[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O rany. Zastanawiałem się, czy powiedzieć, że to on zaczął i musiałem się bronić, ale
rozpoczynanie znajomości z trenerem drużyny koszykówki od oskarżania jej kapitana
wydawało się nierozsądne. Wolałem milczeć.
— Chcesz mi coś o tym powiedzieć?
— To nie było nic wielkiego. Nieporozumienie. Wyjaśniliśmy to sobie.
— Rozumiem. — Usiadł i zaczął bawić się długopisem. — Nie wiem, gdzie przedtem
chodziłeś do szkoły, Mickey, ale w tej szkole mamy zasadę: żadnych bójek. Jeśli tkniesz
innego ucznia, zostajesz zawieszony i możesz zostać wydalony ze szkoły. Czy wyrażam się
jasno?
— Tak, proszę pana.
Nie zdołałem się powstrzymać. Spojrzałem na zegar. Grady to zauważył.
— Spieszysz się dokądś, synu?
— Mam się z kimś spotkać po szkole.
— Nie dzisiaj.
— Słucham?
— Tym razem potraktuję cię łagodnie. Zostaniesz w szkole po lekcjach. Dziś.
— To nie może być dzisiaj — jęknąłem.
— Dlaczego?
— Mam po szkole naprawdę ważne spotkanie.
— Mieszkasz teraz u wujka, zgadza się?
— Tak.
Pan Grady podniósł słuchawkę telefonu — był duży, ciężki i wyglądał jak jeden z tych
aparatów z czarnobiałych filmów puszczanych na kablówce.
— Może podasz mi jego numer. Zadzwonię i wyjaśnię, dlaczego się spóźnisz. Jeśli powie,
że to pilna sprawa i nic możesz zostać dzisiaj w szkole, to w porządku, przełożymy to na
jutro.
W panice zacząłem kłapać dziobem:
— Troy zabrał laptop mojemu koledze. Potem złapał mnie za koszulę. Ja tylko się
broniłem.
Grady uniósł brew.
— Naprawdę chcesz to tak rozegrać, synu?
Nie. Uspokoiłem się. Nie tędy droga. Zapytałem, czy mogę wysłać krótką wiadomość
tekstową, zanim zacznę odsiadywać karę. Grady powiedział, że tak. Wysłałem Rachel SMS,
że wyjdę za godzinę i czy zechciałaby na mnie poczekać?
Nie odpowiedziała.
Jeszcze nigdy nie siedziałem w szkole za karę, ale przecież dotychczas nie chodziłem do
amerykańskiego liceum. Nie wiedziałem, czego oczekiwać, ale właściwie była to godzina
potwornych nudów. Siedzi się z innymi uczniami w sali do nauki jazdy. Bez telefonu,
elektronicznych gadżetów, książek, niczego. Większość dzieciaków opiera głowy o ławki i
śpi. Ja szukałem wzorów na kafelkowanej podłodze. Potem zacząłem czytać wszystkie
plakaty ostrzegające przed jazdą po pijanemu, pisaniem SMS–ów podczas jazdy,
przekraczaniem dozwolonej szybkości i różnymi innymi rzeczami.
Pomyślałem o ojcu, o naszym wypadku samochodowym i o tym, czy kierowca tej
terenówki był pijany, pisał SMS lub przekroczył dozwoloną szybkość. Myślałem o
sanitariuszu o blond włosach i zielonych oczach oraz o tym, jak wyraz jego twarzy powiedział
mi, że moje życie już nigdy nie będzie takie jak dawniej.
Kiedy minęła godzina — najdłuższa w moim życiu — złapałem komórkę i sprawdziłem
wiadomości tekstowe.
Nie było SMS–a od Rachel.
Czując się odrzucony, wyszedłem ze szkoły frontowymi drzwiami… a ona tam była.
Podszedłem do niej szybko.
— Dziękuję, że zaczekałaś.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]