[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wysiedzieć na miejscu, widział zapłakaną matkę Moniki, która całą noc przechodziła na
trasie kuchnia salon. On także nie zmrużył oka, pół nocy wisiał na telefonie, rozmawiając
to z Berniem, to z Lukasem, a także dzwonił do tej podkomisarz Chorodyńskiej.
Uruchomiła ona już pewne działania, pomimo że nie upłynął jeszcze wymagany czas,
który mógłby w oficjalny sposób zakwalifikować zdarzenie. Policjantka zrozumiała
jednak, że sprawa jest poważna i nie należy jej traktować sztampowo, wedle procedur.
Rozejrzymy się w okolicach tego gabinetu lekarskiego, sprawdzimy także, jakim
autobusem pana narzeczona przyjechała, z kim jechała, może kierowca coś zauważył.
Jutro się odezwę, a tymczasem proszę zachować spokój i niech ktoś zawsze będzie
w domu. Różnie bywa, czasami wszystko się kończy dobrze i okazuje zwykłym...
nieporozumieniem tłumaczyła cierpliwie policjantka.
Ale Jarek wiedział. To nie było żadne załamanie, nieporozumienie rodzinne, musiało
stać się coś strasznego. I na samą myśl robiło mu się słabo. Jeśli straci także i ją...
i nienarodzone dziecko, to... Nie ma dla niego życia na tym świecie!
Siema Jaro. Lukas podał mu rękę.
Dzięki, że przyjechałeś. Jarek uścisnął dłoń kumpla.
Podzwoniłem tu i tam. Ludzie mają oczy i uszy otwarte. Jeszcze nic nie wiem, ale daj
mi chwilę. A ona... nie odzywała się?
Nie.
Słuchaj, niech spróbują namierzyć ją przez komórkę. Mogą sprawdzić ostatnie
logowanie do sieci.
Czekają. Jarek poprowadził gościa do domu.
Wiem. Powiedzcie, że miała próby samobójcze. Wtedy się ruszą.
Ale to bez sensu...
Zgadza się, ale takie mają procedury. Kto prowadzi sprawę?
Przyjmował nas jakiś gliniarz, ale potem weszła policjantka w cywilu, podkomisarz
Chorodyńska, jestem z nią w kontakcie.
Poczekaj, zadzwonię gdzieś. Lukas wyszedł na ganek.
Jarku, powiedz, że nic jej nie będzie... Pani Maria wyszła ze swojego pokoju
i spojrzała na wysokiego mężczyznę zaczerwienionymi oczami.
Wszystko będzie dobrze. Znajdziemy ją. Mój kumpel Jarek wskazał na szatyna
rozmawiającego na zewnątrz ma szerokie kontakty. Jeśli nie znajdzie jej policja, to na
pewno zrobi to on.
Grzesiek postanowił pojechać do Wałbrzycha i porozmawiać z podkomisarz
Chorodyńską, bo zdawał sobie sprawę, że Minc nie będzie mu chciał zbyt wiele zdradzić
na temat tego, co zamierza policja. Liczył się z tym, że nie dowie się od policjantki
niczego, ale musiał coś zrobić. Nie był w stanie wysiedzieć na miejscu choćby minuty
dłużej. Wcześniej był u rodziców i zostawił tam Adasia. Ojciec już dowiedział się
o wyjezdzie Roksany. Podszedł do wchodzącego Grześka i podał mu dłoń.
Wybacz mi, synu. Zrobiłem wiele głupich rzeczy.
Wiem, tato. Ja też.
Czasami człowiek musi się wybudzić ze snu, który śni od lat. Dobrze, że ty zrobiłeś to
wcześniej niż ja. Będziesz miał szansę na wyprostowanie wielu spraw.
Obaj mężczyzni doskonale wiedzieli, o czym rozmawiają, jednak żaden z nich nie
nazwał tego wprost. Są pewne rzeczy, które należy zostawić głęboko w sobie, są
tajemnice, których lepiej nie ruszać, i są wspomnienia, które na zawsze zostaną po stronie
niespełnionych pragnień. Andrzej Czarniewski wiedział o tym lepiej niż ktokolwiek.
