[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chłopcy zrobili wielkie oczy.
Właśnie, co zrobiłby Piotruś? powtórzyli za nią. Zróbmy to, co zro-
biłby Piotruś! Co zrobiłby Piotruś?
Wiem, wiem! wykrzyknął w podnieceniu As. Odbiłby Zagubionych
Chłopców!
A czy wy nie jesteście Zagubionymi Chłopcami? zapytał Piotr.
Oczywiście obruszył się Niepytaj. Ale tu nie ma wszystkich. Hak
złapał wielu. Porywa nas, kiedy nie uważamy. A potem wystrzeliwuje nas z ar-
maty.
Albo przykuwa do skały tak, żeby nas zalewały fale dodał Klamka.
Albo wysyła nas na belkę skazańców! oznajmił As.
A najmniejsi muszą po niej pełzać! szepnął Zamały spoglądając lękliwie
na Chulia. Boimy się ich odbić bez Piotrusia Pana ściszył głos. Nawet
Chulio.
Chulio splunął.
84
Najsilniejsi zawsze zostają. Hak łapie ślamazary i głupków. Bez nich jest
nam lepiej.
Piotr rozejrzał się wokół i dostrzegł na ich dziecięcych umorusanych buziach
niepewność i wątpliwości, kim są i jak mają postępować. W ciemności rozlegały
się ich szepty.
Mam tylko ich uświadomił sobie bezradnie. Dzieci. Czy mi się to po-
doba, czy nie, potrzebuję ich, jeśli chcę uratować Jacka i Maggie .
Ostrożnie odsunął się od bambusowego ogrodzenia.
Posłuchajcie. Przyznaję, że zle się zachowałem wobec was. Wszystko jest
tu jakby postawione na głowie, ale zaczynam się do tego przyzwyczajać. I powiem
wam jedno zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby uratować dzieci. Jeśli będę
musiał, nawet wejdę pod stół i zaszczekam.
Baryłka pociągnął go za rękaw.
Nie musisz wcale szczekać. Masz tylko piać.
Dobrze, zapieję. Zrobię wszystko, co trzeba. Jeśli będę musiał walczyć,
będę walczył. Jeśli będę musiał fruwać, pofrunę. . . tu przerwał i zreflektował
się. Albo przynajmniej bardzo szybko pobiegnę wymamrotał. To mógł-
bym zrobić.
Kieszonka uśmiechnął się do niego.
Hurra! Tak powiedziałby Piotruś! Tak by powiedział!
Chulio prychnął pogardliwie i odszedł. Pozostali Zagubieni Chłopcy powędro-
wali za nim mrucząc coś do siebie niepewnie. W końcu został tylko Kieszonka.
Chodz, Piotrusiu powiedział cicho.
Znękany i wyczerpany do cna Piotr poszedł za nim.
Było jasne, że nie przekonał nikogo.
Zemsta
Słońce znikło za horyzontem, tonąc w przepastnych wodach oceanu i półmrok
zamieniał się w ciemność letniej nocy ciepłej, łagodnej, pełnej niezwykłych
zapachów i dzwięków. Pod osłoną nocy tętniło niewidzialne życie, świat tajemnic
i przygód, jakich mali chłopcy szukają w swych marzeniach.
Na pokładzie Wesołego Rogera kapitan Hak właśnie rozmyślał o pewnym
małym chłopcu, który stał się dorosły.
Jak on mógł mi zrobić coś takiego? mruczał do siebie niepocieszony.
Kapitan Hak siedział za stołem w swojej kajucie usłanej łupami z jego nik-
czemnych grabieży złoto, srebro i szlachetne kamienie; meble zrabowane
władcom najpotężniejszych państw; gobeliny i obrazy z prywatnych kolekcji za-
chłannych ludzi z sześciu (a może i siedmiu) kontynentów; broń ręcznej roboty,
używana przez dżentelmenów, którzy chcą się nawzajem zabijać; bele jedwabiu
i angielskiej wełny z wytwornych sklepów; mosiężne instrumenty nawigacyjne
niektóre z nich należały podobno do Kolumba; i oprawne w skórę dzieła najwięk-
szych pisarzy a jednym z ulubionych autorów kapitana Haka był sir James
Barrie.
W pokoju znajdowała się makieta Nibylandii, wykonana z dbałością o naj-
mniejszy szczegół; były tam miniaturki Wesołego Rogera i miasteczka piratów,
wioski Indian, laguny syren i nawet Nibydrzewo, a wszystko zalane wokół praw-
dziwą wodą.
Tego wieczora Hak nie zwracał jednak uwagi na swoje skarby. Siedział wpa-
trując się niewidzącym wzrokiem w wystawną kolację, którą właśnie podał mu
Zmierdziuch. Pieczeń z afrykańskiego dzika, kukurydza, młode ziemniaki, gala-
reta po piracku z kawiorem i kruche ciasto jego ulubione potrawy. Zmierdziuch
stał obok oczekując pochwały, ale uśmiech nadziei powoli zamierał na jego puco-
łowatej twarzy.
W końcu Hak pochylił się i powąchał jedzenie, wziął do ręki widelec, chcąc
spróbować kawałek, i nagle zatrzymał się. Odłożył go z powrotem.
Jak ja mogę jeść! jęknął. Zmierdziuchu, czy ty wiesz, co to znaczy
czekać na coś tak bardzo, że już się to czuje? Czy ty masz pojęcie, co to znaczy
czekać na coś całym sercem i duszą?
86
Bosmanowi przyszło nawet coś do głowy, ale nie był pewien, jakiej odpo-
wiedzi oczekuje kapitan. Doświadczenie podpowiadało mu, że jeśli nie zna się
właściwej odpowiedzi, lepiej w ogóle się nie odzywać.
Hak wciąż wpatrywał się w stół.
Przedwczoraj nie mogłem zasnąć, tak bardzo wyczekiwałem. A chciałem
oczywiście zasnąć, aby szybciej nadszedł następny ranek. Wczoraj mogłem my-
śleć tylko o tym, kiedy przyjdzie dzisiejszy dzień. A dzisiaj? Dzisiaj byłem już
[ Pobierz całość w formacie PDF ]