[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Najsmaczniejszy jest cellulit w szampanie
odparł, wyjął z barku małą butelkę z winem
musującym i wylał kilka kropel na jej brzuch.
Banał, w każdym filmie erotycznym pole
wają się alkoholem, a potem go zlizują powie
działa ze śmiechem. Mógłbyś też spróbować
z kostkami lodu.
Nie ma lodu, ale są mocniejsze trunki je
go język szybko radził sobie z rozlanym winem,
co Anna kwitowała coraz głośniejszymi pomru
kami.
Przestań tyle gadać, kochaj się ze mną
wyszeptała.
I gdy przystępował do wykonania tego zadania, zadzwonił telefon.
Aukasz popatrzył na Annę kamiennym wzrokiem, jakby spodziewał się złej wiadomości, po
czym przyłożył telefon do ucha.
Parezzio dzwonił z krótkim komunikatem:
Jeśli jeszcze pan nie śpi, proponuję, aby oglą
dał pan programy informacyjne. Na przykład
-239
TVN24 albo Polsat News tam mają najświeższe wiadomości. Szczególnie jedna powinna
państwa zainteresować. Proszę mi wierzyć.
Dybowski drżącą ręką sięgnął po pilota i włączył telewizor. Nie minęło dziesięć minut, a już
wiedział tajemnicze zabójstwo pod Bazyliką Mariacką w Gdańsku. Zabity, którego
tożsamości policja jeszcze nie ujawniła, miał w kieszeni kartkę, przedstawiającą kopernikański
rysunek orbity planet Układu Słonecznego. Policję zawiadomił przechodzień, który zjawił się na
miejscu tuż po popełnieniu morderstwa. Nie widział sprawcy tego potwornego czynu, choć
wydawało mu się, że ktoś szybko szedł w stronę ulicy Plebania.
Zledczy mieli nadzieję, że dowiedzą się czegoś więcej od pracowników pobliskiego hotelu
Kamienica Gotyk", ale o tej porze recepcja była nieczynna, a goście hotelowi mieli swoje
klucze do głównych drzwi.
Dybowski nie miał wątpliwości, kim jest zabity. Anna też to doskonale wiedziała i zaniosła się
płaczem.
To wszystko przeze mnie! jęknęła.
Przytulił ją, znów po ojcowsku.
Nie, to nie ty zabijasz. Nie możesz się
oskarżać o śmierć Huberta, tak samo jak to nie
ty doprowadziłaś do śmierci profesora Schultza
odparł, choć w głębi duszy przyznawał, że po-
240
wodem tych wszystkich nieszczęść, przynajmniej w jakimś stopniu, był jej diabelski plan.
Mam na myśli co innego powiedziała. Po
chwili milczenia dodała: Nie wiem, czy mogę ci
to powiedzieć. Będziesz na mnie wściekły.
Dybowski przygryzł wargi i czekał na jej wyznanie.
Wtedy, kiedy zostałam zaatakowana w mo
im domu, zrozumiałam, że zaczęli mnie zastra
szać. Parezzio nie pozostawił mi złudzeń po
wiedział, że po śmierci Schultza zostałam
zupełnie sama i teraz muszę tańczyć tak, jak mi
zagrają. Rozumiesz, bezbronna kobieta, która
chce robić wielkie interesy z gangsterami, nie
ma żadnych szans.
Rzeczywiście, byłaś zupełnie osamotniona.
Dlatego zadzwoniłam do tego skurwiela
i powiedziałam mu, że jest w błędzie. Działam
razem z tobą, co chyba powinno być oczywiste,
kiedy przeczyta się twoją książkę o Gdańsku.
Tak naprawdę, wiedziałeś o wszystkim od same
go początku i będziesz miał znaczny udział z zy
sku. No i że masz swoich ludzi, którzy pójdą za
tobą w ogień. Tak powiedziałam& Wybacz.
Dybowski wybałuszył oczy, nie wierząc w to, co słyszy.
