[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaraz o wszystkim zapomni.
Annie ruszyła do szpitala z nadzieją, że wychowawczyni ma
rację. Wiedziała, że dzieci szybko zapominają i w tej chwili
bardzo im tego zazdrościła. Szczerze żałowała, że poprzedniego
dnia weszła do gabinetu Gideona. Do diabła, w sobotę całował
mnie, a już w następny czwartek... Rachel. Bóg tylko jeden wie,
ile innych kobiet całował w międzyczasie.
 Pewna jaskółka doniosła mi, że wybierasz się dziś na bal z
Gideonem  oznajmiła Helen ze znaczącym uśmiechem, kiedy
spotkały się przed pokojem dla personelu.  Och, Annie, nawet
nie wiesz, jak bardzo się cieszę...
 A ty nie wiesz, jak bardzo się mylisz  przerwała jej Annie. 
Kto ci naopowiadał tych bzdur?
 Liz, to znaczy nie mówiła dokładnie, że idziesz z Gideonem 
przyznała Helen.  Kiedy jednak napomknęła, że on kupił dwa
bilety, to...
 Helen, ja się nigdzie nie wybieram.
 Naprawdę?  wyjąkała Helen, zupełnie zbita z tropu.
 Więc kto z nim idzie?
 Nie mam zielonego pojęcia  skłamała Annie, nie
zamierzając ujawniać swych podejrzeń.  A teraz wybacz, ale za
chwilę mam asystować Tomowi przy operacji.
Tak przynajmniej zaplanowano. Kiedy jednak weszła do szatni,
zastała w niej Gideona.
 Czy to nie Tom miał dziś operować?  spytała ze
zdumieniem.
 Niestety, nastąpiła zmiana. Dziś jesteś skazana na mnie 
wyjaśnił Gideon.
 Skazana to jest właściwe określenie, pomyślała z
rozdrażnieniem. Po co robić plany, skoro sieje zmienia?
 Czy dobrze się czujesz?  spytał Gideon,  Masz dziwne
rumieńce.
 Nic mi nie jest  odburknęła.
 Na pewno? Bo jeśli nie czujesz się dobrze, mogę poprosić
Helen, żeby mi...
 Powiedziałam, że nic mi nie jest  warknęła, zatrzaskując mu
przed nosem drzwi kabiny.
Znakomicie, Annie, po prostu cudownie, skarciła się w
myślach. Takie zachowanie niczego nie rozwiąże. Na litość boską,
on jest twoim szefem i to, kogo całuje, nie powinno cię obchodzić.
Ty i Jamie byliście z nim zaledwie raz w parku. Nie masz do
niego żadnych praw, więc o ile nie zamierzasz szukać sobie nowej
pracy, musisz traktować go uprzejmie.
 Ja... przepraszam  mruknęła, otwierając drzwi.  Nie
powinnam podnosić głosu, ale niezbyt dobrze spałam...
 Nie. musisz mnie przepraszać  odparł łagodnym tonem. 
Uczy się tylko twoje samopoczucie. Skoro jesteś w dobrej formie,
nic innego nie ma znaczenia.
Trudno to nazwać dobrą formą, pomyślała. Jestem wściekła,
rozczarowana i nie potrzebuję twojej życzliwości, bo wyraznie się
do niej zmuszasz.
 Co u Jamiego?  spytał, kiedy szorowali ręce.
 Wszystko dobrze  odparła, podejrzewając, że Gideon pyta o
jej synka tylko przez grzeczność.
 Czy teraz już chętnie chodzi do przedszkola?
 Tak.
 A co u Davida?  Oboje równocześnie sięgnęli po mydło.
Chcąc uniknąć kolizji, Annie gwałtownie cofnęła rękę, zachwiała
się i wpadła w jego ramiona.  Annie...
Jego głos był zmieniony. Annie powoli uniosła głowę, zdając
sobie sprawę, że popełnia błąd. Gdy tylko spojrzała w jego oczy,
wiedziała, że jest zgubiona. Nie próbowała nawet uniknąć
pocałunku. Kiedy jednak przylgnęła do Gideona całym ciałem i
poczuła, że jest wyraznie pobudzony, odskoczyła od niego tak
gwałtownie, jakby kłoś oblał ją zimną wodą. Jak mogłam być do
tego stopnia bezwolna, tak bezgranicznie głupia?  spytała się w
myślach. Przecież ostatniej nocy on by! z Woody, a ja bezmyślnie
wpadam w jego ramiona...
 Annie...
 Gideon, pacjentka czeka.
Przez chwilę podejrzewała, że Gideon zamierza z nią
dyskutować, ale on tylko kiwnął głową.
 No dobrze, ale potem musimy porozmawiać, Annie. Nigdy w
życiu, pomyślała, patrząc na swoje drżące dłonie. Dobrze wiem,
czym by się to skończyło. Spojrzałbyś na mnie i cały mój zdrowy
rozsądek wzięliby diabli. Tak, nigdy więcej, powtórzyła w duchu,
obserwując, jak Gideon przeprowadza kolejną operację. Nie dam
się już nabrać na twój życzliwy uśmiech i wyrozumiałe
spojrzenie...
 Jeszcze tylko jedna pacjentka, Sylvia Renton  oznajmił. 
Choć jest dopiero w trzydziestym drugim tygodniu ciąży,
zdecydowałem się na cesarskie cięcie. Niestety, jej stan
psychiczny nie ulega poprawie. Uznałem, że dla dobra matki i
dziecka nie należy już dłużej zwlekać z porodem.
Annie kiwnęła głową. Zauważyła, że w ciągu ostatniego
tygodnia wrogie nastawienie Sylvii do nienarodzonego dziecka
jeszcze bardziej się nasiliło. Jej postawa nie uległa zmianie, kiedy
wwieziono ją na salę operacyjną.
 Nie obchodzi mnie, co zrobicie  burknęła, kiedy Gideon
próbował wytłumaczyć jej, na czym polega znieczulenie
zewnątrzoponowe, które zamierzali zastosować.  Bylebyście
położyli kres tym przeklętym mdłościom.
 To możemy pani zagwarantować  odparł z uśmiechem. 
Jestem też pewny, że kiedy tylko ujrzy pani swoje dziecko, uzna
pani, że warto było trochę się pomęczyć.
Sylvia nie wyglądała na przekonaną. Jej ciąża miała wyjątkowo
nieprzyjemny przebieg, trudno więc było spodziewać się, że od
razu połączy ją z dzieckiem nierozerwalna więz miłości. Kiedy
wstrzyknięto jej do kręgosłupa środek znieczulający, Gideon
zrobił poziome nacięcie na brzuchu, a potem drugie w głąb, aż do
macicy. Kiedy delikatnie oczyścił główkę dziecka, Annie ucisnęła
macicę, by mógł je wyjąć.
 To chłopiec  oznajmił, odcinając pępowinę i oddając
noworodka w ręce pielęgniarki.  Kiedy założymy pani szwy,
będzie pani mogła zobaczyć swojego synka. Ktoś z personelu
zawiezie panią do niego.
 Wolałabym się przespać  odparta z niechęcią.
 To normalne, ale na pewno o wiele łatwiej pani zaśnie po
zobaczeniu synka  zauważyła Annie.  On jest śliczny . i...
bardzo do pani podobny.
 Naprawdę?  mruknęła Sylvia obojętnym tonem.
 Tak, i ma pełno włosów. Po prostu jest cudowny.
 Najbardziej cieszy mnie to, że nie mam już przez niego
mdłości.
 Wiesz, Annie, damy jej dwa dni na odzyskanie sił  oznajmił
Gideon, kiedy weszli do szatni.  Jeśli jednak jej stosunek do
dziecka nie ulegnie poprawie, poproszę o interwencję szpitalnego
psychiatrę.
 Chyba masz rację.
 Zwietnie się dzisiaj spisałaś. Woody mówiła mi, że masz
smykałkę do tego zawodu, a ja muszę przyznać jej rację.
Choć był to komplement, ku zdumieniu Gideona Annie
obrzuciła go wzrokiem bazyliszka.
O co jej chodzi?  spytał się w duchu. Może wciąż jest
zdenerwowana tym pocałunkiem? Na pewno uważa go za
poważny błąd, ale żeby z tak błahego powodu patrzeć na mnie
wilkiem? Nie, plan A stanowczo nie wypalił. Przez cały tydzień
nie narzucałem się Annie, nie ponaglałem, wręcz unikałem jej
towarzystwa. Ale skoro takie zachowanie nie poskutkowało,
nadeszła pora na wprowadzenie w życie pląsu B. Mam nadzieję,
że tym razem mi się powiedzie.
 Też coś! Zebranie personelu!  zawołała Helen wojowniczo.
 Dlaczego, do diabła, Gideon musiał wybrać akurat dzisiejsze
popołudnie? Miałam nadzieję, że wyjdę stąd o rozsądnej porze.
Jestem umówiona z fryzjerką, która ma uczesać mnie na bal. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl