X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiedy Kellie wróciła do Szwajcarii.
Ona także uklękła przed kanapą i przyglądała się dziecku.
Zafascynował ją ten mały aniołek. Pomyślała, że już niedługo
będzie oglądać własnego. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że
mogłaby kochać go bardziej niż Jean-Luca.
Dziecko miało cerę Philippe'a, ale krępa budowa świad-
czyła, że raczej nie będzie tak wysokie i szczupłe jak tatuś.
Może figurę odziedziczyło po matce? Oględziny obudziły
chłopczyka. Najpierw zatrząsł się mały podbródek, potem
otworzyły się oczka, odsłaniając zamglone, szarobrązowe tę�
czówki. W jego krzyku nie było śladu wahania. Uroczą buzię
wykrzywił grymas. Cichy śmiech Philippe'a wzruszył Kellie.
Jej mąż pochylił się i ucałował brzuszek dziecka.
- Już dobrze. Tatuś jest przy tobie - szepnął synkowi do
ucha. Zręcznie przewinął chłopca, ubrał go i zawinął z powro�
tem w kocyk.
- Proszę, może go pan nakarmić.
Analise podała mu butelkę i pieluszkę, którą Kellie poło�
żyła na szerokim ramieniu Philippe'a. Dziecko ssało smoczek
tak mocno i szybko, że nie mogli się powstrzymać od śmiechu,
zwłaszcza gdy Philippe zabrał butelkę i uniósł malca, któremu
po chwili głośno się odbiło.
Kellie miała ogromną ochotę wziąć Jean-Luca na ręce, ale
postanowiła nie przeszkadzać. Nie wiadomo, jak długo Analise
zostanie u nich. Najważniejsze, żeby Philippe nacieszył się
dzieckiem. Zwróciła się do matki Yvette.
- Pani Boiteux?
- Proszę mi mówić po imieniu.
- Analise - powiedziała cicho Kellie. - Kolacja jest go�
towa. Zapraszam do jadalni. Philippe dołączy do nas, gdy skoń�
czy karmić dziecko.
- Nie chciałabym się narzucać.
- Ależ skąd. Gdy tylko powiedział mi, że przyjedziesz,
nakryłam na trzy osoby.
Zostawiły Philippe'a, który był tak zaabsorbowany syn�
kiem, że nie zauważył nawet ich wyjścia.
Kełlie zaprowadziła Analise do stołu i podała przygotowa�
ne wcześniej dania. Miała ochotę uściskać starszą panią i oka�
zać jej swoją wdzięczność, nie znała jednak dalszych planów
Analise, nie wiedziała też, jak zareagowałaby na taką wylew�
ność. Mogły tylko razem zjeść kolację. Kellie ze zdziwieniem
zdała sobie sprawę, że znów jest głodna.
- Macie znakomitą kucharkę. Nigdy nie jadłam nic równie
smacznego.
- Moja żona jest szefem kuchni francuskiej - rozległ się
głos Philippe'a.
Odwróciwszy głowę, Kellie zobaczyła Philippe'a wchodzą�
cego do jadalni. Jedną rękę opierał na lasce, drugą podtrzy�
mywał niemowlę.
- Naprawdę? - zapytała z niedowierzaniem Analise.
- Tak. - Skinęła głową Kellie, stawiając talerz przed mę�
żem. - Dziadkowie, którzy pomagali mnie wychowywać, mają
restaurację. Zawsze marzyłam o prowadzeniu własnej. Oczy�
wiście francuskiej, bo moim zdaniem kuchnia francuska jest
najlepsza.
Philippe zajął miejsce u szczytu stołu i dodał:
- Każdy przygotowany przez nią posiłek bije na głowę ko�
lację w pięciogwiazdkowym lokalu.
Starsza pani uśmiechnęła się.
- Nigdy nie znałam żadnego szefa kuchni. To ogromne
szczęście mieć tak zdolną żonę, monsieur.
Spojrzał przelotnie na Kellie, którą ucieszyła pochwała
Analise.
- To prawda, ale proszę mi mówić po imieniu.
Ku radości Kellie z apetytem zabrał się do jedzenia. Gdy
skończył, podała ciastka z malinami i kawę.
- Powiedz mi coś, Analise - Philippe odstawił filiżankę.
- Czy Jean-Luc zawsze jest taki grzeczny? Zawsze zasypia po
opróżnieniu butelki?
Jej oczy zalśniły.
- Odpowiedz na oba pytania brzmi - tak. Czy chcielibyście
zatrzymać go na noc?
- Naprawdę moglibyśmy?! - wykrzyknęła Kellie, zanim
zdała sobie sprawę, że nie ma prawa się wtrącać.
- Oczywiście - odparła Analise. - Na wszelki wypadek
zabrałam dla niego tyle jedzenia, żeby wystarczyło do jutra.
Wszystko, czego mały potrzebuje, jest w torbie z pieluszkami.
Philippe położył dłoń na jej ramieniu.
- Nie będziesz się czuła osamotniona?
Ton jego głosu poruszył Kellie do łez.
- Będę za nim tęskniła - przyznała Analise. - Ale nigdy
go nie poznacie, jeśli nie będziecie mieli okazji się nim za�
opiekować. Powinnam iść, zanim się obudzi.
- Nie wiem, jak ci dziękować - powiedział Philippe drżą�
cym głosem.
Kellie z trudem przełknęła ślinę.
- Philippe? Może odwiozę Analise do domu, a ty zajmiesz
się dzieckiem?
- Byłabym bardzo wdzięczna - uprzedziła jego
odpowiedz Analise. - Po drodze dam ci parę wskazówek, Jutro
zadzwonię, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku.
Philippe skinął głową i rzucił Kellie ponure, przenikliwe
spojrzenie.
- Jedz ostrożnie.
Kiedyś byłyby to słowa troski, teraz jednak martwił się nie
o nią, ale o Analise.
- Dobrze.
Matka Yvette wstała od stołu.
- Dobranoc, Philippie. Dobranoc, maleństwo. - Pocałowa� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.