Coś ty powiedziała? To ja wymyśliłem ten
cholerny deal?
-241
Opuściła głowę: Wiedziałam, że będziesz wściekły i nigdy mi tego nie wybaczysz, chciałam
ten sekret zabrać do grobu, ale nie udało się. Zrobiłam to wyłącznie z desperacji żeby
przestali mnie traktować jak łatwy cel.
Wydawca krążył po pokoju, stawiając coraz większe kroki. Czuł, że jego układ nerwowy
zaraz eksploduje, a on sam zamieni się w gumową kukłę, z której wypuszczono powietrze.
Trudno, co się stało, to się stało. Teraz mu
simy się bronić. A najlepsza obrona to atak.
Z kim ty chcesz walczyć? Z międzynarodo
wym syndykatem zbrodni? Lepiej ratuj swoją
skórę, bo w przeciwieństwie do Huberta, ty cały
czas żyjesz. Ja też.
Nic nie wiem o syndykacie, nie widzę go, więc
się nie boję. Widzę jedynie drani, którzy nie mogą
ot tak, wyjechać z Polski i dalej robić swoje.
Popatrzyła na niego pytająco, ale on nie zamierzał kontynuować wywodu na temat odwiecznej
walki dobra ze złem, tylko sięgnął po telefon. Umówili się z Parezzio na następny dzień w
Gdańsku.
Pojadę z tobą- chwyciła go za rękę i mocno
ją ścisnęła.
Nie, tym razem rozegram to sam. A teraz
idę pod prysznic mam mało czasu, żeby wy
trzezwieć.
242
ROZDZIAA XXV
Pojawił się w Bazylice z rana wieża i taras widokowy były udostępnione dla zwiedzających
dopiero od kilku minut. Nie dziwiło go zatem, że jest jedynym turystą, spragnionym mocnych
wrażeń, jakich dostarczało wspinanie się po przylegających do muru schodkach nad przepaścią.
W wieży panował półmrok jedynym towarzyszem wędrówki Dybowskiego był zabłąkany
gołąb, który jak oszalały latał pomiędzy ścianami, nie mogąc znalezć drogi na zewnątrz.
Po kilku minutach szybkiego marszu wydawca dotarł do celu. Znajdował się kilkadziesiąt
stopni poniżej drzwi prowadzących na taras widokowy. Wyjął z kieszeni brzeszczot i przylgnął
do poręczy. Umocowane było do niej ogrodzenie powstrzymujące samobójców przed
desperackim krokiem. Jeśli ktoś bardzo chciał rzucić się w dół, mógł wspiąć się na ogrodzenie i
skoczyć. Ale to wymagało pewnej zręczności i dawało
-243
szansę postronnym obserwatorom na przeprowadzenie skutecznej akcji ratunkowej.
Przypadkowy wypadek był raczej wykluczony. Dybowski piłował cichutko, tak, aby pilnujący
tarasu ochroniarz nie zdołał zorientować się, że na wieży dzieje się coś podejrzanego. Po
piętnastu minutach robota była skończona. Także gołąb znalazł drogę do wolności prowadzącą
przez wąskie, metalowe drzwi tarasu.
Boże, co za widoki! powiedział do bileter-
ki, która czekając na kolejnego turystę, spacero
wała między lewą a prawą nawą kościoła. Mruk
nęła coś pod nosem, wzruszyła ramionami
i skierowała się do swojego stolika.
Pół godziny pózniej Dybowski pukał do pokoju numer sześć w Kamienicy Gotyk".
Co za punktualność, brawo, brawo! Parez-
zio nie potrafił (nie chciał?) zrezygnować z roli
dobrego wujka, obdzielającego bratanków ser
decznościami i, w razie konieczności, naganami.
Dybowski wpatrywał się w niego z nienawiścią i nie potrafił zrozumieć, jak to możliwe, że ten
[ Pobierz całość w formacie PDF ]