[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tymczasem szukaliśmy dalej. Minęły trzy godziny i nic ciekawego.
U Krzysztofa Dargiela
znaleziono książeczki czekowe, w których co pewien czas figurowało nazwisko Nepali.
- Za co płacicie Nepali? - spytałem gospodarza.
- Nie wiem! Ja nic nie wiem! Wykonywałem jedynie polecenia mego brata. - Krzysztof Dargiel
był roztrzęsiony. - O Boże! Taka hańba! I to rodzony brat!
Dałem spokój zdenerwowanemu mężczyźnie. On chyba naprawdę nic nie wiedział. Był tylko
narzędziem w ręku brata.
- Słuchajcie, Dargiel - zwróciłem się do Roberta - widzicie wstyd i rozpacz brata, człowieka
uczciwego i solidnego. Czyście pomyśleli o nim, gdy wciągaliście go w swoje brudne sprawy? Czym
kierowaliście się, przystępując do pracy szpiegowskiej? Jesteście znanym naukowcem w Niemczech,
człowiekiem finansowo niezależnym, a i polskie pochodzenie zobowiązuje.
Robert Dargiel milczał.
- Mamy dowody waszej działalności. Nie unikniecie kary... Szczere przyznanie się do winy
byłoby okolicznością łagodzącą. Zresztą jesteście dłużni bratu pewne wyjaśnienia. Nadużyliście jego
zaufania i gościnności.
Robert zwrócił się do Krzysztofa:
- Pamiętasz matkę? Mimo że żyła w Polsce, zawsze pozostała Niemką. Miała duży wpływ na
mnie. Za jej namową wyjechałem na studia do Niemiec. Tam uczyłem się nienawiści do wszystkiego
co polskie. Obserwowałem hitlerowców demonstrujących swoją siłę. Parady, werble, ryk tłumu,
któremu obiecywano panowanie nad światem, mogły zawrócić w głowie każdemu, nie tylko mnie,
młodemu studentowi. Mundur SS dodawał pewności siebie, zapewniał bezkarność, no i materialne
korzyści. Wstąpiłem do szkoły Sicherheitsdienst, w której przygotowywano słuchaczy do pracy
dywersyjnej i szpiegowskiej. Tam nauczyłem się ślepego posłuszeństwa, cynizmu i okrucieństwa.
Nienawidzę Polaków. Żałuję tylko tego, że tak głupio dałem się złapać. I żal mi ciebie, Krzysztofie.
Poszukiwania dobiegły końca. Przeprosiliśmy gospodarza za pozostawiony bałagan i wróciliśmy
do Komendy.
- Co z tym Nepalą ze Świnoujścia? - spytałem zastępcę komendanta.
- Jeszcze nic nie wiemy. Trzeba poczekać. - Rozłożył bezradnie ręce.
- Będę szykował się do powrotu. - Podniosłem się z krzesła. Jednocześnie poczułem palenie w
piersiach. Znów bóle. - Dargiela proszę przekazać do dyspozycji pułkownika Świątka. Tam też
proszę kierować wiadomości o Nepali. Dziękuję za pomoc i życzę owocnej pracy!
Już miałem opuścić gabinet, gdy zadźwięczał dzwonek telefonu.
- Halo! Świnoujście! Słucham! - zastępca przywołał mnie ruchem ręki. Wróciłem do biurka.
- Tak, słucham! Już notuję: Jan Nepala. Członek spółdzielni rybackiej „Fala”. Zatrzymany do
naszej dyspozycji. Podejrzany o przemyt ludzi i towarów do Szwecji? To ładnie! To nam pasuje...
Przyznał się? Świetnie! Zna Dargiela? To jeszcze lepiej! Za co mu płacił? Tak, tak! Słucham,
słucham!... Miał przemycić do Szwecji jakąś kobietę? Nie! Koledzy, jesteście wspaniali! To nam
zupełnie wystarczy! Dziękuję! Nepali strzec jak oka w głowie! Zgłosi się po niego Warszawa! Cześć!
- Zastępca komendanta odłożył słuchawkę na widełki aparatu.
- Słyszeliście, towarzyszu majorze? - zwrócił się do mnie. - Chyba lepszego prezentu nie mogli
nam zrobić.
ROZDZIAŁ XV
Natychmiast po powrocie do Warszawy zameldowałem się u podpułkownika Świątka.
- Świetnie się spisaliście, towarzyszu majorze! Znamy już całą trasę przerzutu informacji.
Matuszczak i Strelka zbierali informacje, Bertrandt je zaszyfrowywał i przesyłał Dargielowi, który
sam przerzucał je dalej. Mógł też korzystać z pomocy Nepali. Za otrzymane informacje płacił
Dargiel, wykorzystując nieświadomość swego brata! Nie jestem tylko pewien, czy to cała siatka, czy
tylko jej część. Nasi obserwatorzy nie zauważyli innych osób kontaktujących się z tą czwórką. A w
tej chwili dalsza obserwacja byłaby niewskazana. Aresztowaliśmy przecież Dargiela. Nie możemy
wykluczyć, że po powrocie do Olsztyna miał on dać znać Bertrandtowi, że wszystko w porządku.
Jeśli tego nie uczyni, nasi „podopieczni” wpadną w popłoch. Nie możemy dłużej czekać. Przystąpimy
dziś, najpóźniej jutro do akcji warszawskiej. Aha! Ten list! Proszę przekazać go ekspertom. Na razie
odpocznijcie sobie, majorze! Jeśli macie chęć, możecie zostać z nami - podpułkownik Świątek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl