[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A Piktowie w ogóle nie noszą butów. To musiał być Zingarczyk.
Tak więc, macie mapę, ale nie macie skarbu. Gdybyście go mieli, nie
wpuścilibyście mnie za bramę. Mam was tu przygwożdżonych w forcie. Nie możecie
wyjść, żeby szukać skarbu, a nawet jeśli byście go w jakiś sposób odnalezli, nie zdołacie
go wywiezć, bo nie macie statku.
A oto moja propozycja: Zarono, dasz mi mapÄ™, a ty, Valenso, dostarczysz mi
świeżego mięsa i innego zaopatrzenia. Moi ludzie są bliscy szkorbutu, po długiej
podróży. W rewanżu wezmę was trzech, lady Belesę i jej dziewczynkę i wysadzę w
pobliżu jakiegoś zingarskiego portu. Mogę też zostawić Zarono w okolicy jakiegoś
punktu spotkań bukanierów, jeśli tak woli, gdyż niewątpliwie w Zingarze czeka go
stryczek. I, by dobić targu, dam wam wszystkim porządny udział w skarbie.
Bukanier gładził w zamyśleniu swe wąsy. Wiedział, że Strombanni nie dotrzyma
ani słowa z paktu, jeżeli dojdzie on do skutku. Zarono nawet nie brał po uwagę zgody na
taką umowę. Jednakże brutalna odmowa skończyłaby się zapewne zbrojnym starciem.
Gimnastykował teraz swój zręczny umysł w poszukiwaniu planu przechytrzenia pirata.
Miał na okręt Strombanniego nie mniejszą ochotę, niż na zaginiony skarb.
A cóż przeszkodzi nam we wzięciu cię do niewoli i zmuszeniu twoich ludzi, by
oddali nam statek w zamian za ciebie? spytał wreszcie.
Strombanni zaśmiał się.
Czy myślisz, że jestem głupcem? Moi ludzie dostali rozkazy, by podnieść kotwicę i
odpłynąć, jeśli nie wrócę w ciągu godziny lub, jeśli będą podejrzewać zdradę. Nie
46
Conan i Skarb Tranicosa
oddadzą wam statku, choćbyście mnie na plaży obdarli żywcem ze skóry. Poza tym, mam
słowo hrabiego.
Moja przysięga to nie siano. rzekł Valenso ponuro. Dajże spokój z grozbami,
Zarono.
Zarono nic nie odpowiedział. Jego umysł był całkowicie pochłonięty w
obmyślaniem planu przejęcia okrętu Strombanniego i kontynuowania negocjacji bez
zdradzania faktu, iż nie miał mapy. Zastanawiał się tylko, kto, na Mitrę, ją miał.
Pozwól mi zabrać moich ludzi z tego niegościnnego wybrzeża. zaczął potulnie.
Nie wolno mi opuścić moich wiernych towarzyszy &
Strombanni parsknÄ…Å‚.
Czemu nie poprosisz mnie o mą szablę, by rozpruć mi bebechy? Opuścić twoich
wiernych & ha! Ty byś opuścił swojego własnego brata w spotkaniu z Diabłem, jeśli coś
mógłbyś na tym zyskać. Nie! Nie wprowadzisz na mój pokład ludzi, żeby mieć możliwość
buntu i przejęcia statku.
Daj nam chociaż dzień, żeby to przemyśleć. domagał się Zarono, walcząc o czas.
Ciężka pięść Strombanniego grzmotnęła o stół, sprawiając, że wino zakołysało się
w kielichach.
Nie, na MitrÄ™! Dajcie mi odpowiedz natychmiast!
Zarono stanął na równe nogi, a jego czarna wściekłość wyzwoliła się spod
skrywanej przebiegłości.
Ty barachański psie! Dam ci twą odpowiedz prosto w bebech!
Odrzucił płaszcz i zacisnął dłoń na rękojeści swego miecza. Strombanni poderwał
się z rykiem, odrzucając krzesło za siebie. Valenso podskoczył, rozkładając między nimi
ręce, gdy stanęli naprzeciw siebie po obu stronach stołu, z zaciśniętymi zębami, na wpół
obnażonymi mieczami i twarzami skrzywionymi we wściekłych grymasach.
Panowie, zaprzestańcie! Zarono ma moją przysięgę&
Cuchnące demony niech żrą twoją przysięgę! warknął Zarono.
Nie stawaj między nami, panie. ryknął pirat, głosem ciężkim od żądzy
zabijania.
Dałeś słowo, że nie zostanę zdradziecko pochwycony. Nie będzie pogwałceniem
twej gwarancji, jeśli ten pies i ja skrzyżujemy miecze w równej walce.
47
Conan i Skarb Tranicosa
Niezle powiedziane, Strom! odezwał się głęboki, silny głos za nimi, wibrując z
zadowolenia. Wszyscy obrócili się i otworzyli usta ze zdziwienia. Wyżej, na schodach,
Belesa wydała mimo woli okrzyk zaskoczenia.
Zza kotary maskującej wejście do komnaty wyszedł mężczyzna i podszedł do stołu
bez pośpiechu i wahania. Natychmiast zdominował zebranych tak, że wszyscy poczuli,
jak sytuacja zmierza ku nowym i nieznanym rozwiÄ…zaniom.
Nieznajomy był wyższy i potężniej zbudowany, niż pozostali awanturnicy. Jednak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]