[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jestem pewna, że to nie była wyłącznie twoja wina. Niemożliwe.
- Możliwe. Byłem wtedy zapalonym głupcem, gotowym zmieniać świat.
- Wciąż jesteś do tego gotów - zauważyła, ale nie roześmiał się.
- Czasem aż nie mogę uwierzyć, że tak się to wszystko ułożyło. %7łycie wcale
nie jest takie złe.
- Nie ma sensu, żebyś się wciąż biczował za coś, co wydarzyło się tak dawno
temu - powiedziała łagodnie. - Jesteś wspaniałym człowiekiem, nie marzyłam
nawet o takim ojcu.
W jego oczach pojawiło się zdumienie.
- Zwróciłeś mi uwagę na to, jak samolubne życie prowadzę. Ty robisz tyle
dla naszych ludzi, dla świata, a ja przez cały czas myślę tylko o sobie. Wstyd
mi. Nie przypuszczałam, że wywrze to na mnie takie wrażenie. %7łyjesz dla
innych, a ja...
- Ty grasz w filmach. Przynosisz radość ludziom na całym świecie. To też
jest cenne.
- Nie pocieszaj mnie. To nie to samo.... Wiem, że nie mogę wiele zrobić dla
sprawy, o którą walczysz. Widzisz, mam związane ręce. O.T., szef wytwórni,
dostałby szału, gdybym zabrała głos w sprawach politycznych. - Zaśmiała się,
ale na jej twarzy nie było uśmiechu, tylko grymas. - Mój kontrakt zabrania mi
publicznego pokazywania się i przemawiania w okolicznościach innych, niż
przewiduje wytwórnia. I mówią, co mi wolno powiedzieć, a czego nie. Myślą,
że jestem niemowlęciem. - Westchnęła. - Chciałabym jakoś pomóc, ale... na
razie wez to.
Włożyła mu w dłoń różowy kawałek papieru.
- Co to jest?
- Och, taki drobiazg - machnęła ręką - żeby ci się ta cała wyprawa opłaciła.
Wiem, że pieniądze nie zastąpią osobistego zaangażowania, ale widocznie są
konieczne, skoro przyjechałeś zbierać fundusze.
- Nie musisz tego robić - powiedział cicho.
- Muszę. To jedyny sposób, w jaki mogę pomóc. Wez to, proszę - nalegała. -
Nie ma żadnych preferencji. Wydaj, na co uważasz. Nie wiedziałam, jakie
wpisać nazwisko, więc zostawiłem puste miejsce.
Powoli rozwinął czek i przeczytał.
- Dwadzieścia tysięcy dolarów! - Potrząsnął głową. - Nie ma mowy. Nie
mogę tego przyjąć!
- Nie oczekuję tego! - Popatrzyła mu w oczy. - Nie daję tych pieniędzy dla
ciebie, tylko dla sprawy, żeby pomóc w walce o państwo żydowskie. - Zacisnęła
jego palce na czeku. - Przestań się tym martwić i przyjmij ten czek w takim
duchu, w jakim ci go dałam.
- Czy zdajesz sobie sprawę, że to największy datek, jaki dostaliśmy w trakcie
całej tej wyprawy? Jesteś pewna, że cię na to stać?
- Rozejrzyj się dokoła - powiedziała lekko. - Jak to wszystko wygląda?
Cieszyła się, że nie odpowiedział. Te dwadzieścia tysięcy to było wszystko,
co przez ostatnie pięć lat udało się jej zachować z astronomicznych honorariów,
które znikały, ledwo je dostawała. To był jej sekretny fundusz. Smętna resztka,
jeśli wezmie się pod uwagę, że zarobiła ćwierć miliona dolarów.
Usłyszeli, jak Louis zatrąbił, więc Szmaria pochylił się i pocałował ją w
policzek.
- Mówiłem ci, że masz bardzo miłego męża?
- Nie, ale nie musiałeś. Wiem o tym.
- Powiedz Inge, że miło było ją znów zobaczyć. Skinęła głową.
- Będę do ciebie często pisać.
- Niech cię poczta nie zadziwi. W Palestynie listy przesyłają z rzadka i idą
długo - ostrzegł. - Czasami giną.
- Więc będę musiała przyjechać.
- Bardzo bym się ucieszył. Jeżeli przedtem napiszesz, a nie dostaniesz
odpowiedzi, nie przejmuj się. Przyjeżdżaj i zatrzymaj się w Hotelu Rehot Dan w
Tel Awiwie. Zarejestruj się pod nazwiskiem Sara Bernhardt.
- Sara Bernhardt! - zaśmiała się. - Chyba żartujesz!
Uśmiechnął się lekko.
- Będzie to nasz prywatny szyfr i nikt się nie domyśli, że to wiadomość dla
mnie. - Przygładził włosy. - Sara Bernhardt będzie naszym hasłem.
- Sara Bernhardt - potwierdziła poważnie.
- A kiedy się wprowadzisz, umieść ogłoszenie w gazetach w dziale
 osobiste", takiej treści:  Zgubiono paszport amerykański. Okolice Jerycho.
Kontakt: Biuro Pielgrzymek Ziemia Zwięta". Nic więcej. Czekaj w hotelu, aż
ktoś się z tobą skontaktuje. Bądz cierpliwa, bo może to potrwać kilka dni. Albo
ja, albo ktoś z moich ludzi skontaktuje się z tobą.
- Brzmi to tajemniczo, prawie jak w szpiegowskim filmie. Jesteś pewien, że
cały ten kamuflaż jest konieczny?
- Uwierz mi, to niezbędne.
- Zgubiono paszport amerykański. Okolice Jerycho - powtórzyła. Kontakt:
Biuro Pielgrzymek Ziemia Zwięta. Zapamiętam.
- Dobrze, ale to wszystko jest napisane na kartce z adresem, którą ci
zostawiłem.
Louis znów zatrąbił i Szmaria objął ją po raz ostatni, otaczając ciepłem
ojcowskich ramion.
- Zobaczysz - obiecała z przekonaniem. - Odwiedzę cię w Palestynie. Może
wcześniej, niż myślisz.
To seńor Harriman, senora - zameldowała Esperanza od drzwi. - Pan z
banku.
- No, to nie stój tak - powiedziała rozdrażniona Tamara - tylko go wpuść.
Esperanza zmierzyła ją ponurym wzrokiem.
- Si senora - powiedziała zrezygnowana i poczłapała z powrotem,
wprowadziła Clifforda Harrimana do pokoju i zamknęła za nim drzwi.
- Pani Tamaro - powiedział Harriman, podchodząc do niej przez gruby, biały
dywan. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
- Ależ skąd, panie Harriman. Miło pana widzieć - skłamała gładko,
wyciągając do niego rękę. Jego dłoń była koścista i krucha. Miała wrażenie, że
gdyby nieco mocniej ją ścisnęła, usłyszałaby gruchotanie kości.  Proszę, może
pan siądzie. Czy mogę panu zaproponować coś do picia? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl