[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pręg, z których ciekła krew. Takie obrażenia mogła tylko spowodować staranna i fachowa chłosta szpicrutą albo cienkim
pejczem.
- Może teraz wreszcie się nauczycie - warknął cicho Czerda i wyszedł.
Przerażone kobiety wpatrywały się w skatowaną dziewczynę i dopiero po dłuższej chwili zabrały się za opatrywanie
jej ran.
75
Rozdział piąty
Rozmowa Bowmana z Londynem przebiegła bez zakłóceń i już po piętnastu minutach wrócił do hotelu. Korytarze były
wyłożone puszystymi chodnikami, więc do drzwi pokoju zbliżył się bezgłośnie. Gdy sięgał do klamki, usłyszał wewnątrz
głosy, a raczej głos Cecile, jednak tak stłumiony, że nie był w stanie rozróżnić słów. Miał właśnie zamiar przyłożyć ucho
do dziurki od klucza, gdy zza zakrętu korytarza wyłoniła się pokojówka z naręczem bielizny. Ruszył więc dalej jak gdyby
nigdy nic i wrócił po kilku minutach. W pokoju panowała cisza. Zapukał i wszedł.
Cecile stała przy oknie, a słysząc że wchodzi, odwróciła się z uśmiechem. Starannie wyszczotkowane włosy lśniły w
słońcu. Wyglądała atrakcyjnie] niż kiedykolwiek.
- Zachwycająca! - przyznał. - jak ci było beze mnie? Słowo daję, jeśli nasze dzieci odziedziczą urodę po...
- Co§ mi siÄ™ przypomniaÅ‚o - przerwaÅ‚a mu i Bowman dostrzegÅ‚, że jej uÅ›miech byÅ‚ pozbawiony ciepÅ‚a. - Ten numer z
Parkerem w recepcji. Zdaje się, że pokazał pan recepcjoniście swój paszport... panie Bowman?
- Kumpel pożyczył mi swój.
- Naturalnie. Czy mogłoby być inaczej. Ten kumpel to ktoś wpływowy?
- O co chodzi?
- Czym się pan właściwie zajmuje?
- Już ci mówiłem, poza tym mam na imię Neil i niezle nam szło bez tych oficjalnych form towarzyskich...
- Oczywiście. Zapomniałam. Zawodowy nierób - westchnęła, przerywając mu w pół słowa. - A teraz co, śniadanie?
- Najpierw golenie. Co prawda zniszczy mi to opaleniznę, ale cóż się na to poradzi. Potem, oczywiście, śniadanie.
Bowman zabrał przybory do golenia i zamknął się w łazience. Zanim jednak zabrał się do golenia, rozejrzał się
dokładnie. Nie ulegało wątp~a
liwości, że Cecile tu była, ale nie wierzył w cuda. A tylko tak można by wyjaśnić to, że w ciągu kwadransa zdążyła wziąć
kąpiel, uzupełnić opaleniznę, która w kąpieli musiałaby się choć częściowo zmyć, nie mówiąc o zrobieniu makijażu i
poprawieniu włosów. Jego zdaniem wystarczyło jej czasu jedynie na to, by umyć zęby, uczesać się i zatelefonować.
Jednak wnętrze wanny było mokre, a więc pomyślała o tym, by odkręcić kurek, natomiast zmięty ręcznik kąpielowy był
czysty jak Å‚za i suchy jak piaski Sahary.
Odświeżony Bowman zajął wraz z Cecile narożny stolik na patio hotelowej restauracji.
Pomimo dość wczesnej pory wiele miejsc było już zajętych przez amatorów śniadania lub porannej kawy. Większość
stanowili turyści, ale sporo było także mieszkańców Arles, ubranych w tradycyjne odświętne stroje lub kostiumy
cygańskie.
Ledwie usiedli, uwagę ich zwrócił dwubarwny rolls-royce, zaparkowany przy krawężniku. Obok stała dziewczyna w
liberii o tych samych barwach co wóz.
- Coś wspaniałego - Cecile nie mogła oderwać pełnego podziwu wzroku od lśniącego pojazdu. - Absolutnie i
doskonale wspaniałego! - Rzeczywiście, niebrzydka, ale skoro aż tak się nią zachwycasz, to
przez grzeczność nie będę zaprzeczał. Aż dziw bierze, że potrafi prowadzić taką landarę. Masz trzy strzały, spróbuj trafić,
kto jest biednym właścicielem tego czegoś.
Cecile rozejrzała się po patio. Trzy stoły dalej siedzieli wielki książę i Lila. Do ich stołu podszedł kelner dosłownie
uginający się pod zastawioną tacą. Nie zdążył się jeszcze wyprostować, gdy de Croytor opróżnił szklankę soku
pomarańczowego, przed sekundą stojącą na tacy.
- Już myślałem, że ten poczciwiec w ogóle się nie zjawi - jak zwykle donośnie stwierdził książę.
- Charles, przed kilkunastoma minutami zjadłeś solidne śniadanie - jęknęła Lila.
- A teraz jem drugie śniadanie. I co w tym dziwnego? Podaj mi rogaliki, ma cherie.
- Dobry Boże! - jęknęła Cecile. - Książę i Lila!
- A co w tym dziwnego? - spytał Bowman, obserwując z podziwem księcia przenoszącego góry marmolady na
rozkrojony rogalik, podczas gdy Lila nalewała obojgu kawę. - Normalne, że tu jest. Gdzie są
77
Cyganie, tam i ich badacze. I naturalne że w najlepszym hotelu. To mi wygląda na początek wspaniałej znajomości. Czy ona
potrafi gotować?
- Czy co? Zabawne, ale jest doskonałą kucharką. Zdobyła Cordon Bleu.
- Zwięci Pańscy! On ją porwie, jak tylko się dowie. - Ale co ona robi w jego towarzystwie?!
- Podróżuje. Zostawiłaś jej wiadomość o Saintes-Maries, więc chce się tam dostać. Logiczne, prawda? Nie ma samochodu,
bo my go pożyczyliśmy, a on ma. Mogę się założyć o każde pieniądze, że ten rolls jest jego. W dodatku wygląda na to, że
dobrze im jest razem, choć diabli wiedzą, co ona widzi w tej górze mięsa. Spójrz na jego ręce - pracują ze skutecznością pasa
transmisyjnego... Mam nadzieję, że nigdy nie znajdę się razem z nim w jednej szalupie ratunkowej, gdy skończą się zapasy.
- Myślę, że na swój sposób jest przystojny. - Orangutan też. Na swój sposób.
- Nie lubisz go, prawda? - Z jakichś powodów ucieszyło ją to odkrycie. - I to dlatego, że nazwał cię...
- Nie ufam mu. On jest... sztuczny. Założę się, że nie tylko nie jest specjalistą od cygańskiego folkloru, ale w życiu nie
napisał i nie napisze nawet jednego zdania o Cyganach. Jeśli jest tak ważny i znany, jak twierdzi, to dlaczego żadne z nas nigdy
o nim nie słyszało? I po cholerę przyjeżdża tu trzy lata z rzędu? Raz wystarczyłoby nawet takiemu folklorystycznemu
ignorantowi jak ja.
- Może lubi Cyganów.
- Może. Tylko ciekawe, dlaczego.
Cecile spojrzała na niego z namysłem i spytała znacznie ciszej: - Sądzisz, że to Gaiuse Strome?
- Nic takiego nie powiedziałem. Poza tym raczej nie wymawiaj publicznie tego nazwiska, jeśli masz ochotę jeszcze trochę
pożyć.
- Nie rozumiem...
- Skąd wiesz, że wśród obecnych tu przebierańców nie ma prawdziwego Cygana pracującego dla Czerdy?
- Przepraszam, nie pomyślałam o tym. To było niezbyt mądre.
- I owszem - przyznał Bowman, nie spuszczając wzroku ze stolika księcia.
Lila podniosła się i mówiła coś stojąc, na co książę majestatycznie kiwnął dłonią. Dziewczyna przeszła przez patio, weszła
do restauracji i skierowała się do recepcji. Bowman obserwował ją z zamyślonym wyrazem twarzy, aż nie zniknęła mu z oczu.
- Jest piękna, prawda? - spytała cicho Cecile.
- Co proszę? Aaa, tak naturalnie. Niestety, nie mogę ożenić się z wami obiema, ponieważ istnieją kretyńskie przepisy o
bigamii... - nadal z zamyśloną twarzą spojrzał na wielkiego księcia i przeniósł wzrok na Cecile. - Idz powróżyć naszemu
grubemu przyjacielowi , skarbie. Najlepiej z dłoni.
- Co?!
- Mówię o księciu. Idz mu...
- Nie sądzę, żeby to było zabawne!
- Ja też nie. I nie przyszło mi to do głowy, dopóki była z nim Lila, natychmiast by cię poznała. Natomiast książę nie
powinien. Ledwie cię wczoraj raczył zauważyć. A w tym przebraniu to zupełnie wykluczone. Zresztą i tak istnieje
znikoma szansa na to, że oderwie wzrok od talerza.
- Nie!
- ProszÄ™ ciÄ™, Cecile. - Nie!
- Przypomnij sobie jaskinie. Też nie miałem dowodów. - Przestań!
- Więc jak będzie?
- A co niby mam zrobić?
- Zachowuj siÄ™ jak Cyganka i opowiadaj bzdury, potem powiedz, że ma ważne plany na najbliższÄ… przyszÅ‚o§Ä‡ i że jeÅ›li
mu się uda i tu przerwij. Odmów dalszego wróżenia i odejdz. Wywołaj wrażenie, iż nie ma przyszłości i obserwuj jego
reakcjÄ™.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]