X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wymknąć spod kontroli.
Loretta pojawiła się następnego ranka o zwykłej
porze, ale tym razem nie traciła czasu na pogawędki.
Wniosła kosz do kuchni, zabrała pusty i zniknęła.
Luc miał nadzieję, że przyczyną jej pośpiechu jest
nadmiar pracy, a nie niechęć do przebywania w jego
towarzystwie. Skoro nie miał szans na bliski związek,
chciał przynajmniej pozostać jej przyjacielem.
Następnego dnia było tak samo. Zajechała pod
Anula & Irena
scandalous
drzwi pensjonatu, zostawiła zamówione wypieki i na�
tychmiast wybiegła. Luc nie mógł się pogodzić z ta�
kim obrotem sprawy. Wmawiał sobie, że takie gwał�
towne zerwanie jest lepsze dla obu stron niż stop�
niowa agonia związku, ale nie potrafił się do tej myśli
przekonać.
Czuł, że stracił Lorettę, zanim jeszcze naprawdę ją
zdobył, i myśl o tym nie dawała mu spokoju. Sama
świadomość, że jakakolwiek kobieta mogła potrak�
tować go w taki sposób, była może jeszcze gorsza niż
sytuacja, w jakiej się po raz pierwszy w życiu znalazł.
W sobotę nie mógł na szczęście myśleć ani o niej,
ani o żadnej innej sprawie, bo był bez reszty po�
chłonięty opieką nad gośćmi. Wszystkie pokoje La
Petite Maison zostały zajęte. Gdy tylko zdążył uprząt�
nąć jadalnię po śniadaniu, musiał myśleć o lunchu.
Niektórzy klienci zapłacili dodatkowo za wykwintny
piknik, który miał się odbyć w cieniu dwustuletniego
dębu. Był to kolejny eksperyment Luca, który usiło�
wał wymyślać różne atrakcje, mające mu ułatwić
promocję pensjonatu.
Sprzątając naczynia ze stołów rozstawionych nad
zatoką, spojrzał w dół, w kierunku brzegu, i dostrzegł
jakiś błysk. Po chwili przekonał się, że są to promienie
słońca odbijające się od rudych włosów Zary. Natych�
miast ogarnął go niepokój. Był przekonany, że dziew�
czynka nie powinna bawić się samotnie tak blisko
wody. Przypomniał sobie spotkanego rano aligatora,
który może okazać się śmiertelnie niebezpieczny.
Zbiegł na brzeg zatoki, mijając po drodze czer-
Anula & Irena
scandalous
wony rower dziewczynki, a potem zobaczył, że siedzi
ona tuż nad wodą, obserwując zapewne jakieś pływa�
jące w niej żyjątka.
- Zara?
Słysząc jego głos, odwróciła głowę, a na jej twarzy
pojawił się promienny uśmiech.
- Luc!
- Witaj, moja śliczna. Dlaczego bawisz się sama
nad zatoką?
- Jestem już duża. Nie potrzebuję opiekunki.
Nie na tyle duża, by przebywać samotnie na brze�
gu, pomyślał Luc.
- Co tu robisz? - spytał neutralnym tonem, nie
chcąc okazywać niepokoju.
- Aapię raki. Pomagam mamie. Ona mówi, że
Bryan Givens doprowadza ją do szalu, bo obiecuje
je dostarczyć na tę uroczystą kolację, ale nie chce
powiedzieć, ile ich ma i ile będą kosztowały.
Tutejsze raki stanowiły ważny element kajuńskiej
kuchni. Luc nie bardzo je lubił, a poza tym uważał, że
wyciąganie ich ze skorupek wymaga zbyt wielkiego
nakładu pracy. Ale zdawał sobie sprawę, że jest to
miejscowy specjał, który musi się znalezć w spisie
potraw podawanych na przyjęciu.
- Mam go! - zawołała triumfalnie dziewczynka,
wyciągając z wody sznurek, na którego końcu wisiał
niewielki skorupiak. - Popatrz, one są tak głupie, że
kiedy złapią kleszczami kawałek mięsa, nie chcą go
za nic puścić.
Chwyciła palcami swą zdobycz i wrzuciła ją do
Anula & Irena
scandalous
wiaderka z wodą, w której kręciło się już kilkanaście
raków.
Luc wiedział, że Zara musiałaby złowić jeszcze
kilkaset sztuk, by zaspokoić zapotrzebowanie swojej
matki. Ale uznał, że jej wysiłek zasługuje na pochwałę.
- To bardzo miło, że chcesz pomóc mamie, ale
nie podoba mi się to, że jesteś tu zupełnie sama.
- Dlaczego? Przecież potrafię pływać. Dziadek
mówi, że poruszam się w wodzie jak ryba.
Nie chciał jej przestraszyć, ale czuł, że ma obowią�
zek powiadomić ją o potencjalnych zagrożeniach,
więc podszedł nieco bliżej i uśmiechnął się do niej
serdecznie.
- Kilka dni temu widziałem niedaleko stąd duże�
go aligatora.
- Ja też chciałabym go zobaczyć! - zawołała bez
cienia lęku Zara, wpatrując się uważnie w mętną wodę.
- Trudno go dostrzec, bo wygląda jak kłoda drew�
na. A potem nagle wyskakuje z wody i chwyta cię za
nogę.
- Och, to okropne!
- Chodz ze mną, to dam ci coś dobrego. Czy
jadłaś dziś lunch?
- Nie, zupełnie zapomniałam. A co masz?
- Ser brie i winogrona, które zostały z pikniku.
Ale będziesz musiała mi pomóc w zbieraniu naczyń.
- Zgoda. - Podniosła z ziemi swoje wiaderko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.