[ Pobierz całość w formacie PDF ]

personel. Gdzie są? - A ty skąd o nich wiesz? - A co cię to obchodzi? Zresztą,
dobrze, powiem ci, żeby skończyć z głupim gadaniem. Znam ich osobiście.
Rozpoznałam ich przy tych napadach. Gdzie są? Gaweł przekręcił kluczyk i wolno
ruszył z miejsca. - Komu o nich mówiłaś?
- Zgłupiałeś czy co? Mam takie rzeczy rozgłaszać? Nikomu! - To i dalej trzymaj
gębę na kłódkę. Nie znam żadnego Franka i Wieśka. - Możesz nie znać. Powiesz mi
tylko, gdzie są. Zwracam ci uwagę, że ja jadę do Wilanowa. -Co? - Do Wilanowa
jadę. Możesz mnie tam zawiezć, nic ci się nie stanie. Pogadamy po drodze. Nie
znasz ich ani ty, ani ja. Gdzie oni są? - A cholera ich wie - rzekł Gaweł
opryskliwie po chwili milczenia. - Co cię to właściwie obchodzi? - Jeżeli
milicja do nich trafi, to chyba sam wiesz, co będzie. - Dlaczego milicja ma do
nich trafić? Po diabła w ogóle milicja ma ich szukać? Waluciarze na nich
donieśli czy co? Baśkę zamurowało. Gaweł prezentował niepojętą tępotę. - Ty
bałwanie, jeszcze ciągle nie rozumiesz, że to oni utłukli Waldemara? Też zostali
wynajęci! Waldemar ich poznał! Coś z nimi zrobił, wysłałeś ich gdzieś czy
utopiłeś w gliniankach?! Gaweł omal nie przeoczył czerwonego światła, zahamował
z piskiem w ostatniej chwili. - Zwariowałaś...?! - Jak to, nie wiedziałeś o tym?
Nie domyśliłeś się!? Ględzisz mi tu głupoty, że Waldemar nawalił, bo go za
szybko znalezli! Nie wiem, kto tu nawalił...! Gaweł milczał bardzo długo. - Mów
coś, do diabła! - zirytowała się Baśka. - Coś chyba trzeba zrobić! Gdzie oni
są?!!! Gaweł ciągle jeszcze milczał. - Sam bym chciał wiedzieć - mruknął
wreszcie. - Dziwiło mnie trochę, że tak się zmyli. Skąd ty o tym wiesz? -
Skojarzyłam sobie. Wiem nawet, kto ich wynajął. - No? Kto?
- Nie rozgłaszam takich rzeczy. Od ciebie chciałabym coś usłyszeć. Wiesz o nich
więcej niż ja, bo ja ich parę lat nie widziałam. Jeżeli milicja ich znajdzie...
- Nie truj mi tu milicją! - rozzłościł się Gaweł. - Po cholerę ci wiadomość,
gdzie oni są, pojedziesz im łby poukręcać czy co?! Wcale nie wiem, czy to
rzeczywiście oni, i tobie też nie radzę gadać takich rzeczy! Byłaś tam?!
Widziałaś ich!? Zamknij gębę i siedz spokojnie na tyłku! - Ja mogę siedzieć,
czemu nie. Ale tobie radziłabym trochę nad tym pomyśleć. - Pomyślę, nie ma
obawy. I zrobię, co będzie trzeba. Wysiadaj, w Wilanowie jesteś, nigdzie nie
skręcam, bo się śpieszę...
W milczeniu przetrawiłam w sobie tę straszliwą opowieść. Baśka, wyczerpana
gadaniem, zapaliła kolejnego papierosa, oparła głowę o ramę okna i ponurym
wzrokiem wpatrywała się w walec drogowy, stojący na skraju jezdni. Sprawa
wyglądała beznadziejnie. - Nie ma siły, bez majora już teraz się nie obejdzie -
stwierdziłam po długiej chwili. - Ciotka Pawła złoży zeznania i on się domyśli,
że chodziło o ciebie, a nie o wariatkę. Co temu Gawłowi do łba strzeliło, na
litość boską?! Pomieszania zmysłów dostał czy co? - Zemścił się - mruknęła
Baśka, nie odrywając wzroku od walca. - Widocznie kumpel Marcina zdążył podjąć
pieniądze. I uciszył jedynego świadka, który zgadł, że on maczał palce w tej
zbrodni. Możliwe, że sam im kazał go utłuc, może Waldemar coś wykrył, może go
zobaczył, rozszyfrował... Wykończył Waldemara i wykończył mnie, i już nie ma
nikogo, kto by o nim coś wiedział. - Zostają ci dwaj. - Ci dwaj, jeśli zabili
Waldemara, pary z pyska nie puszczą. Zastanowiłam się. Owszem, to miało sens,
pod warunkiem jednakże, że Baśka nikomu nie zdradziłaby udziału Gawła. Załóżmy,
że Baśka nie żyje. W takim wypadku nikt, poza dwoma wynajętymi bandziorami, nie
ma o nim najmniejszego pojęcia. De facto jednak o Gawle wiedział Marcin, teraz
już wiem i ja, możliwe było, że Baśka nie utrzymała w pełni tajemnicy i znali ją
także Donat i Paweł. Gaweł zamierzał wymordować wszystkich, czy też z niepojętą
lekkomyślnością nie brał ich pod uwagę? Czy może chodziło nie tyle o jego udział
w grabieniu aferzystów, ile o związek tych dwóch ze zbrodnią? Baśka odkryła ten
związek dopiero wczoraj... Wyjawiłam, co myślę. - Pewnie, że o to chodziło -
przyświadczyła Baśka. - Idiotka, sama mu się przyznałam. Pewnie się porozumiał z
Pierzaczkiem, połapał się, co usłyszałam i czego się mogłam domyślać, i załatwił
mnie od razu. Całkiem rozsądnie. - Przeciwnie, całkiem bez sensu. Mogłaś
przecież komuś o tym powiedzieć. - Nie mogłam. On dobrze wiedział, że do nikogo
gęby nie otworzyłam, dopóki się nie porozumiałam z nim. A potem byłam w
Wilanowie, z kim tam miałam gadać? Z ciotką czy z dziećmi? Telefon odpadał,
przez telefon bym się nie wygłupiła. Wiedział, że do wieczora jest bezpieczny.
Kręciłam głową, wciąż pełna wątpliwości. - Czekaj. Załóżmy, że jest jasnowidzący
i genialnie przewidział, co komu powiesz. Załóżmy, że umarłaś. Co Paweł wie? -
Nic kompletnie. O Gawle słyszał od ciebie. - Marcin?
- Marcin wie, że Gaweł wynajmował pomocników i że zależało mu na pieniądzach.
Nie zabiłby Waldemara w połowie interesu, a dla niego to była dopiero połowa
interesu. Skoro Waldemara nie, to i mnie też nie. Nie miał powodu. Tyle wie
Marcin. - Teraz ja. Czekaj, myli mi się to, co wiem teraz, z tym co wiedziałam
wczoraj. Wczoraj wiedziałam, że usłyszałaś coś okropnego o Pierzaczku i
domyśliłaś się, kto zabił Dutkiewicza. Powiedziałabym to, oczywiście. Majorowi
wyszedłby Pierzaczek... - No właśnie - westchnęła Baśka. - A co dalej, to nie
wiem... - Czekaj. Ale widziałam jego samochód. Przecież nie mógł nie brać pod
uwagę, że ktoś zobaczy jego samochód. Stałam tam, jak kto głupi, przeszło pół [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl