[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mi się w łepetynie. Myślałem o tym, że wracam do domu, o mojej biednej mamie, o biednym
Bubbie, o hodowaniu krewetków i oczywiście o Jenny Curran. Niczego na świecie tak nie
pragnąłem jak tego, żeby już nie być idiotą.
105
24
Wreszcie jestem na starych śmieciach.
Pociąg zatrzymał się na stacji w Mobile o trzeciej w nocy. Tragarze wyciągu Zuzię ze
skrzyni i zostawili nas obu na peronie. Stacja świeci pustką; poza nami jest tu jeden facet co
zamiata podłogę i drugi co leży na ławce i chrapie. Ruszyliśmy z Zuzią na piechotę do miasta
i znalezli sobie kąt do spania w opuszczonym budynku.
Rano kupiłem Zuzi banany w porcie, a sam zajrzałem do niedużej jadłodajni i zżarłem
ogromne śniadanie, jajka na bekonie, kaszę, naleśniki i inne takie; potem pomyślałem sobie,
że nie ma co się dłużej obijać, wiec idziemy w stronę tego przytułka dla bezdomnych co go
prowadzą siostry. Po drodze mijamy miejsce gdzie kiedyś stał nasz dom, ale nic z niego nie
zostało, tylko trochę zwęglonych desek i placyk zarośnięty chwastami. Coś mnie w sercu
zakuło, ale poszliśmy dalej.
Przed przytułkiem wyjaśniłem Zuzi, żeby zaczekał na zewnątrz, bo nie chciałem
wystraszyć siostrzyczek. Więc Zuzia zaczekał, a ja weszłem do środka i pytam się o mamę.
Gówna siostra zwana przełożoną była dla mnie bardzo miła. Powiedziała, że nie wie
gdzie jest mama odkąd uciekła z tym protestantem, ale żebym popytał się w parku, bo mama
często tam chodziła i przesiadywała z innymi paniami. No dobra, razem z Zuzią idziemy do
parku.
Na ławkach faktycznie siedzą jakieś panie, wiec podchodzę do jednej i przedstawiam
się. Ona patrzy na Zuzię i kiwa głową.
Powinnam się była domyślić mówi.
Ale potem dodaje, że mama podobno pracuje jako prasowaczka w pralni chemicznej na
drugim końcu miasta. Podziękowałem i ruszyliśmy w dalszą drogę. Dochodzimy na miejsce,
patrzę, a tam mama rzeczywiście stoi spocona od gorąca i prasuje spodnie.
Kiedy mnie zobaczyła zostawiła żelazko, spodnie, w ogóle wszystko i rzuciła mi się na
szyję. Płakała, załamywała ręce, pociągała nosem zupełnie jak za dawnych czasów. Kochana
mama.
Och, Forrest! Nareszcie wróciłeś! woła. Nie było dnia, żebym o tobie nie
myślała. Co wieczór myślę o tobie i płaczę, dopóki nie zasnę.
Nic a nic się nie zmieniła. Pytam się ją o tego protestanta.
Nędzny łobuz! mówi mama. Głupia byłam, że zadałam się z protestantem. Już
po miesiącu rzucił mnie dla szesnastolatki, a sam miał szósty krzyżyk na karku. Skurczybyk
jeden! Zapamiętaj sobie, Forrest: moralność i protestanci nie idą w parze!
Nagle z wnętrza pralni dolatuje gniewny głos:
Gladys, to ty zostawiłaś żelazko na spodniach klienta?
O mój Boże! woła mama i pędzi z powrotem do środka.
Wtem z okna buchają czarne kłęby dymu, słychać wrzaski, przekleństwa i krzyki. Po
chwili ohydny łysy drab wypycha mamę przez drzwi.
Wynocha! Wynocha! krzyczy. Miarka się przebrała! Nie będziesz więcej palić
u mnie spodni!
Mama beczy i zawodzi, więc podchodzę do faceta i mówię:
Zostaw pan moją mamę!
A ty coś za jeden? on się pyta.
Forrest Gump mówię.
To bierz dupę w troki i zjeżdżaj stąd razem ze swoją starą, bo właśnie ją wylałem z
roboty! woła.
Niech pan nie mówi tak brzydko o mojej mamie.
Bo co? pyta.
106
Więc mu pokazałem co.
Najpierw go złapałem i podniosłem wysoko do góry. Potem wniosłem go do pralni
gdzie akurat chodziła taka wielka pralka do chodników i dywanów, otworzyłem klapę,
wrzuciłem faceta do środka, po czym zamkłem klapę i nastawiłem pralkę na wirowanie.
Zanim wyszłem przestawiłem ją na płukanie, żeby mu się gęba dobrze wymyła. No i zadek.
Mama ryczy jak bóbr i wciera chustkę w oczy.
Och, Forrest, co ja teraz pocznę! Straciłam taką dobrą posadę!
Nie martw się, mamo mówię. Wszystko będzie dobrze, bo mam pewien plan.
Jaki ty możesz mieć plan, mój biedaku? pyta się mnie mama. Przecież jesteś
idiotą. A idioci nie miewają planów.
Poczekaj, sama się przekonasz. I cieszę się jak kto głupi, że w pierszy dzień po
powrocie wszystko mi się tak fajowo układa.
Ruszyliśmy w stronę pensjonatu gdzie mama teraz mieszka. Po drodze przedstawiłem
jej Zuzię i mama powiedziała, że to miło, że mam przyjaciela, nawet jeśli to tylko małpa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]