[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niąc się.
 Będziemy wszyscy szczęśliwi  wykrzyknął Lucjan łykając zupę wielkimi łyżkami.
 Będziemy?  powtórzyła Ewa. Tknięta tym samym przeczuciem, które ogarnęło
Dawida, dodała:
 Będziesz nas mniej kochał!
 Jeśli mnie znasz, jak możesz to przypuszczać? Ewa wyciągnęła doń rękę żywo; na-
stępnie sprzątnęła próżny talerz oraz glinianą ważkę i przysunęła potrawę przyrządzoną
własnymi rękami. Zamiast jeść. Lucjan odczytał list pani de Bargeton, na który dyskretna
Ewa nie spojrzała, tyle miała szacunku i względów dla brata: jeśli chciał go jej udzielić,
winna była czekać; jeżeli nie, czyż mogła wymagać? Czekała. Oto ów list:
Drogi mój Lucjanie, czemu miałabym odmówić Twemu duchowemu bratu poparcia,
którego użyczyłam Tobie? W moich oczach talenty mają równe prawa; ale znasz przesądy
osób stanowiących moje towarzystwo. Tych, którzy tworzą arystokrację nieuctwa, nie skło-
nimy do uznania szlachectwa ducha. Jeżeli nie będę miała dość władzy, aby im narzucić
pana Sechard, uczynię Ci chętnie ofiarę z tego mizernego światka. Będzie to niby starożyt-
na hekatomba. Ale, drogi Lucjanie, nie chciałbyś zapewne zmusić mnie, abym przebywała
w towarzystwie osoby, której umysł albo obejście mogłoby mi się nie podobać. Twoje po-
chlebstwa pouczyły mnie, jak łatwo przyjazń Cię zaślepia! Czy będziesz miał do mnie ura-
zę, jeżeli przydam jedno zastrzeżenie do mej zgody? Chcę widzieć Twego przyjaciela, osą-
dzić go, przekonać się osobiście, w interesie Twojej przyszłości, czy się nie łudzisz. Czy nie
jest to jedno z owych macierzyńskich starań, które winna mieć dla Ciebie, mój drogi poeto
 Luiza de Negrepelisse?
Lucjan nie wiedział, z jakim artyzmem używa się w świecie słówka tak, aby dojść do
nie, a nie do sprowadzenia t a k. Ten list był dlań triumfem Dawid pójdzie do pani de Bar-
geton, błyśnie tam majestatem geniuszu. W upojeniu, jakie sprawiało mu zwycięstwo dają-
ce mu wiarę w potęgę jego wpływu, przybrał postawę tak dumną, tyle nadziei odbijało się
37
na jego twarzy opromieniając ją blaskiem, że siostra nie mogła się wstrzymać od powie-
dzenia mu, że jest piękny.
 Jeżeli taka jest jak mówisz, ta pani musi cię bardzo kochać! W takim razie czeka ją
dziś przykry wieczór, bo wszystkie kobiety będą cię wydzierały sobie. Piękny będziesz,
Lucjanie, kiedy będziesz czytał swego  Zwiętego Jana na Patmos ! Chciałabym być mysz-
ką, aby się tam wśliznąć! Chodz, przygotowałam ci ubranie w pokoiku mamy.
Pokój ten nosił cechy schludnej i godnej nędzy. Było tam orzechowe łóżko z białymi fi-
raneczkami, u którego stóp rozciągał się chudy zielony dywanik. Komoda z drewnianym
blatem, stojące na niej lustro oraz kilka orzechowych krzeseł dopełniały umeblowania. Na
kominku zegar przypominał dni minionego dostatku. Okno zdobiły białe firanki. Zciany
obite były szarą tapetą w szare kwiatki. Podłoga, zapuszczona i farbowana przez Ewę,
lśniła czystością. Na środku pokoju stal stoliczek, gdzie na czerwonej tacy ze złoconymi
różyczkami znajdowały się trzy filiżanki i cukierniczka z limuzyńskiej porcelany. Ewa sy-
piała w przyległej alkówce, która mieściła wąskie łóżko, starą berżerkę i stolik do roboty
pod oknem. Szczupłość tej okrętowej kajuty wymagała, aby oszklone drzwi były wciąż
otwarte dla powietrza. Mimo nędzy, widniejącej w tych szczegółach, całość oddychała
skromnością pracowitego życia. Dla tych. którzy znali matkę i dwoje dzieci, obraz ten
przedstawiał wzruszającą harmonię.
Lucjan wiązał krawat, kiedy kroki Dawida rozległy się w dziedzińcu; równocześnie
nieomal pojawił się drukarz z miną człowieka, któremu spieszno przybyć.
 Zwycięstwo. Dawidzie  krzyknął ambitny chłopak  triumfujemy! Kocha mnie!
Pójdziesz do niej.
 Nie  rzekł drukarz z zakłopotaniem  przychodzę ci podziękować za ten dowód
przyjazni, który mnie pobudził do poważnych dumań. Moje życie, Lucjanie jest wytyczo-
ne. Jestem Dawid Sechard, drukarz w Angouleme, którego nazwisko widnieje na wszyst-
kich murach u spodu afiszów. Dla tej kasty jestem rękodzielnikiem, przemysłowcem, jeżeli
wolisz, słowem: kupcem zagwożdżonym w sklepie przy ulicy de Beaulieu, na rogu placu
du Murier. Nie mam jeszcze ani majątku takiego Kellera, ani sławy Despleina: oto dwa ro- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl