[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sztylet o ostrzu pokrytym tą samą trucizną, od której zginął Amulius Procas.
Ostrzegam cię, nie zbli\aj się! zawołała. Jedno draśnięcie i zginiesz!
Numedides mimowolnie cofnął się o krok.
Ty mała suko, nie wiesz, \e twoje jadowite \ądło nie zdoła wyrządzić mi \adnej krzywdy?
Strona 61
Carter Lin - Conan wyzwoliciel
To się oka\e, je\eli podejdziesz bli\ej.
Król cofnął się do tronu i chwycił berło, po czym znów ruszył w stronę dr\ącej dziewczyny. Gdy Alcina
uniosła sztylet, Numedides uderzył ją srebrną pałką w nadgarstek.
Sztylet, zadzwięczał na posadzce, Alcina zaś z okrzykiem strachu przycisnęła stłuczoną dłoń do piersi.
Teraz, czarownico powiedział Numedides zobaczymy&
Drzwi po prawej stronie komnaty audiencyjnej otworzyły się raptownie. Na progu stanął Thulandra Thuu i
oparł się na swej lasce.
Jak tu wszedłeś? zagrzmiał Numedides. Drzwi były zamknięte!
Przenikliwy głos śniadego czarnoksię\nika zabrzmiał jak syk wę\a.
Wasza Wysokość! Ostrzegam cię, \ebyś nie nękał moich sług!
Król zmarszczył brwi.
Bawimy się tylko w niewinną grę. A ty, kim\e jesteś, \eby ostrzegać boga we własnej osobie? Kto tu
rządzi?
Thulandra Thuu uśmiechnął się szyderczo.
To chyba oczywiste, \e ja! Ty mo\esz najwy\ej panować&
Policzki Numedidesa spurpurowiały od wzbierającego gniewu.
Ty bluznierczy pokurczu! wrzasnął. Wynoś mi się sprzed oczu, zanim pora\ę cię błyskawicą!
Uspokój się, Wasza Wysokość. Przynoszę wieści&
Głos stał się histerycznym skowytem:
Powiedziałem: wynoś się! Ja ci poka\ę&
Spojrzenie Numedidesa padło na rękojeść Miecza Ceremonialnego. Król uniósł masywne ostrze i
wymachując trzymaną oburącz bronią, ruszył w stronę Thulandry Thuu. Czarnoksię\nik spokojnie
obserwował zbli\ającego się króla.
Z głupawym okrzykiem Numedides spuścił ostrze na głowę maga. Dopiero w ostatniej chwili Thulandra z
kamienną twarzą sparował cios laską. Stal i rzezbione drzewo zderzyły się z tak donośnym łoskotem, jak
gdyby czarnoksię\nik równie\ dzier\ył cię\ki miecz. Zręcznym młyńcem laski Thulandra wytrącił broń z rąk
króla. Czubek koziołkującego ostrza trafił Numedidesa w twarz i rozpłatał mu policzek, \łobiąc długą na palec
bruzdę.
Numedides przycisnął dłoń do rany, po czym cofnął ją i zupełnie ogłupiały zapatrzył się na swoje lepkie od
krwi palce.
Krwawię jak zwykły śmiertelnik wybełkotał. Jak to mo\liwe?
Jeszcze du\o ci brakuje, \eby pysznić się mianem boga zadrwił Thulandra Thuu.
Niewolnicy! Paziowie! Phaedo! Manius! zawołał król w nagłym przypływie wywołanej strachem
wściekłości. Gdzie jesteście, na dziewięć piekieł? Mordują waszego pana i boga!
Nic z tego nie będzie rzekła spokojnie Alcina. Chełpił się, \e porozsyłał wszystkich słu\ących do
innych części pałacu, bym mogła krzyczeć o pomoc do ochrypnięcia. Zdrową ręką odrzuciła z czoła
pasmo włosów.
Gdzie moi wierni poddani? skamlał Numedides. Valerius! Procas! Thespius! Cromel! Volman!
Gdzie moi dworzanie? Gdzie jest Vibius Latro? Czy wszyscy mnie porzucili? Czy nikt mnie ju\ nie kocha?
opuszczony monarcha rozpłakał się całkiem szczerze.
Mówiłem ci ju\ powiedział surowo czarnoksię\nik \e Procas nie \yje, Vibius Latro uciekł, a Cromel
przeszedł na stronę nieprzyjaciela. Volman jest z hrabią Ulrikiem, podobnie inni. Siadaj teraz i słuchaj, muszę
przekazać ci wa\ne wieści.
Powlókłszy się do tronu Numedides opadł nań cię\ko. Wyciągnął z rękawa chustkę do nosa i przycisnął ją
do zranionego policzka.
Je\eli nie potrafisz nad sobą panować rzekł Thulandra Thuu lepiej będzie, jeśli pozbędę się ciebie i
będę rządził sam, a nie poprzez ciebie jak dotąd.
Nigdy nie będziesz królem wymamrotał Numedides. Ani jeden człowiek w Aquilonii cię nie usłucha.
Nie jesteś królewskiej krwi. Nie jesteś Aquilończykiem. Nie jesteś nawet Hyboriańczykiem. Zaczynam wątpić,
czy w ogóle jesteś ludzką istotą przerwał, zastanawiając się nad czymś ponuro. Więc nawet jeśli się
nienawidzimy, potrzebujesz mnie tak samo, jak ja ciebie. Có\ to zatem za wiadomości, które przynosisz?
Dobre, mam nadzieję. Mów, panie czarowniku, nie trzymaj mnie w niepewności!
Gdybyś tylko zechciał słuchać& Raz jeszcze sporządziłem nasze horoskopy i wykryłem bliskość
śmiertelnego niebezpieczeństwa.
Niebezpieczeństwa? Z jakiego zródła?
Tego nie jestem w stanie określić. Wskazówki były niejasne. Z pewnością to nie buntownicza armia.
Otrzymałem wczoraj wiadomość od hrabiego Ulrica, \e rebelianci zostali otoczeni. Wkrótce poddadzą się
bądz zostaną zniszczeni. Z ich strony zatem nic nam nie grozi.
Czy ten diabeł Conan mógł się wyślizgnąć z okrą\enia?
Niestety, moje wizje nie są dość wyrazne, by odpowiedzieć na to pytanie z całą pewnością. Ten
barbarzyńca to zdolny łajdak. Ostrzegałem cię, kiedy zmusiłeś go do ucieczki, \e być mo\e nie widzimy go po
Strona 62
Carter Lin - Conan wyzwoliciel
raz ostatni.
Doniesiono mi o bandach zdrajców grasujących wewnątrz murów miasta powiedział król wargami
dr\ącymi z niepewności i rozdra\nienia.
To tylko plotka.
Przypuśćmy, \e jednak nie. Co wtedy, skoro Czarne Smoki są tak daleko? To był twój pomysł, \eby
dołączyły do hrabiego Ulrica głos króla stawał się piskliwy w miarę jak gniew i strach znów brały górę nad
rozsądkiem. Pozostawiłem ci prowadzenie tej kampanii zawodził poniewa\ twierdziłeś, \e posiadasz
dość wiedzy tajemnej. Teraz widzę, \e w sprawach wojskowych jesteś zwykłym durniem. Spartaczyłeś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]