[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciekawość.
Zamiast tego całą noc świętowali powrót Canderousa do swojego ludu. Edric i inni mieli do
opowiedzenia niezliczone historie z czasów jego młodości. Bitwy i zwycięstwa nad
przytłaczającymi siłami wroga obrosły już legendą w klanie Ordo.
Równie hojnie częstowali go kri'gee, cierpkim, mandaloriańskim ale. Bojąc się, że okażą
mu niechęć jako osobie spoza klanu, Revan pił równo z pozostałymi hulakami. Ohydny trunek
potrafił dać się we znaki; takiego kaca nie miał od swojej nocy poślubnej. Kręciło mu się w głowie,
wszystko było rozmazane, a w ustach miał posmak sierści banthy. Odsypiałby jeszcze przyjęcie,
gdyby nie ten sen.
Nie, to nie sen. To kolejne powracające wspomnienie.
Czegoś z Malakiem szukali na Rekkiad. Czegoś związanego z Maską Mandalore a. Nie
wiedział, co to dokładnie miało być, ale z niewielką pomocą powinien wykorzystać szczegóły ze
snu, by się tego dowiedzieć.
Gdy rozsunął śpiwór, poczuł gęsią skórkę pod bluzą z długimi rękawami. Ignorując zimno,
zaczął krążyć ostrożnie w półmroku, aż pod stertą ubrań w rogu namiotu udało mu się znalezć swój
osobisty holokomunikator.
Popędził z powrotem do swojego ciepłego śpiwora i włączył urządzenie.
- Tee-Three, czy mnie słyszysz?
Przed nim pojawił się maleńki hologram droida; T3 wydawał z siebie pełne troski
popiskiwania.
- Wszystko w porządku - uspokoił go szeptem Revan. - Tylko nie za głośno. Canderous
jeszcze śpi.
Droid astromechaniczny zagwizdał z ekscytacją, chociaż ciszej niż poprzednio.
- Widzisz? Wiedziałem, że dasz sobie beze mnie radę z poskładaniem  Jastrzębia do kupy.
T3 zagwizdał oburzony.
- Tak, śnieg wszędzie się wciska. Ale stopnieje. Zresztą nie musisz się nim teraz martwić.
Chciałbym, żebyś coś dla mnie zrobił. Przeskanuj mapy topograficzne w poszukiwaniu dwóch
potężnych lodowych wież stojących jedna obok drugiej. Mają przynajmniej po dwa lub trzy
kilometry wysokości. Gdy już je znajdziesz, prześlij mi współrzędne.
Przez pół minuty panowała cisza, aż wreszcie T3 zaćwierkał, przesyłając odpowiedz.
- Zwietna robota, Tee-Three. Miej oko na statek. Skontaktuję się z tobą, gdybym czegoś
jeszcze potrzebował.
Revan wyłączył holokomunikator. Wiedział, że ma za sobą dopiero tę łatwiejszą część
zadania. T3 mógł być na niego trochę zły, zdenerwowany, ale i tak znacznie łatwiej było się z nim
dogadać, niż gdyby miał budzić chrapiącego olbrzyma.
- Wstawaj - powiedział, sięgając nad piecykiem, by obudzić śpiącego Canderousa. -
Musimy porozmawiać.
Canderous wyburczał jakieś przekleństwo w mando a i przekręcił się na drugą stronę.
- To ważne - nalegał Revan, jeszcze mocniej nim potrząsając. - Niech Veela przeniesie
obóz.
- Eee... Co? Co tam z Veelą? - wymamrotał Canderous, otwierając jedno oko.
- Niech przeniesie obóz.
Oko ponownie się zamknęło.
- Decyzja należy do niej. To ona przewodzi klanowi.
- Wydaje mi się, że szukają Maski Mandalore a nie tam, gdzie trzeba.
Canderous otworzył szeroko oczy i usiadł.
- To czemu nic nie mówisz?
- Wszyscy już są - stwierdziła Veela. - Mów.
Głowa Revana wciąż pulsowała z bólu i krzywił się, bo głos kobiety był dodatkowo
wzmocniony niewielką przestrzenią magazynu.
Włączając Canderousa i Revana, osiem osób zebrało się na tej zwołanej na poczekaniu
radzie. Veela uległa naleganiom Canderousa i wezwała pozostałą trójkę mężczyzn i dwie kobiety.
Był pośród nich także Edric, a pozostałych Revan pamiętał z poprzedniego wieczoru, choć nie
potrafił przypomnieć sobie ich imion.
- Musimy przenieść obóz - ogłosił Canderous.
Revan i Canderous już wcześniej uzgodnili, że to ten drugi będzie mówił. Aatwiej przekonać
Mandalorian, gdy przemawia jeden z nich - pod warunkiem że Veela zechce wysłuchać, co ma do
powiedzenia jej mąż.
- Przenieść obóz? - zapytała z niedowierzaniem. - Myślisz, że to takie proste, że wystarczy
go zwinąć i pójść przed siebie?
- Nasi zwiadowcy całymi tygodniami szukali tego miejsca - wtrąciła jedna z kobiet.
- To dobry punkt - zgodził się z nią Edric. - Jesteśmy osłonięci od wiatru i śniegu. Póki
siedzimy na górze, nie można nas otoczyć, a nasze straże patrolują jedyną drogę do obozu.
- Podaj choć jeden powód, dla którego mielibyśmy się przenieść - zażądała Veela.
- Bo zostając tutaj, nie znajdziemy Maski Mandalore a - odpowiedział jej Canderous.
Jego słowa zawisły w powietrzu. Na krótką chwilę zapadła cisza.
- Nikt nie wie, gdzie Revan ukrył Maskę - powiedziała cicho Veela. - Każdy z klanów
wyznaczył granice swojego terytorium w nadziei, że to im przeznaczone jest jej odnalezienie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl