[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wbijałam paznokcie w jego plecy, przesuwając dłońmi z góry na dół, oplatając go
ramionami i przenosząc je na jego pierś. Skóra była chłodna i jędrna, wygięłam plecy w łuk
przyciskając do jego piersi obolałe sutki, desperacko pragnąć ugasić ten płomień.
Rhiannon. Oderwał się ode mnie, przytrzymując w dłoniach moją twarz, tak
abym mu nie przerwała. Chcę zabrać cię do sypialni i kochać się z tobą dopóki nie
wzejdzie słońce. Ale jeśli to zrobię znienawidzisz mnie rano. Pogardzałbym sobą gdybym
na to pozwolił.
Nie rozumiem. Próbowałam się uwolnić, chcąc posmakować go ponownie.
Chodzi o choroby? Wiem, że nie mogę zajść z tobą w ciążę.
Nie, nasz rodzaj nie przenosi chorób ani nie jest w stanie niczym się zarazić.
Ale, do jasnej cholery, chcę abyś przyszła do mnie, ponieważ mnie pragniesz a nie
dlatego, że twoje libido zostało wzmocnione przez moją krew. Nie mogę mieć pewności,
że teraz to będzie coś z czego będziesz rano dumna.
Czułam się tak jakby błyskawica, dostała się pod moją skórę, paląc i pędząc w
moich żyłach. Walczyłam, aby odnalezć swoją wewnętrzną siłę, ale było to trudne. Nigdy w
całym swoim życiu nie byłam tak podniecona. Jego palce były delikatne na wrażliwej
skórze mojej szyi i każde ich muśnięcie groziło tym, że złamię swoje postanowienie.
Kiedy w końcu udało mi się przemówić, słowa brzmiały chrapliwie.
Masz racjÄ™. Przepraszam.
To nie Twoja wina mruknÄ…Å‚.
Byłam głęboko świadoma, każdego solidnego fragmentu jego ciała, napierającego
na moje. Jego umięśniony brzuch był twardy, jego biodra ciężkie pomiędzy moimi udami.
Nasze ciała idealnie wpasowywały się w siebie, jego chłód skóry tonował gorączkę mojej
własnej. Zdusiłam w sobie jęk frustracji.
Może będzie lepiej jak usiądziesz po drugiej stronie pokoju wyszeptałam
gardłowo.
Odchrząknął i opuścił głowę, wdychając zapach moich włosów. Odsunął się powoli.
Wyprostowałam się wpatrując w jego nagą pierś i ramiona, które były gładkie i miały
wyrazne kontury. Jego podbrzusze było równie fascynujące, widoczne kości bioder znikały
pod spodniami. Spojrzałam w górę i zobaczyłam, że chłoną mnie spojrzeniem równie
intensywnie.
Rozproszenie podniecenia seksualnego, potrwa trochę dłużej. Przerwał
kontakt wzrokowy sięgając po rzucony wcześniej sweter.
Chciałam być sarkastyczna, ale niech to szlag nie mogłam. Wciąż walczyłam z
pragnieniem, aby zeskoczyć z poduszek i powalić go na podłogę. Nie byłam seksualną
nowicjuszką, ale nie byłam też zdzirą a doświadczenia, które do tej pory miałam nigdy nie
wywoływały tego typu reakcji. Włożył sweter przez głowę opuszczając materiał na resztę
ciała. Pojawiła się jego głowa z potarganymi i rozczochranymi włosami okalającymi twarz.
Efekt był porażający zwłaszcza z moimi buzującymi hormonami.
Jakoś udało mi się odnalezć swój głos. Skończyliśmy?
Na razie. Opuścił podbródek, szczerząc się złośliwie a jego głos opadł o
oktawę, ociekając seksualnym podtekstem. Chyba, że jest coś więcej, co mogę dla
ciebie zrobić? Czy jest coś jeszcze, co chciałabyś abym dla ciebie zrobił Rhiannon?
Ugryz mnie¹ warknęłam, krzywiÄ…c siÄ™ na mój dobór słów.
Jego uśmiech zrobił się bardziej intensywny a oczy rozbłysły. To już zrobiłem.
