[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na trawie, ale chcę jak najszybciej dobiec do frontowych drzwi; schodów prawie nie
zauważam. Jednak gdy staję przed wejściem, robię krok w tył - czuję tu coś dziwnego,
niedobrego, choć nie potrafię wyjaśnić swojego niepokoju. Jakby było za cicho, zbyt
spokojnie. Choć dom wydaje się taki sam - kwiaty po obu stronach drzwi, powitalna
wycieraczka na posadzce - jest tak nieruchomy, że aż przerażający. Podnoszę dłoń, by
zapukać, ale drzwi same otwierają się przede mną.
Idę przez salon do kuchni, wołając Avę. Widzę, że wszystko wygląda dokładnie tak
samo jak w chwili, kiedy wychodziłam - dzbanek z herbatą na blacie, ciastka na talerzu
- wszystko na swoim miejscu. Ale kiedy zaglądam do szafki i widzę, że nie ma tam ani
eliksiru, ani antidotum, sama nie wiem, co myśleć. Nie wiem, czy to oznacza, że mój
plan zadziałał i napoje nie były potrzebne, czy wręcz odwrotnie - coś poszło nie tak.
Biegnę do tajemniczego pokoju Avy na końcu korytarza, chcąc zobaczyć, czy
Damen wciąż tam jest, ale zatrzymuje mnie Romano stojący tuż przed drzwiami.
Uśmiechając się szeroko, mówi:
- Miło, że do nas wróciłaś, Ever. Chociaż mówiłem Avie, że tak będzie. Jak to
mówią: nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki!
Patrzę na jego niedbale ułożone włosy, otaczające tatuaż Uroborosa na szyi. Wiem
już, że mimo moich wysiłków, tego, że obudziłam szkołę, Romano nadal panuje nad
sytuacją.
- Gdzie jest Damen? - pytam, patrząc mu w oczy i czując wielką gulę w gardle. - I
co zrobiłeś z Avą?
- Spokojnie, moja droga. - Romano wciąż się uśmiecha. - O nic się nie martw.
Damen jest tam, gdzie go zostawiłaś. Choć przyznam, że trudno mi uwierzyć, iż to
zrobiłaś. Nie doceniałem cię, nie miałem pojęcia. I nie mogę przestać się zastanawiać,
jak czułby się Damen, gdyby wiedział. On chyba także cię nie doceniał.
Przełykam głośno ślinę, przypominając sobie ostatnie słowa Damena:  Zostawiłaś
mnie". Wiem, że mnie rozumiał, wiedział dobrze, którą ścieżką pójdę.
- A jeśli chodzi o Avę - kontynuuje Romano - pewnie się ucieszysz, że nic jej nie
zrobiłem. Powinnaś już wiedzieć, że chodzi mi wyłącznie o ciebie - mruczy, poruszając
się tak szybko, że w okamgnieniu jego twarz znajduje się kilka centymetrów od mojej.
- Ava odeszła na własną prośbę. Zostawiła nas samych. I teraz to już tylko kwestia... -
urywa, by spojrzeć na zegarek - ...sekund, aż przypieczętujemy nasz związek. Choć
zostaje jeszcze poczucie winy - miałabyś je, gdybyśmy spotkali się wcześniej, zanim
Damen zdążył spasować. Nie żebym ja czuł się winny, ale wydaje mi się, że należysz
do tych osób, które lubią uważać się za dobre i czyste, mające tylko dobre intencje i
takie tam. Tyle że w rzeczywistości, jak na mój gust, to trochę zbyt sentymentalne. Ale
jestem pewien, że jakoś temu zaradzimy.
Wyciszam słowa Romano i planuję następny ruch. Próbuję znalezć jego słaby punkt,
najwrażliwszą czakrę, coś, co jest grozne dla niego niczym kryptonit dla Supermana. A
skoro blokuje drzwi, przez które muszę przejść, bo za nimi jest Damen, nie mam
innego wyboru, jak tylko przejść przez niego. Chociaż teraz muszę być dużo
ostrożniejsza. Jeśli już zrobię cokolwiek, muszę to uczynić z zaskoczenia i trafić
prosto w cel. Inaczej będzie to bitwa, której nigdy nie wygram.
Romano podnosi rękę i gładzi mój policzek, ale odpycham ją tak mocno, że słyszę
gruchot kości jego dłoni, a przed moimi oczami dyndają połamane palce.
- Au. - Romano uśmiecha się i potrząsa dłonią, która niemal natychmiast wraca do
poprzedniej postaci. - Gorąca głowa, co? Ale wiesz dobrze, jak to na mnie działa,
prawda? - Wzdycham z irytacją, czując jego zimny oddech na policzku. - Czemu
chcesz ze mną walczyć, Ever? Czemu mnie odpychasz, skoro tylko ja ci zostałem?
- Dlaczego to robisz? - pytam, czując przeszywający ciało dreszcz, gdy spojrzenie
Romano ciemnieje, oczy mrużą się, zupełnie tracąc kolor i blask. - Co takiego zrobił ci
Damen?
Romano przechyla głowę i przyglądając mi się, odpowiada:
- To całkiem proste, skarbie. - Jego głos nagle się zmienia, brytyjski akcent znika i
nabiera takiego tonu, jakiego dotąd nie słyszałam. - Damen zabił Drinę. Ja zabiję jego i
będziemy kwita. Sprawa zamknięta.
W chwili gdy to mówi, już wiem. Dokładnie wiem, jak go pokonać i wejść do
pokoju. Wiem już nie tylko kto i jak, ale także dlaczego. To element, którego dotąd mi
brakowało. Teraz od Damena dzieli mnie już tylko jeden silny cios tuż poniżej pępka
Romano, czyli w czakrę sakralną - tam mieszczą się zazdrość, zawiść i irracjonalne
pragnienie posiadania. Jeden solidny cios i Romano przejdzie do historii. Jednak zanim
go pokonam, mam jeszcze coś do załatwienia. Spoglądam na niego odważnie i bez
mrugnięcia okiem oznajmiam:
- To nie Damen zabił Drinę. Ja to zrobiłam.
- Niezła zmylka - śmieje się. - %7łałosna i sentymentalna, jak powiedziałem, ale
niestety nie zadziała. Tak go nie ocalisz.
- Czemu nie? Skoro tak bardzo chcesz sprawiedliwości, oko za oko i tak dalej,
powinieneś wiedzieć, że to ja zawiniłam. - Kiwam głową, ale mówię głosem mocnym i
pewnym siebie. - To ja zabiłam tę sukę. - Patrzę, jak Romano chwieje się, tylko
odrobinę, ale widocznie. - Ciągle nam przeszkadzała, miała obsesję na punkcie
Damena. Musiałeś o tym wiedzieć, prawda? Ze sfiksowała na jego punkcie?
Przez twarz Romano przebiega nerwowy tik. Nie potwierdza i nie zaprzecza, ale ja
nie potrzebuję więcej dowodów. Wiem, co robić dalej, jak uderzyć w jego slaby punkt.
- Chciała się mnie pozbyć, by mieć Damena tylko dla siebie, i chociaż przez kilka
miesięcy próbowałam ją ignorować z nadzieją, że odejdzie, była na tyle głupia, że
pokazała się w moim domu i chciała konfrontacji. A kiedy... Cóż, kiedy nie chciała
wyjść i rzuciła się na mnie - zabiłam ją. - Wzruszam ramionami, opowiadając tę historię
z dużo większym spokojem, niż wtedy czułam, upewniając się jednocześnie, że moja
niepewność, strach i konfuzja znikają. - To było takie łatwe. - Uśmiecham się i kręcę
głową, jakbym na nowo przeżywała zwycięstwo. - Poważnie. Szkoda, że jej nie
widziałeś. W jednej chwili stała przede mną z tymi swoimi rudymi włosami i białą
skórą, a chwilę pózniej już jej nie było. A tak przy okazji: Damen dołączył do nas,
kiedy już było po wszystkim. Więc jeśli ktoś tu jest winny, to ja, nie on.
Nie spuszczam wzroku z Romano, gotowa uderzyć, a przysuwając się bliżej,
pytam:
- No i co powiesz? Wciąż chcesz ze mną chodzić? A może wolisz mnie zabić? Tak
czy tak, zrozumiem. - Kładę rękę na jego piersi i rzucam go na drzwi. Myślę sobie, że
wystarczyłoby, gdybym trafiła trochę niżej i uderzyła mocniej, a sprawa byłaby
zamknięta.
- Ty? - To słowo brzmi bardziej jak pytanie niż oskarżenie, którym miało być. - Ty?
A nie Damen?
Przytakuję, spięta i gotowa do walki, bo nic nie powstrzyma mnie przed wejściem
do tamtego pokoju. Podnoszę pięści, kiedy Romano woła:
- Jeszcze nie jest za pózno! Wciąż możemy go ocalić!
Zamieram w pół kroku, z pięścią zawieszoną w powietrzu - czyżby ze mną
pogrywał?
Ale Romano kręci głową i z wyraznym niepokojem mówi:
- Nie wiedziałem... Byłem przekonany, że to on - dał mi wszystko, dał mi życie...
To życie! Miałem pewność, że to on...
Romano mija mnie i biegnie korytarzem, wołając:
- Idz do niego, a ja przyniosę antidotum!
ROZDZIAA 50
Pierwsze, co widzę, kiedy wpadam do pokoju, to Damen. Wciąż leży na podłodze,
tak samo wychudzony i blady jak poprzednio. Chwilę pózniej dostrzegam Rayne.
Klęczy przy Da- menie, przykładając wilgotną szmatkę do jego czoła. Gdy mnie widzi,
otwiera szeroko oczy, podnosi rękę i wola:
- Ever, nie! Nie podchodz bliżej! Jeśli chcesz ocalić Damena, zatrzymaj się, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl