[ Pobierz całość w formacie PDF ]
,
wróci przed wieczorem.
- Hm - mrukną ł dziedzic -
wielka szkoda. Chciałem
zamienićparę słów z panem
Jossem Merlynem. Niech pani
posłucha, moja dobra kobieto,
nie będę już wracał do tego, że
pani nieoceniony mą ż kupił tę
oberżę bez mojej wiedzy, ale
nie zniosę, aby moje ziemie
słynęły w całej okolicy jako
siedlisko zbrodni i występku.
- Doprawdy nie wiem, co pan
ma na myś
li, panie Bassat -
rzekła ciotka Patience,
sznurują c usta i załamują c
ręce. - Pędzimy tu bardzo
spokojne życie, doprawdy, moja
siostrzenica panu to
potwierdzi.
- Niech pani da spokój, nie
jestem idiotą - odparł
dziedzic. - Od dawna już mam na
oku tę oberżę. Nie ma dymu bez
ognia, moja pani, a od
"Jamajki" swą d rozchodzi się
stą d aż do wybrzeża. Proszę nie
udawać Richards, przytrzymaj
.
konia.
Drugi mężczyzna, są dzą c z
ubioru służą cy, ują ł konia za
uzdę i pan Bassat z wysiłkiem
zsuną ł się na ziemię.
- Skoro już tu jestem, to się
rozejrzę po domu - oś
wiadczył -
i uprzedzam z góry, że nic mnie
nie powstrzyma. Jestem sędzią
pokoju i mam nakaz rewizji.
Odsuną ł na bok obydwie
kobiety i wszedł do małego
hallu. Ciotka zrobiła ruch,
jakby chciała go zatrzymać ale
,
Mary potrzą snęła głową i
zmarszczyła brwi.
- Niech idzie - szepnęła. -
Jeżeli się będziemy
sprzeciwiać wpadnie tylko w
,
jeszcze większą złoś .
ć
Pan Bassat z odrazą rozejrzał
się dokoła.
- Wielkie nieba - zawołał -
cuchnie tu jak w grobie. Coś
cie
zrobili z tym domem? "Jamajka"
była zawsze skromną oberżą ,
jedzenie było niewyszukane, ale
teraz to istna hańba. Przecież
pusto tu jak w stodole, nie ma
żadnych mebli.
Otworzył drzwi do salonu i
pejczem wskazał plamy wilgoci
na ś
cianach.
- Jeżeli nie wysuszycie domu,
dach wam się zawali na głowy -
powiedział. - W życiu nic
podobnego nie widziałem.
Proszę, pani Merlyn, niech mnie
pani zaprowadzi na górę.
Ciotka, blada i rozdygotana,
skierowała się ku schodom,
zerkną wszy na siostrzenicę,
jakby szukała u niej pomocy.
Pokoje na piętrze zostały
dokładnie zbadane. Dziedzic
zaglą dał do pełnych kurzu
zakamarków, podnosił stare
worki, kopał nogą kartofle,
wydają c wcią ż okrzyki gniewu i
oburzenia.
- To ma byćoberża? - mówił.
- Przecież tu nawet kot nie
miałby się na czym przespać A
!
cały dom gnije, niedługo się
rozpadnie. Co to wszystko ma
znaczyć
? Pani Merlyn, czy pani
odjęło mowę?
Biedna kobieta nie była już w
stanie nic odpowiedzieć
,
potrzą sała tylko głową i
poruszała ustami, a Mary
wiedziała, że zarówno ciotka,
jak i ona sama myś tylko o
lą
tym, co będzie, kiedy dojdą do
zamkniętego pokoju na parterze.
- Pani oberżystka chwilowo
ogłuchła i oniemiała -
stwierdził drwią co dziedzic. -
A pani, młoda osobo? Czy ma
pani cośdo powiedzenia?
- Ja dopiero od niedawna tu
mieszkam - odparła Mary. -
Matka mi umarła i przyjechałam
tu po to, żeby zaopiekowaćsię
ciotką . Nie dopisuje jej
zdrowie, sam to pan chyba
widzi. Jest nerwowa i łatwo ją
wytrą cićz równowagi.
- Trudno się dziwić skoro
,
mieszka w takiej ruderze -
orzekł pan Bassat. - No, tu na
górze nic więcej nie ma, zechce
więc pani łaskawie zaprowadzić
mnie na dół i pokazaćmi pokój,
który ma zakratowane okna.
Zauważyłem to z dziedzińca i
chciałbym zajrzećdo ś
rodka.
Ciotka przesunęła językiem po
wargach i spojrzała na Mary,
niezdolna wyrzec ani słowa.
- Przykro mi, proszę pana -
odparła Mary - ale jeżeli
chodzi panu o stary lamus na
końcu korytarza, to niestety
drzwi są zamknięte. Wuj zawsze
trzyma u siebie klucz, a gdzie
go chowa, nie wiem.
Dziedzic spojrzał
podejrzliwie najpierw na jedną ,
potem na drugą kobietę.
- A pani, pani Merlyn? Nie
wie pani, gdzie mą ż trzyma
klucze?
Ciotka potrzą snęła przeczą co
głową . Dziedzic prychną ł
gniewnie i odwrócił się na
pięcie.
- No, to rzecz do załatwienia
- rzekł. - Wyważymy drzwi w
jednej chwili.
Wyszedł na dziedziniec
zawołaćsłużą cego. Mary
pogłaskała rękę ciotki i
przytuliła ją do siebie.
- Postaraj się opanowaći nie
drżećtak - szepnęła z
naciskiem. - Od razu widać że
,
cośukrywasz. Jedyna szansa to
udawać że nic cię to wszystko
,
nie obchodzi i że jeś
li o
ciebie chodzi, dziedzic może
sobie oglą daćw domu wszystko,
co chce.
Po paru minutach pan Bassat
wrócił z Richardsem, który,
uś c się złoś
miechają liwie,
niósł znaleziony w stajni stary
łom. Najwidoczniej zamierzał go
użyćdo wyłamania drzwi.
Gdyby nie ciotka, Mary
obserwowałaby tę scenę z
zaciekawieniem. Po raz pierwszy
miała sposobnoś
ćzobaczyć
wnętrze zamkniętego pokoju. Ale
przeszło jej przez myś
l, że
ciotka, a nawet i ona zostaną
uwikłane w sprawę, gdyby w
pokoju znaleziono coś
inkryminują cego. Po raz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]