[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uczucie... Jakby tęsknota za czasami, kiedy starszy syn patrzył na niego z podziwem i uwielbieniem.
Luc doznał nagle uczucia smutku. Choć bardzo by tego chciał, wiedział, że do tamtych czasów nie ma
już powrotu.
- Przyjedziemy w pierwszy dzień świąt - odezwał się w końcu.
- Powiem matce - odparł sztywno Maurizio.
- Flavia jest zachwycona... naszym wnuczkiem.
Albo mi się wydaje, albo powiedział naszym"?
- zdziwił się Luciano.
- Mały całkiem ją zawojował - ciągnął ojciec. - Na pewno położy mu pod choinką mnóstwo
prezentów.
Zawsze to jakiś początek. Wychodząc, Luc miał pewność, że przynajmniej Matt zostanie
potraktowany życzliwie. Skye gotowa jest podjąć ryzyko, a on będzie przy niej i nie pozwoli, by
spotkała ją jakakolwiek przykrość.
ROZDZIAA SZESNASTY
W pierwszy dzień świąt Skye ubrała się nadzwyczaj starannie. Dziś musi wyglądać bez zarzutu.
Nie miała żadnych złudzeń co do ojca Luca. Perspektywa spotkania z nim kosztowała ją wiele
nerwów. Jeśli jednak Maurizio zaakceptuje ją, by odzyskać syna i wnuka, ona również nauczy się go
tolerować.
Na szczęście wiedziała, że Flavia zrobi wszystko, żeby w przyszłości łagodzić między nimi napięcia.
Trudno w to uwierzyć, ale stały się sojuszniczkami. Na przyjazń było jeszcze za wcześnie, ale może
kiedyś? Kto wie?
Spoglądając w lustro, usłyszała za plecami kroki narzeczonego.
- Jak wyglądam? - zapytała, odwracając się w jego stronę.
Luc spojrzał na nią z aprobatą.
- Cudownie.
- A chciałam, żeby było szykownie.
- Nie musisz niczego udowadniać, Skye.
- Chcę pokazać twoim rodzicom, że nie muszą wstydzić się synowej.
- Powinni być dumni z tego, że zostaniesz członkiem rodziny.
- Na to będziemy musieli jeszcze poczekać. Nie spodziewam się po dzisiejszym dniu zbyt wiele. Ty też
nie powinieneś.
- Nie martw się o swój wygląd. Jest po prostu wspaniale.
- W takim razie możemy jechać. Dwadzieścia minut pózniej Luc zatrzymał wóz
przed posiadłością rodziców.
- Tatusiu, ten dom jest wielki jak zamek-zauwa-
żył z zachwytem Matt.
Kamerdyner poprowadził ich przez długi korytarz do przestronnego salonu. Na środku pokoju
znajdowała się imponująca, ponad dwumetrowa choinka.
Maurizio Peretti stał jak posąg przy marmurowym kominku. Jego żona podniosła się na powitanie z
kanapy. O dziwo, nie nosiła dziś czerni. Miała na sobie elegancką ciemnoczerwoną suknię, która
odejmowała jej kilka lat.
- Babciu, jaką masz piękną choinkę! - zawołał Matt, wybiegając jej na spotkanie.
- Cieszę się, że ci się podoba - odparła z uśmiechem.
- To dla ciebie. - Wręczył jej z dumą prezent zapakowany w złoty papier i przewiązany jaskrawą
wstążką. - Wesołych świąt. To plaża przed domem taty. Sam namalowałem.
- Dziękuję, Matteo. Na pewno jest piękna. Chodz, przedstawię ci dziadka. - Flavia wzięła chłopca za
rękę i pociągnęła w stronę męża, który nie spuszczał z niego wzroku.
Skye zesztywniała z napięcia i poczuła, że Luc ściskają mocno za rękę. Wiedziała, że jeśli Maurizio nie
zachowa się w stosunku do wnuka jak należy, dzień w Bellevue Hill zakończy się, zanim na dobre się
zaczął.
Matt nie wydawał się ani trochę onieśmielony. Spojrzał na surową twarz mężczyzny i odezwał się
rezolutnie:
- Dzień dobry, dziadku. Dla ciebie też mam prezent.
- Naprawdę? Dziękuję. - Maurizio odchrząknął i wyciągnął dłoń po podarunek. - To też rysunek?
- Nie, to moje zdjęcie, jak gram w piłkę.
- Ach tak. Tata mówił, że strzeliłeś najwięcej goli w swojej drużynie.
- Trzydzieści dwa. - Chłopiec wypiął dumnie pierś. - I dostałem puchar króla strzelców.
- Brawo! Zuch z ciebie. - Senior rodu uśmiechnął się i rozwinąwszy papier, obejrzał fotografię. - Każę
je sobie oprawić i postawię w pracy na biurku, żeby wszyscy widzieli, jakiego mam zdolnego wnuczka.
Luc i Skye odetchnęli z ulgą.
Maurizio rzucił im przelotne spojrzenie i zdawkowe wesołych świąt", po czym z powrotem zajął się
wnukiem.
- Zajrzyj pod choinkę. Mikołaj na pewno coś dla ciebie zostawił.
Następna godzina upłynęła bez większych zgrzytów. Matt cieszył się prezentami, a dorośli zajęli się
herbatą i ciastem. Rozmawiali mało. Maurizio wprawdzie nie ignorował otwarcie Skye, ale
dziewczyna wyczuwała jego niechęć. Ani razu nie zwrócił się do niej po imieniu, ani nawet na nią nie
spojrzał. Sytuacja stawała się dla obojga coraz bardziej niezręczna. Kiedy służący sprzątnął ze stołu,
Peretti natychmiast poderwał się na nogi i wyciągnął rękę do chłopca.
- Chodć, Matteo, pójdziemy na spacer. Pokażę ci jachty w porcie. Może znajdziemy jakieś dobre
miejsce, żeby wypróbować twój nowy zestaw do krykieta.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]