¹ to taki nasz odpowiednik pocaÅ‚uj mnie gdzieÅ›
Rozdział siedemnasty
Co ci podać? Przemiła dziewczyna z blond włosami zaplecionymi w
warkocze, zapytała radośnie. Wyglądała uroczo w swoim małym brązowym fartuszku i
czarnej sukience, ale nie byłam w nastroju na pogadanki.
Podwójną Mocha Latte, proszę. Potrzebowałam kofeiny i to szybko. To była
długa noc i w ogóle nie spałam. Zapisała zamówienie, nabazgrała moje imię na
styropianowym kubku i umieściła na kontuarze za innymi oczekującymi, na swoją własną
zawartość. Zapłaciłam gotówką, wrzuciłam resztę do słoika na napiwki i odsunęłam się z
kolejki czekając na kawę. Stojąc tak bawiłam się kołnierzem golfa. Był tam znak, wyryty
czarnym kolorem. Wyglądał dziwacznie na tle mojej bladej skóry, ale przypominał też o
wydarzeniach poprzedniej nocy.
Wszystkich wydarzeniach.
Moje imię zostało wywołane i zabrałam swoją kawę nim ktoś podający się za mnie,
sprzątnął mi ją z przed nosa. Widziałam już wcześniej takie sytuację. Niektórych nie
obchodzi to, że kradną na twoich oczach.
Wyszłam z budynku i ruszyłam 59 ulicą w kierunku Central Parku. Sabrina i Mark
Smith, inaczej znani jako Carolyn i Max Starkey mieszkali na górnym Manhattanie.
Okazało się, że Goose jest prawdziwym szczęściarzem i, że pierwsza z listy wysokiej
klasy agencja nieruchomości brudno sobie pogrywała. Max miał nawet swoje własne
zdjęcie w książce telefonicznej, umieszczone obok reklamy Nie zwlekaj Zadzwoń już
dzisiaj! A skoro biuro Maxa było w budynku znajdującym się tuż obok parku, mogliśmy z
łatwością go namierzyć i nie będzie o tym wiedział. To znaczyło też, że mogłam
rozkoszować się miejską pustynią i jednocześnie spełnić pragnienia mojej natury. Była to
obopólna korzyść. Kiedy przekroczyłam bramę parku, włoski na karku stanęły mi dęba a
skóra zaczęła mrowić, wczesne ostrzeżenie, że duch znajduje się w bliskiej okolicy.
Zazwyczaj widziałabym może z pół tuzina duchów podczas mojego zwyczajnego pełnego
rutyny dnia. A teraz już dawno przekroczyłam tą liczbę od czasu gdy opuściłam budynek a
była zaledwie 11:30 rano.
Znalazłam pustą ławkę przy alejce i usiadłam popijając kawę. Powietrze było
rześkie i świeże, odgłosy bawiących się dzieci dobiegały mnie z różnych kierunków i
odcienie zieleni migotały pięknie w zasięgu mego wzroku. Uśmiechnęłam się ciesząc
chwilą samotności, i delektując się kolejnym łykiem czekoladowej pyszności. Wiedziałam,
że Goose jest na miejscu jeszcze za nim przemówił, świadoma jego wyjątkowej mocy
będąc w stanie go wyczuć i rozróżnić.
Mam pytać?
Nie, nie ma co opowiadać odparłam, podnosząc kubek do ust.
Och, Rhiannon. Potrząsnął głową, parskając śmiechem i siadając obok mnie.
Jesteś okropną kłamczuchą.
Skorzystał z mojej rady dotyczącej noszenia bardziej luznych ciuchów. Koszula
nadal była zapięta na wszystkie guziki (Biała bawełna z pasującymi guzikami, perfekcyjnie
wykrochmalona) ale miał na sobie jeansy i parę brązowych, skórzanych, sportowych
butów.
To był krok we właściwym kierunku.
Więc, gdzie to jest? Spojrzał z góry na dół na moje ramię, szukając znaku.
Błąd. Walczyłam przez chwilę, by opanować zażenowanie.
Nie zrobił tego... . Wskazał na moją szyję.
Tak i co z tego?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]