Teraz patrzył na syna, który oznajmiał, że coś stało się Monice Rudzkiej. Po serii pytań
ojciec wyraził gotowość towarzyszenia mu do Wałbrzycha, ale Grzesiek odmówił.
Zostań z mamą i małym.
A co w ogóle z Roksaną? Jak mogła zostawić dziecko, ot tak?
Mogła. Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Najważniejsze, że Adaś jest ze mną. Wrócę
jak najszybciej.
Daj znać, gdy się czegoś dowiesz powiedziała matka, trzymając wnuka na rękach.
Dam. Pa! Grzesiek pocałował Adasia w policzek i wyszedł. Czuł pewne wyrzuty
sumienia, bo cała sprawa z przekazaniem mu opieki nad synem była mało chwalebna.
I czuł się nie w porządku, zarówno ze względu na jakieś dziwne poczucie lojalności
w stosunku do byłej żony, jak i swego rodzaju mało honorową postawę własną. %7łe kupił
swoje dziecko. Po prostu. Sam przed sobą mógł to tak nazywać.
Bernie czekał na Sylwię, która zaraz po zamknięciu salonu miała wrócić do domu. Sam
kończył z chłopakami naprawianie szkód, które wyrządził jej mąż, i jednocześnie myślał
o tym wszystkim, co w ostatnim czasie się wydarzyło. Ich krótki, acz intensywny
związek, jeśli mógł już to tak nazwać. Zniknięcie Moniki. Szaleństwo Jarka, które dopiero
zaczynało budzić się w przyjacielu. O tak, znał go doskonale i wiedział, że lada moment
stary dobry Jaro wybuchnie i lepiej, aby wówczas żaden potencjalny wróg nie znalazł się
w zasięgu jego rąk. Wiedział, że Jarek poprosił o pomoc Aukasza Borowskiego. A to mogło
oznaczać tylko jedno. Ktoś wkrótce będzie bardzo głośno krzyczał z bólu. Pozostawało
jedynie mieć nadzieję, że to nie będzie nikt z przyjaciół Berniego.
Tymczasem jego myśli zaprzątała też pewna ładna blondynka. Miała ostatnio tyle
zmartwień na głowie, zarówno osobistych, jak i tych związanych z Moniką. Ale co miał
poradzić na to, że teraz pragnął być tylko z nią. Chciałby zabrać ją z tego miasteczka,
wywiezć gdzieś, gdzie mogliby być razem, z dala od tych ludzi, chorych spraw, awantur
i mężów, którzy wciąż mieli prawo do wielu rzeczy. Lecz to tylko marzenia, teraz musiał
stawić czoło temu, co budziło się w jego sercu, pomóc Sylwii i wspierać Jarka. Niby
marzenia są po to, aby je realizować, ale on na swoje spełnienie musiał jeszcze poczekać.
Bolało jak cholera, ale było prawdziwe i szczere. Chociaż przed samym sobą mógł się do
tego przyznać. Tak dawno nie czuł tego dziwnego oczekiwania, niecierpliwości,
pragnienia, tęsknoty. Myślał, że to już nigdy mu się nie zdarzy. %7łe to, co przeżył kiedyś,
było jednorazowe, bezwartościowe, bo przecież wówczas wszystko to, co komuś ofiarował,
zostało potraktowane jak nic niewarte, puste, nietrwałe. Dla niego było to coś wielkiego,
potężnego, coś, o co trzeba walczyć, co należy pielęgnować. Dla niej... chwilowa
zachcianka, podnieta, satysfakcja, że go zdobyła, że poświęcił tak wiele, że zostawił swoje
życie i ruszył za nią. A potem... wszystko umarło, uczucia zostały zdeptane, zniszczone
i od tamtej pory nie wierzył już w jakiekolwiek porywy serca. W sumie w mało co wierzył,
korzystał z życia i nie planował. Bo co w ogóle można zaplanować? Przecież nie da się
zaplanować miłości i umiejscowić jej w swoim kalendarzu na najbliższy rok. A teraz miał
wpisane w serce uczucie do Sylwii, coraz mocniejsze, coraz bardziej niebezpieczne, bo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]