MacDonalds Ross Troista droga 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wspanialszymi, jakie widział od czasów, kiedy sam walczył.
Ale teraz mężczyzna był bezbronny niczym dziecko. Larry
na próbę klepnął go kilka razy w twarz. Taylor otworzył
oczy i próbował usiąść wygodniej.
 Spokojnie, poruczniku  powiedział Larry.
 Kim pan jest?  Słowa więzły w zaschniętym gardle.
 Przyjacielem. Dobrze siÄ™ pan czuje?
 Boże, nie! Co się stało?
 Oberwał pan butelką, poruczniku. Barman pana uśpił,
bo inaczej pewnie zamordowałby pan jednego gościa.
 Musiałem być wstawiony. O co ja chciałem się z nim
bić? Poszło chyba o kobietę...
 Tak... Zwykle tak bywa. Jak pan sÄ…dzi, da pan radÄ™
dojść o własnych siłach do mojego mieszkania? Potrzebuje
pan teraz małej drzemki. To nie jest okazały apartament, ale
oddaję do pańskiej dyspozycji.
 Nie powiedział mi pan, jak się nazywa. My się chyba
nie znamy?
 Milne, Harry Milne.  Zawsze przedstawiał się w ten
121
sposób, kiedy nie chciaÅ‚ ujawnić swoich prawdziwych per­
sonaliów.  Siedziałem w barze i widziałem, jak pan oberwał,
postanowiłem więc pana stamtąd zabrać, nim pojawią się
gliny. Policjanci w Los Angeles bywajÄ… nierozsÄ…dni.
 Jest pan bardzo miły, ale nie mogę się narzucać...
 Proszę tak nie mówić. Spodobała mi się technika
pańskich ciosów. Kiedyś też trochę walczyłem. Chodzmy,
jeżeli da pan radę.
Taylor poruszał się niepewnie, ale o własnych siłach. Larry
wprowadził go do domu bocznymi drzwiami. Na górę wjechali
windą towarową. Larry nie chciał, żeby wszyscy wiedzieli, że
ma gościa. Kobiety to co innego. Odwiedzające go dziewczyny
tylko poprawiały jego reputację. Jeśli nie, on je odwiedzał.
Ponieważ nie wiedział jeszcze, do czego może mu Taylor
posłużyć, wolał jego odwiedziny zachować w tajemnicy.
Taylor był potulny jak kociak i nie odezwał się ani słowem,
póki nie znalezli się w mieszkaniu. Zapytał, gdzie jest łazienka,
i ruszył w jej stronę. Kiedy Taylor wymiotował do miski
klozetowej, Larry zdjÄ…Å‚ ze Å›ciany kolekcjÄ™ zdjęć rozneg­
liżowanych kobiet i schował je do szuflady. Stwierdził, że
póki nie znają się zbyt dobrze, powinien postarać się wywrzeć
na Taylorze dobre wrażenie. Na razie sprawy rozwijały się
tak, że wkrótce mogli zostać serdecznymi przyjaciółmi. To
dopiero byłaby historia. Lany wiedział, że jest niezłym
graczem, żałował tylko, że nie ma publiczności, która mogłaby
podziwiać jego spryt. Zresztą, któż by uwierzył, że potrafi tak
rozgrywać.
Taylor wyszedł wreszcie z łazienki i widać było, że bardzo
potrzebuje snu. Zmył z twarzy krew  jego cera miała kolor
kogoś chorego na żółtaczkę. Czoło błyszczało mu od potu,
a oczy były wilgotne od wzbierających mdłości. Krok za to
miał już pewniejszy, i to był dobry znak.
 Lepiej siÄ™ pan czuje?
122
 Tak. Pozbyłem się tego, co zalegało mi w żołądku.
Zwykle nie pijÄ™ tyle whisky.
 A co z głową?
 Nie najgorzej. W każdym razie nie krwawi.
 Miał pan szczęście, że butelka się nie roztrzaskała.
 No dobrze. Będę się zbierał...
 Niech pan tego nie robi, poruczniku. DokÄ…d chce pan
pójść?
 Nazywam się Taylor.  Uścisnął rękę Larry'ego. 
Nie wiem, jak panu dziękować.
 Nie ma o czym mówić. Nie wygląda pan na tyle dobrze,
żeby już teraz wychodzić. Ma pan dokąd pójść?
 Właściwie to nie. Ale nie mogę więcej panu zawracać
głowy.
 Do diabła, proszę zostać. Mam tu drugie łóżko. Niech
siÄ™ pan nie upiera.
 To bardzo miłe z pana strony...
 Głupstwo. Zrobiłbym to samo dla każdego, zwłaszcza
dla każdego żołnierza. Coś chyba jesteśmy wam winni za to,
że walczyliście na wojnie.  Jezu, co za banał! Choć starał
się, by zabrzmiało to szczerze.
 Jeżeli jest pan pewny, że nie sprawiÄ™ kÅ‚opotu... Przy­
znaję, że nie czuję się na siłach szukać teraz noclegu.
 W takim razie nie ma o czym mówić, poruczniku.
Może pan tu zostać tak długo, jak pan zechce. Mogę panu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl