[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawdę była tak niewinna, na jaką wyglądała? Nagle przypomniał sobie, co powie-
dział mu Paul, i zaczął się zastanawiać, czy w plotkach mogło znajdować się ziarenko
prawdy. Nie, nie wierzył w to. A może po prostu nie chciał wierzyć?
Szukając otuchy, wyjął telefon z kieszeni marynarki i zadzwonił do Paula. Po-
nieważ przyjaciel nie odbierał, zostawił wiadomość z pytaniem, czy  rekonesans"
przyniósł jakieś wyniki. Już miał wsunąć telefon z powrotem do kieszeni, gdy rozle-
gło się brzęczenie.
- Szybko poszło - powiedział. - Co się stało?
- Nie wiem, kogo się spodziewałeś - odezwał się aksamitny głos Claire - ale
chyba nie mnie. Nie wydajesz się zadowolony z mojego telefonu.
- Po co dzwonisz?
- Chciałam porozmawiać.
- Nie mamy już o czym rozmawiać.
- Ależ mamy! Dziennikarze sądzą, że zamierzamy do siebie wrócić.
R
L
T
- Czyżby dlatego, że im tak powiedziałaś?
- Kochanie, nie bądz zły. Wspomniałam tylko, że istnieje taka ewentualność.
Wciąż cię kocham i bardzo za tobą tęsknię. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, zanim
było już za pózno. Może przyjechałabym do ciebie? Porozmawialibyśmy, zobaczyli,
na czym stoimy...
- Moja droga Claire, ja wiem, na czym stoję. Nasze małżeństwo jest skończone i
nic tego nie zmieni...
Ale Claire już zdążyła się wyłączyć. Skrzywił się, chowając telefon do kieszeni.
Ani przez chwilę nie wierzył, że Claire go kocha; doszedł wręcz do wniosku, że nie
kochała go nigdy.
Praca modelki była niepewna, a dwudziestosześcioletnią Claire w każdej chwili
mogła zastąpić świeża siedemnastolatka. W dodatku jej kochanek okazał się niestały
w uczuciach i odszedł do innej - nic więc dziwnego, że żałowała rozpadu małżeństwa
i utraty wystawnego stylu życia, do którego przywykła...
W pokoju obok Jenny, wciąż wpatrzona w płomienie, powtarzała sobie, że nie
ma powodów do niepokoju. Nie wątpiła, że Michael dotrzyma obietnicy i nie zrobi nic
wbrew jej woli. Ale jeśli podda ją próbie? Jeśli pocałuje ją na dobranoc?
Oczywiście może powiedzieć mu, żeby przestał. Ale jeżeli Michael, inteligentny
i doświadczony mężczyzna, zignoruje jej słowa i posłucha tego, co mówi jej ciało -
będzie po niej.
Drzwi otworzyły się. Michael wszedł, pchając przed sobą wózek z jedzeniem i
butelką białego wina.
Serce zabiło jej szybciej na jego widok. Podwinięte rękawy czarnego swetra
eksponowały jego umięśnione przedramiona, a na jego policzku widniała ciemna
smuga. Nadawała jego twarzy chłopięcy wygląd, który od razu ją oczarował.
Michael szybko wytarł policzek, jak gdyby właśnie zdał sobie sprawę z plamy.
- Obawiam się, że to nie będzie typowy posiłek - powiedział - ale mam nadzieję,
że butelka dobrego chablis pomoże go przełknąć.
R
L
T
Przysunął wózek do kanapy, przystawił sobie krzesło i otworzył butelkę. Podał
Jenny kieliszek chłodnego, lekkiego wina, po czym rozłożył na jej kolanach serwetkę
i nałożył jej dużą porcję na talerz. Kolacja, która okazała się zaskakująco smaczną,
składała się z pikantnych piersi kurczaka, szparagów z puszki i główek karczochów.
Na deser były morele w sosie z brandy. Gdy skończyli jeść, Michael załadował brudne
talerze na wózek i odwiózł je do kuchni. Wrócił, niosąc na tacy kawę z likierem i cu-
kierki miętowe w złotej folii. Dopiero gdy położył wszystko na stole, Jenny ocknęła
się z zamyślenia i powiedziała spóznione:
- Dziękuję za kolację.
- Nie będę pytał, czy ci smakowało - odparł smutno Michael. Wyobraził sobie,
jak Claire zareagowałaby na posiłek z puszek. - Ale mam nadzieję, że przynajmniej
zaspokoi głód aż do rana.
- Tak się składa, że bardzo mi smakowało.
Wypowiedziała te słowa z całkowitym przekonaniem. Michael uśmiechnął się.
W jej lśniących oczach dostrzegł mieszankę emocji, których nie śmiał nawet odcy-
frowywać, ale które przyciągały go jak magnes. Wstał, całkowicie urzeczony, czując,
że po prostu musi ją pocałować. Zdążył jednak zrobić zaledwie krok, gdy zadzwonił
jego telefon. Czar prysł.
- Przepraszam - wymamrotał i obrócił się.
Speszona tym, że tylko krok dzielił ją od katastrofy - bo gdyby Michael zreali-
zował swój zamiar, z pewnością nie skończyłoby się na pocałunkach - Jenny odwróci-
ła wzrok i spojrzała na ogień.
Michael otworzył klapkę telefonu.
- Halo?
- Cześć - odezwał się Paul. - Przepraszam, że nie odebrałem, ale jechałem do
Bayswater. Rozmawiałem ze współlokatorką panny Mansell, Laurą Fleming. To bar-
dzo miła, rzeczowa dziewczyna. Okazało się, że znam jej chłopaka, Toma Harmena.
Uprawiamy sport w tym samym klubie i kilka razy graliśmy ze sobą w squasha, kiedy
nasi partnerzy się nie zjawili. Ale do rzeczy. Gdy opowiedziałem pannie Fleming, ja-
R
L
T
kie plotki krążą o jej współlokatorce, była oburzona. Dobrze zna pannę Mansell, przy-
jazni się i mieszka z nią od lat, i kategorycznie zaprzeczyła, jakoby w tych plotkach
było choćby ziarenko prawdy. Chciała od razu jechać do Global i wydrapać oczy te-
mu, kto je rozpuszcza. Zapewniłem ją, że zajmę się winowajcą i zadbam, by plotki
ustały. W każdym razie możesz być spokojny. Twoja asystentka jest bez zarzutu.
- Dzięki - powiedział Michael. - I przepraszam za kłopot.
- Nie ma sprawy. A teraz lecę. Zabieram Joanne na kolację. Trzymaj się.
- Ty też.
Michael wsunął telefon do kieszeni i wrócił na miejsce.
Jenny, dotąd zamyślona, uniosła wzrok. Gdy dzwonek telefonu odwrócił jego
uwagę, czuła, że powinna ogarnąć ją ulga. Nic takiego się jednak nie stało.
Musiała znalezć jakiś sposób, by przezwyciężyć własną słabość. Jeśli ulegnie
mu dzisiaj, będzie to oznaczało ostateczną kapitulację. Nie znajdzie w sobie dość siły,
by rano wyjechać z wyspy - oboje zdawali sobie z tego sprawę.
A wtedy stanie się jedynie jego zabawką, tymczasową kochanką, która dostarczy
mu łatwej przyjemności i okazji do tego, by dać żonie nauczkę, zanim zdecyduje się
do niej wrócić. Nie! Nie mogła tego zrobić.
Zorientowała się, że Michael bacznie jej się przygląda, jak gdyby starał się od-
gadnąć jej myśli. By zająć czymś ręce, sięgnęła po dzbanek z kawą i nalała ją do fili-
żanek. W tym czasie Michael rozlał likier do kieliszków. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl