[ Pobierz całość w formacie PDF ]

końcu.
- Już i tak ma za sobą długą drogę. Jego uczucia w końcu się wyleczą.
Było dla niej pocieszające wiedzieć, że Reuel rozumie nastolatka i nigdy nie traci
w stosunku do niego cierpliwości. Chciała by jej rodzina była jednością, ale wiedziała że
do tego czasu upłynie jeszcze odrobina czasu.
Mężczyzna kontynuował mówienie, ale sens jego wypowiedzi uciekł, gdy Sophie
poczuła straszny ból, który powalił ją na kolana. W jednej sekundzie poczuła wokół siebie
silne ramię męża, dające jej wsparcie.
- Wszystko w porządku, mamusiu Sophie?- Tasha była tuż obok nich, jasne oczy
lśniły niepokojem.
- Czuję się dobrze, kochanie. Myślę, że dzidziuś zdecydował się przyjść na świat.
Czy to nie cudownie?
- Jak długo masz już bóle?- Reuel pogładził włosy ukochanej, i przytulił jej
Dragonborne  Chandra Ryan
policzek do swojej piersi.
Patrząc mu w oczu, potrząsnęła głową.- Prawie od rana. Ale ten był znacznie
silniejszy niż wcześniejsze.
- Ale przecież bardzo uważnie cię obserwowałem- nie dostrzegłem żadnych
objawów czy niepokoju z twojej strony.
- Czemu miałabym się martwić czy lękać?
Jego ramionami wstrząsnął bezgłośny śmiech.- No nie wiem. Może dlaczego że
właśnie robisz, a słyszałem że większość położnic tak reaguje?
Kolejny skurcz chwycił Sophie, ale wtedy Reuel położył dłoń na jej brzuchu i ból
zniknął.
- Reuel?
- Głupiutka kobieto, kiedy się w końcu nauczysz? Jestem smokiem.
Odprężyła się w ramionach towarzysza, gdy skurcz zniknął.
- Mario!- Donośny głos mężczyzny rozbrzmiał w całym opactwie.- Mario!
Kiedy kobieta wbiegła do pokoju, miała zaniepokojone spojrzenie i czerwone
policzki.- Co się dzieje?
- Już czas. Możesz zabrać z sobą Tashę?
- Jeśli wezmę małą to kto odbierze poród?
Reuel spojrzał na starszą kobietę, skłaniając głowę w jedna stronę. To był wygląd,
który ciężarna doskonale znała, zastanawiał się czy odpowiedzieć wprost czy
dyplomatycznie.
- Ja.
Maria wyglądała na przestraszoną jego słowem, ale Sophie poczuła ulgę. Nie było
czasu na argumentacje, która zawsze pojawiała się przy wyborze dyplomacji.
- Jesteś pewien? Tutaj zwykle kobiety pomagają przy porodach?
- On nie pozwoli oderwać się od tych urodzin, Mario. Zabierz Tashę, niech się
pobawi.
Gdy obie wyszły, Sophie poczuła kolejny skurcz, chociaż ten nie wywołał już
Dragonborne  Chandra Ryan
żadnego bólu. - Musimy przenieść się do naszego pokoju. Tam będzie wygodniej.
Wstała, ale wtedy poczuła pierwsze skurcze w dole brzucha.- Nie wydaje mi się,
bym była w stanie.
Mężczyzna spojrzał na jej pękaty brzuch i skinął krótko głową.- Masz rację, on jest
już bardzo nisko.
- On?
- Tak.
- Jak długo wiesz?
- Od jakiś sześciu miesięcy.
- I nic nie powiedziałeś!
- Mówiłaś, że lubisz niespodzianki.
- Tak, niespodzianki. W stylu kwiaty... bez okazji... czy niespodziewanie ładny
dzień...- Skurcze utrudniały powoli mówienie.
- Nie czas na kłótnie, Sophie- Usta Reuela zadrżały podejrzanie, jakby od
tłumionego śmiechu.- Będziesz potrzebowała wszystkich sił.
- Masz... racj...ę- Głos miała już całkiem urywany. Jego magia być może była w
stanie zabrać ból, ale poród to nadal był olbrzymi wysiłek dla kobiecego ciała.- Ale... mam
zamiar.... skończ...yć ją... gdy będzieee po wsz.... wszystkim.
- Pozwól mi zdjąć ci bryczesy.
- Czy to nie to... co nas dopro..wadziło do tej... och... s.... sytuacji?
Zaśmiał się z jej żartu, rozbierając ją i układając na podłodze.- Leż tak, podeprzyj
się na łokciach, a gdy poczujesz kolejny skurcz- przyj.
Klęcząc przed nią, mruczał niedosłyszalne słowa, gdy zaczęła postępować zgodnie
z jego wskazówkami. Pot perlił się na jej czole, a nogi drżały.
- Spokojnie, kochanie, jeszcze sekundka...
Krótka chwila i główka, za nią ramionka i reszta dziecka, wysunęła się z
wyczerpanego ciała rodzącej. Komnatę wypełnił płacz noworodka.
- Jest doskonały-Wymruczał drżącym głosem smok, trzymając delikatnie dziecko.
Dragonborne  Chandra Ryan
Sophie spojrzała na niego, i zobaczyła jak jego oczach błyszczą łzy.
- Jak go nazwiemy?- Spytała, wyciągając dłonie by móc wziąć swoje maleństwo.
- Jivan.
- Co to znaczy?
- %7łycie.
- Myślisz, że też będzie uzdrowicielem?- Młoda matka poczuła mieszaninę
gniewu i strachu, ale nie zareagowała na to. Miała już dość czasu by nawyknąć do
dzielenia się emocjami, wynikającego z ich więzi. - Bo myślę, że byłoby wspaniale mieć
kolejnego uzdrowiciela do kochania.
- Naprawdę? Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli on...?- Nie dokończył zdania,
ale Sophie poczuła w sobie jego ból.
- Nie mogłabym kochać go nawet odrobinę mniej.
Strach i złość odpłynęły, zastąpione przez spokój i akceptację.
- W każdym razie nie wiem. Ma dość smoczej krwi, by posiadać pewne zdolności,
ale nie wystarczająco wiele by wszystko okazało się już teraz. Musimy czekać i go
obserwować.
Położnica uśmiechnęła się na myśl o nadchodzących latach.- Jestem gotowa
czekać. Teraz, daj mi w końcu Jivana. Chcę policzyć paluszki mojego synka.
Reuel podał jej noworodka i usiadł za nimi, robiąc ze swojej klatki piersiowej
podporę dla pleców żony.
- Kocham cię, Reuel.
- To dobrze, bo na zawsze to bardzo długi okres czasu.
Dragonborne  Chandra Ryan
To już koniec przygód Sophie i jej smoka. Mam nadzieję, że podobało wam
się to tak, jak mi podobało się tłumaczenie tej historii. Poczucie humoru i uwagi
bohaterów sprawiały, że praca nad tym projektem to była czysta przyjemność.
Teraz zaś siadam do szukania kolejnej smoczej historii.... Smoków nigdy za
wiele! :D
FI [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl