[ Pobierz całość w formacie PDF ]
małżeństwa. Niczego więcej nie chcę. - Głos jej drżał, jakby nagle wyzwoliła się
z dręczącego ją napięcia.
- Rozmawiałaś o rozwodzie?
- Obawiam się, że rachunek za telefon cię załamie, a wygląda na to, że nie
mam męża, któremu mógłbyś go wysłać.
Mówiła z powagą, ale jej oczy... Jej piękne oczy się śmiały.
- Jeśli choć słowem wspomnisz, że sama go uregulujesz - rzekł
ostrzegawczo - to będę nalegał, byś za mnie wyszła.
Pomyślał, że chyba stracił rozum, wypowiadając te słowa, lecz jej
błyszczące oczy, promieniująca z nich niewinność, nie pozostawiały
wątpliwości. Steve nawet nie tknął swej żony.
Odwrócił się do Zahira.
- Pani Forrester chce sprzedać swoje udziały w Bouheira Tours. Jako
absolwent Harvardu i zapalony entuzjasta turystyki chyba będziesz tym
zainteresowany.
- Z radością powitam takiego wspólnika - zaczął Mason.
- Nie wątpię - zmroził go Han. - Jednak nasze prawo nie pozwala
przestępcy czerpać profitów z popełnionych przez niego czynów. Pańskie
udziały podlegają konfiskacie. Zostaną sprzedane, a uzyskane pieniądze trafią
do pańskich wierzycieli. Domyślam się, że jest ich wielu.
- 108 -
S
R
- Deportujecie mnie?
- Nie, deportujemy pana żonę. Była pana wspólniczką w przestępstwie...
- Han! Obiecałeś!
- Pan zostanie w Ramal Hamrah i sąd zdecyduje o pana losie.
- Han, proszę!
- Nie proś o miłosierdzie dla niego. Ten człowiek ukradł twoje pieniądze,
niewiele brakowało, byś przez niego straciła życie. Teraz okazuje skruchę, ale
jeśli puścimy go wolno, zaraz znajdzie kolejną ofiarę, ufną kobietę, którą ograbi
i której zmarnuje życie, a ona nie wniesie na niego skargi.
Patrzyła na niego gniewnie.
- Obiecałeś, że zatroszczysz się o Jenny Sanderson.
- I dotrzymam słowa. Zostanie odesłana na mój koszt. To dużo więcej niż
ona była gotowa zrobić dla ciebie. - Lucy odwróciła się na pięcie. Była wściekła
na niego, a może na siebie? Czuła się w jakiś sposób odpowiedzialna za ich
podłe czyny i to ją dobijało. - Zahir, nim panem Masonem zajmą się
odpowiednie władze, przejmij kontrolę nad Bouheira Tours. Turyści nie
powinni ucierpieć.
- Ekscelencjo... - Zahirowi zabrakło słów. - Jego Wysokość emir...
- Wracam do Rumaillah. Twoja misja została zakończona.
- 109 -
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
Wbiła wzrok w okno i zapatrzyła się na samolot kołujący do terminalu.
Unikała patrzenia na Hana.
Ostatnie dni spędziła u Milly. Poznała też matkę Hana i jego babcię.
Przyjęły ją bardzo dobrze.
Zastanawiała się, co Hanif im powiedział. Czy wiedziały, ile dla niej
zrobił, znały jej sytuację? Oczywiście nie śmiała zadawać takich pytań. Hana
nie widziała. Milly wyjaśniła, że spędzał czas z ojcem.
- Omawiają przyszłość Hana - rzekła.
- Przyszłość? - Nie powinna się tak dopytywać, lecz nie mogła się
powstrzymać.
- Wraca do kariery dyplomatycznej. Wyjedzie do Nowego Jorku jako
specjalny wysłannik Wysokiego Komisarza. Zajmie się pracą na rzecz
zwalczania światowego ubóstwa.
- Do Nowego Jorku? Strasznie daleko... A Amirah? - wybąkała.
Milly uśmiechnęła się.
- Zabiera ją ze sobą.
Lucy odetchnęła lżej. Cieszyła się, że nie zostawi córeczki tutaj.
- Amirah pewnie się bardzo cieszy.
- Tak. - Uśmiech Milly zgasł. - Nur była wychowana w bardzo
tradycyjnej rodzinie, ceniono tylko chłopców. Nie mogła zrozumieć, że tata i
moi bracia... - Pokręciła głową. - Hanif wciąż nie może zapomnieć, że Nur nie
zdołała mu zaufać. To dla niego bardzo bolesne wspomnienie. Za każdym razem
gdy patrzy na Amirah, przypomina to sobie na nowo. Jesteśmy ci bardzo
wdzięczni, Lucy, za to, co zrobiłaś.
- To nic takiego. On uratował mi życie. Milly uścisnęła jej dłoń.
- 110 -
S
R
- No to jesteście kwita. - Odwróciła się, słysząc kroki w korytarzu. - Czas
na nas. Masz wszystko?
- Tak. - Naraz tuż przed sobą ujrzała twarz Hanifa. Pierwszy raz, odkąd
się rozstali. W gniewie. - Wyjeżdżam.
- Wiem. Odwieziemy cię z Amirah na lotnisko.
Jak mogła choć przez chwilę myśleć, że będzie ją namawiać, by została?
On też niedługo wyjedzie. Wróci do swego życia, tak jak ona.
W drodze na lotnisko Amirah radośnie opowiadała jej o wyjezdzie do
Nowego Jorku. Dopiero gdy przeszli do prywatnego saloniku i uwagę
dziewczynki przykuły widoczne za szybą samoloty, mogli ze sobą
porozmawiać.
- Lucy, nadal się na mnie gniewasz?
- Gniewam?
- Uważasz, że niesprawiedliwie obszedłem się z Masonem? Musi
zrozumieć, że ponosi odpowiedzialność za swoje czyny.
- W takim razie może ja też powinnam trafić do więzienia. - Odwróciła
się i popatrzyła mu prosto w oczy. - Goniłam za fantazją. Zamarzyłam sobie, że
jestem dziewczyną, którą zauważy taki chłopak jak Steve Mason. Gdybym nie
była taka napalona i żałosna, nigdy by nie zdołał mnie omotać. Nie byłby teraz
w więzieniu.
- Nie oceniaj się w taki sposób. Nie ma osoby bardziej ciepłej i oddanej
innym niż ty. - Ujął jej ręce. - Jesteś za dobra dla tego świata. Nie powinienem
cię stąd puszczać. Powinnaś zostać w ogrodzie, wśród kwiatów. Tam byłabyś
bezpieczna.
Potrząsnęła głową i spróbowała wyswobodzić ręce, lecz Han jej nie
puścił.
Chciał mieć ją przy sobie, zapewnić jej bezpieczeństwo, spełnić marzenia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]