć mu prawdy o tym, że lubi dotykać jego rzeczy. Jeszcze
pomyślałby, że to jakieś zboczenie.
- Bo zajmują mniej miejsca w szufladzie komody i lepiej leżą pod spodniami.
Ghyba zwariowała. Tyler zaraz się zorientuje, że nieustannie patrzy na jego
pośladki i...
- Erin - powiedział z rezygnacją. - Wszystko mi jedno, czy bokserki mieszczą
się w szufladzie. Nieważne, czy moje pośladki dobrze się w nich prezentują. Nie
wierzę natomiast, żebyś nie zauważyła, że ja nigdy nie noszę bokserek!
- To skąd je masz? - zapytała.
- Dostaję je wciąż od ciotki Eugenii, która nie może znieść myśli, iż ktoś
śmiałby rozstać się z którymś z jej prezentów. - Chwycił garść czekoladowych
makaroników i zaczął żuć je zapamiętale.
- Skoro więc mają leżeć w szufladzie, niech tam leżą wyprasowane. Zajmą
mniej miejsca, a w szufladach będzie porządek. - Erin jakby nigdy nic sięgnęła
po następną parę.
- Erin! - W głosie Tylera zabrzmiały ostrzegawcze tony. - Mam w nosie
porządek w szufladach!
- Widzę to codziennie. - Spojrzała na niego niewinnym wzrokiem.
- Erin...
- Przestań, Tyler. - Wzruszyła ramionami. - Na tym polega moja praca.
Tyler obserwował, jak Erin drobnymi dłońmi wygładza bieliznę, której on i tak
nigdy nie włoży. Przypomniał sobie dotyk tych rąk na swojej nagiej skórze i
zrobiło mu się gorąco. Ta cudowna dziewczyna doprowadzała go do szaleństwa.
Od kiedy się zjawiła, robił same głupstwa, poczynając od tego, że nie wyrzucił
jej po pierwszych pięciu minutach rozmowy. I teraz ma za swoje.
Gdyby przynajmniej Erin była typem kobiety, która lubi okazjonalny,
rozrywkowy seks bez zobowiązań! Gdyby była takim typem, nie miałby
żadnych obiekcji, żeby się z nią kochać. Przeżyliby kilka upojnych nocy, a
potem rozstali bez żalu. Gdyby była...
RS
Potarł czoło dłonią.
- W porządku. Niech ci będzie, że na tym polega twoja praca. Ale powiedz mi,
czy nie przyszło ci nigdy do głowy, że cały ten kamerdynerski fason to już
dzisiaj przeżytek?
- Co przez to rozumiesz?
- Zobacz, czym się zajmujesz. Nic tylko sprzątanie, gotowanie, prasowanie.
Sama jedna opózniasz ruch wyzwolenia kobiet o jakieś trzydzieści lat.
Erin spojrzała na niego z ukosa.
- Jak większość mężczyzn, mylisz pojęcia. Zupełnie nie rozumiesz, że ruch
wyzwolenia kobiet zakłada, iż kobieta powinna robić to, co lubi i co jej
odpowiada, a jeśli odpowiada jej robienie zawodowej kariery, ma być opłacana
tak samo jak mężczyzni. Kamerdyner w dzisiejszych czasach - Erin wzruszyła
ramionami - nie jest służącym, lecz raczej zarządcą albo administratorem. Poza
tym lubię tę pracę, nadaję się do jej wykonywania i dobrze zarabiam.
Boże, pomyślał Tyler, nadajesz się jeszcze do kilku innych rzeczy, dziewczyno.
Zimne prysznice staną się niedługo moim rutynowym zajęciem. Westchnął i
sięgnął po nową garść czekoladowych makaroników. Podobno czekolada ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl